Opowieści z dreszczykiem. Noc pierwsza Herbert George Wells 7,8
ocenił(a) na 73 lata temu Stary, rzadki i dość drogi do upolowania zbiór opowiadań niesamowitych, wart jednak każdej ceny z uwagi na obecność w nim kilku absolutnie kanonicznych a nieobecnych w innych wydaniach tekstów literackiej grozy.
+
Zaraz po II wojnie światowej w Polsce zapanował stalinowski, totalitarny model socjalizmu, regulujący wszystkie sfery życia obywateli. Miał on wpływ i na literaturę - jedynym dopuszczalnym prądem artystycznym był bowiem tzw. soc-realizm, a wszelka fantastyka nienaukowa, jako wytwór burżuazyjnego „zachodu” została wyklęta i skazana na niepamięć.
Zmiana tej sytuacji stała się możliwa wraz z odwilżą, która zapanowała po śmierci Bolesława Bieruta. Wydane w 1957 roku „Opowieści Z Dreszczykiem”, owoc fascynacji gatunkiem pisarza Wojciecha Żukrowskiego oraz tłumacza Tadeusza Malanowskiego, były chyba pierwszym powojennym książkowym „horrorem”.
No i trzeba przyznać, że panowie wykazali się niezwykłym wręcz smakiem literackim i zebrali w tomie kolekcję naprawdę pierwszorzędnych, absolutnie klasycznych opowiadań niesamowitych. Szczególną uwagę chciałbym poświęcić tym z nich, które są do tej pory wyjątkowo trudno dostępne - praktycznie chyba tylko w tym zbiorze :
Robert Smythe Hitchens - „Miłość I Profesor Guildea”
Profesor Guildea to chłodny racjonalista, człowiek nie ulegający żadnym uczuciom, uważający je za stratę czasu i rzecz generalnie godną pogardy.
Właśnie takiej osobie przydarza się zupełnie niesamowita sytuacja - pewnego dnia w jego mieszkaniu pojawia się niewidzialny, tajemniczy i złowrogi byt, który….zakochuje się (!) w profesorze.
+
Ktokolwiek uzna, że taka tematyka spowoduje żartobliwy charakter opowieści, popełni ogromny błąd - uczucie żywione przez niewidzialnego gościa nie zmniejsza grozy, jaką budzi on w profesorze, w narratorze opowieści, w służbie czy ulubionej papudze Guildei. Przeciwnie, w jakiś przewrotny sposób przerażenie, jakie wywołują jego manifestacje, jest, przez swą uporczywość i nieuchronność jeszcze większe i wiedzie do wstrząsającego finału. „Miłość I Profesor Guildea” budzi skojarzenia z opowiadaniami Josepha Sheridana Le Fanu ze zbioru „W Ciemnym Zwierciadle” - „Obserwator” czy „Zielona Herbata” poprzez postać nieustępliwego i nieodłącznego nadprzyrodzonego bytu, zadręczającego swą ofiarę. 8/10 - jazda obowiązkowa.
Edward Lucas White - „Lukundu”
Podczas podróży przez Czarną Afrykę narrator zostaje wezwany do śmiertelnie chorego białego eksploratora. Ten na łożu śmierci opowiada o swym konflikcie z lokalnym szamanem, o śmierci tegoż szamana i rzuconej przed śmiercią klątwie, której efektem jest, przerażająca choroba podróżnika.
Pomimo faktu, że ten pragnie utrzymać w tajemnicy charakter swej choroby, narrator pozna go w budzącym grozę i obrzydzenie finale.
+
Szamańska klątwa jest dziś archetypicznym schematem fabularnym w literaturze grozy, „Lukundu” jest jednak chyba wciąż najsłynniejszym jego przykładem, mrocznym body horrorem, w klimacie wręcz bizarrowym, dusznym i przykrym. (Fani polskiego weirdu przypomną sobie może „Dioramę” Anny Marii Wybraniec z pierwszych „Snów Umarłych”). 7/10 - również kanon.
Hector Hugh Munro (Saki) „Kuna”
Mały, ciężko chory chłopiec, pozostający pod opieką nienawistnej, wrogiej mu ciotki hoduje w ogrodowej szopie kunę, którą nazywa Wasztarem. Otacza zwierzę religijnym kultem i oddaje należne bóstwu hołdy a Wasztar „obdarza” swego wyznawcę różnymi łaskami (np. 3 dniowym bólem zębów ciotki).
Pewnego dnia opiekunka postanawia zakończyć zabawy chłopca w szopie. Wraz ze znalezionym kluczem udaje się na inspekcję, mały Konradyn zaś rozpoczyna modły do Wasztara….
+
Arcysławna miniaturka grozy, genialnie łącząca makabrę z czarnym humorem. Genialny pomysł, absolutnie perfekcyjna konstrukcja, elegancki styl - to jest kanon. 10/10 (Saki aż się prosi o samodzielną pozycję w Biblioteczce C&T).
William Fryer Harvey „Sierpniowy Upał”
Pewien rysownik pod wpływem snu szkicuje postać mężczyzny sądzonego za morderstwo, po czym, podczas długiego spaceru natrafia za zakład kamieniarski, w którym pracuje człowiek z jego snu. W trakcie miłej rozmowy kamieniarz zwierza się, że - pod wpływem tajmniczego snu ! - wyrzeźbił nagrobek, na którym rysownik z niepokojem zauważył swoje nazwisko i dzisiejszą datę śmierci.
+
„Sierpniowy Upał” docenią miłośnicy Stefana Grabińskiego, przypomina on bowiem motywy obecne w jego twórczości (Świadek Materna, Cień Bafometa). Żadnego szokowania, żadnych jump scare’ów, czy scen przemocy, wszystko zbudowane na narastającym napięciu i efektownych fabularnych niedomówieniach. Świetne, dyskretne, mocno wgryzające się w czytelnika opowiadanie. 8/10
Kilka innych, równie kanonicznych opowiadań miało już szczęście znaleźć się w innych, nowszych wydaniach :
Na sam początek „Zagłada Rodu Usherów” E.A. Poego, jedno z najsłynniejszych i najwspanialszych opowiadań grozy kiedykolwiek napisanych. Historia nadwrażliwego bohatera, całymi dniami wsłuchującego się w odgłosy wygrzebującej się z grobu, żywcem pogrzebanej siostry, przygniatająca gotycka atmosfera śmierci, rozpadu i tytułowego upadku - to po prostu trzeba znać 10/10.
Potem arcyważna dla gatunku „Małpia Łapka” W.W. Jacobsa. Dopiero w tym, 2021 roku, nieocenione wydawnictwo C&T uraczyło fanów klasycznej grozy wyborem opowiadań tego autora, a „Łapka”, historia „życzenia, którego spełnienie wiąże się ze strasznymi konsekwencjami” to już po-kulturowy archetyp 10/10. (to właśnie „Małpia Łapka” stała za „Cmentażem Zwieżąt” Kinga, ba, taka „Wonder Woman 84” też czerpie z tego pomysłu).
Kolejny epokowy tekst to „Wabiąca Ślicznotka” Oliviera Onionsa (zdaniem Algernona Blackwooda najlepsza historia grozy!). Tajemniczy dom, w którym straszy, zamieszkały w nim samotny pisarz…i gra z czytelnikiem - czy naprawdę w grę wchodzą duchy, czy może mamy do czynienia z obłędem ? Zasłużona sława. Podobnie jak z „Małpią Łapką” dopiero seria „Biblioteczka Grozy” wydawnictwa C&T przywróciła ten tekst (jako „Zew Pięknej”) po dekadach nieobecności, polskim fanom grozy 10/10.
O Sheridanie Le Fanu i zbiorze jego opowiadań „W Ciemnym Zwierciadle” była już mowa przy okazji „Profesora Guildei”. Jednym z tych opowiadań jest właśnie „Zielona Herbata” (7/10),przypominająca trochę swym pomysłem fabularnym tekst Hitchensa - nieokreślony byt, zadręczający, dosłownie wpędzający w grób swymi nieustannymi manifestacjami, bohatera. Cały zbiór Le Fanu jest częścią kanonu literackiej grozy i cały godzien jest poznania.
C&T wydało aż dwa tomy opowiadań Edwarda Bensona, w żadnym jednak nie znalazł się prosty, ale wyjątkowo efektowny shocker „Gdzie Nawet Ptak Nie Zaśpiewa”, opowiadający o ponurym, budzącym grozę lesie, zamieszkiwanym przez tajemnicze, niewidzialne, niebezpieczne monstrum. Benson pisał jeszcze lepsze teksty, ale i „Ptak” udanie straszy do dziś 8/10.
+
Dla wzmocnienia rangi literackiej zbioru do listy autorów dorzucono Charlesa Dickensa z raczej humorystycznym fragmentem „Olivera Twista” i Josepha Conrada z archetypiczną opowieścią o „morderczym zajeździe” (podobny motyw wykorzystał Wilkie Collins w „Przeraźliwe Łoże”).
Z kolei by złagodzić dominujący, anglojęzyczny charakter zbioru, dla niepoznaki dorzucono do zestawu nieco tekstów z innych kręgów językowych. Przede wszystkim są to dwie podobne do siebie humoreski rosyjskich tytanów, Puszkina („Trumniarz”, w którym umarli odwiedzają przedsiębiorcę pogrzebowego) i Dostojewskiego („Bobok”, gdzie zmarli pochowani na jenym cmentarzu przekomarzają się, żartują i dyskutują podobnie, jak czynili to za życia).
Język francuski reprezentują Maurice Renard z „Żabą”, zgrabną makabreską w której naukowiec, by odziedziczyć spory majątek, przy pomocy eksperymentu elektrycznego opóźnia moment śmierci własnej matki, a przede wszystkim Guillaume Apollinaire ze znakomitym, weirdowym „Zniknięciem Honoriusza Subrac”, opowieścią o człowieku-kameleonie, ukrywającym się przed zazdrosnym mężem kochanki (francuski szyk!) poprzez…wtapianie w ściany budynków.
Fani weirdu docenią również „Ślady” Karela Capka, tak za niepokojący pomysł (niewyjaśnione ślady na śniegu, które urywają się w pewnym momencie tak, jakby ktoś uleciał, dosłownie, do nieba),jak i za czeskie poczucie humoru (policjant odmawia wszczęcia śledztwa, gdyż „prawo nie zostało złamane”)
Warto zauważyć, że mimo nieco lekceważącego tytułu całego zbioru intencją twórców nie była wyłącznie zabawa z klasyką literatury. Końcówka książki to opowiadania praktycznie współczesne dacie jej wydania i dwu kolejnych gigantów prozy amerykańskiej. O ile „Dziwna Afera Przy Alei M.” Johna Steinbecka opowiadająca o…gumie do żucia posiadającej własną świadomość i prześladującej syna bohatera budzi uczucie zażenowania niczym po sucharze Strasburgera z Familiady, o tyle mroczny Southern gothic Williama Faulknera, „Kwiaty Dla Emilii”, gdzie tytułowa starsza dama chroni do chwili śmierci ponure tajemnice swego domostwa, przypomina niepokojącą elegancją prozę Shirley Jackson, a dramatycznym finałem nawet „Psychozę” Blocha.
Podsumowanie - warto wydać ok. 50 zł - za tyle książka chodzi na allegro - bo zestaw opowiadań naprawdę przedni, kanoniczny wręcz, a niektóre z ty zamieszczonych tekstów są praktycznie niedostępne w innej formie.
Lista autorów tu zebranych powinna posłużyć nieocenionemu C&T jako zestaw kolejnych tytułów do kolekcji (dotyczy to zwłaszcza Sakiego, Harveya, Hitchensa i White’a) - dla wielbicieli klasycznej grozy byłaby to wielka gratka.
Natomiast zestaw „debestów”, taka „Wielka Księga Klasycznego Horroru” zawierająca najgłośniejsze i najważniejsze opowiadania, które każdy fan grozy poznać powinien to inicjatywa, która byłaby godna największego poparcia.