Horst Wolfram Geissler był synem znanego niemieckiego pisarza, wydawcy i literaturoznawcy Maxa Geisslera. Po ukończeniu studiów uczył się w Kilonii i Monachium gdzie otrzymał tytuł doktora filozofii za pracę doktorską na temat m.in Schopenhauera. Pierwszą powieść opublikował w 1916 r. zasłynął wydaną w 1921 r. powieścią Der liebe Augustin. Die Geschichte eines leichten Lebens. Książka odniosła ogromny sukces, wielokrotnie wznawiana, w samych Niemczech wydano ją już niemal w milionowym nakładzie. W dorobku Gesslera oprócz kilkudziesięciu powieści znajdują się nowele, pamiętniki i utwory teatralne.http://
Świetna książka, której autor uniknął szablonowego traktowania przygód Odyseusza. A przy tym, wykazał się naprawdę rewelacyjną znajomością kobiet...choć może lepiej, żeby na ten temat wypowiedziały się same kobiety :). Ujęcie mitologii jest trochę podobne do tego jakie znamy z książek Kubiaka, tyle, że więcej tu finezji, humoru i smaczków. Wciągające lektura dla początkujących i specjalistów od historii starożytnej. Jeśli nie zaprzyjaźniłeś się jeszcze z grecką mitologią to będzie początek...
Horst Wolfram Geissler ma w swoim dorobku kilkadziesiąt powieści i opowiadań. Bez względu na to czy jego powieści mówiły o czasach historycznych czy też odnosiły się do zdarzeń mu współczesnych - Geissler pokazywał w nich życie od jego najbardziej pogodnej strony. Liczne tłumaczenia jego dzieł sprawiły, że łączny nakład książek jego autorstwa osiągnął już dwa miliony egzemplarzy. Tym bardziej dziwi, że w naszym ojczystym języku przeczytać można jedynie dwie z jego powieści – stanowiące zresztą nierozłączną całość: „Odyseusz i kobiety” oraz „Odyseusz i Penelopa”. Po lekturze obu zdziwienie zamienia się w żal i jestem przekonany, że nie pozostanę odosobniony w tym uczuciu.
Sama historia nie zaskoczy niczym nikogo, kto miał okazję posiąść choć minimalną wiedzę na temat greckich mitów i najbardziej chyba z nich popularnych opowieści o wojnie trojańskiej czy tułaczce króla Itaki. I już bez znaczenia jest czy źródłem tej wiedzy jest Homer czy Parandowski lub Pietrzykowski. Powieść – na dobre - rozpoczyna się w momencie, gdy ponad dumnymi murami Ilionu wznosiły się dymy, łuna i krzyki mordowanych Trojan. Po zburzeniu miasta Odyseusz wyrusza w powrotną drogę do domu, gdzie od dziesięciu już lat czeka na niego wierna Penelopa wraz z synem Telemachem. Dwanaście czarnych okrętów ciężko obładowanych bogactwem zrabowanym w Troi wyrusza ku swemu przeznaczeniu. Ciąg dalszy znamy – prawda? Ale przecież zgodnie z definicją inżyniera Mamonia, najbardziej podobają nam się te piosenki, które już słyszeliśmy i nie inaczej jest tym razem. A ten utwór w „aranżacji” Geisslera brzmi niezmiernie interesująco i lekko. Wciąż jest to opowieść o tułaczce po dalekich morzach i lądach, pełna dziwów, potworów, tajemnic i … kobiet. I One właśnie czynią różnicę. Piękna Helena – od której wszystko się zaczęło, podstępna Kirke, zwiewna Kalipso, świeża jak poranek Nauzyka, tajemnicza Arete, wierna i cnotliwa Penelopa i przede wszystkim „spiżowa” (czy aby na pewno?) „piękna i kamieniejąca, nielitościwie zakuta w zbroję niedostępności”, boska opiekunka Odyseusza – Atena. To pomiędzy nimi „podróżuje” prześladowany przez Posejdona bohater spod Troi, to one wytyczają kurs w jego tułaczce. To one go kochały i były kochane, to one dawały i brały co im zwracał, jedno sobie zawsze zachowując… swobodę odejścia kiedy mu się podobało. „(…) istnieje wiele rzeczy nie do zniesienia dla człowieka , ale najbardziej nieznośne staje się szczęście, jeśli trwa. Chwila jest piękna lecz jeszcze piękniejsze jest wspomnienie o niej. Dopiero z perspektywy czasu bowiem wszystko jaśnieje czystym blaskiem. A wspomnienie im zostawało.” Nawet kiedy odchodził.
Ta powieść to naprawdę wyjątkowo udana i pasjonująca wersja Odysei.