Wirus samotności Wojciech Kruczyński 6,4
Książka rozczarowująca, głównie z powodu mylącego tytułu. Wydawałoby się, że jest adresowana do ludzi wyobcowanych, osamotnionych, żyjących w izolacji. Tymczasem najwięcej uwagi autor poświęca psychopatologii związków damsko-męskich. Praca nie tyle dotyczy doświadczenia realnej samotności, ile różnych wyniesionych z dzieciństwa obciążeń, wpływających na jakość tworzonych przez nas relacji (w życiu dorosłym).
Wojciech Kruczyński, jak nadal wielu psychologów, pozostaje pod przemożnym wpływem freudyzmu, upatrując źródła problemów uczuciowo-emocjonalnych we wczesnych stosunkach na linii syn-matka, ojciec-córka. Wymienia sposoby, na które „wirus samotności” może się ujawniać i odpowiadające im typy samotników:
a) samotność „od mamy”: wycofana, nieufna, zależna, chwiejna, uwiązana, zakochana w sobie, uległa,
b) samotność „od taty”: lojalna, zdyscyplinowana.
Treść książki zdominowana jest przez ww. typologię oraz wynikające z niej rodzaje związków – toksycznych i brzemiennych obecnością tytułowego „wirusa”.
Mimo mało atrakcyjnego przekazu i marginalnego potraktowania osób skazanych na samotność sensu stricto (np. z powodu odrzucenia, nieszczęścia, niepełnosprawności, fobii społecznej itp.) można odnaleźć w tekście kilka ciekawych obserwacji.
Oto te, które wynotowałem:
1) Samotność pojawia się, gdy lęk przed bólem relacji przewyższa jej pragnienie.
2) "Naturalność to poza najtrudniejsza do przyjęcia" (Oscar Wilde).
3) Metafora "sztucznej piersi", którą są nałogi, uzależnienia.
4) O samotniku zdyscyplinowanym: Dlaczego Syzyf nie odrzucił kamienia i nie położył się na łące? Bo czuł na sobie bicz bogów, mimo że bogowie dawno przestali się nim interesować. Powodował nim wdrukowany lęk przed karą (w życiu chodzi o ojca).
5) Związek idealny – metafora jeży: być siebie tak blisko, by móc się ogrzać i zarazem na tyle daleko, by się wzajemnie nie pokłuć.