Pierwsza Dama amerykańskiej dark fantasy. Debiutowała opowiadaniem "The Curious Experience of Thomas Dunbar" (Argosy, marzec 1904, jako G. M. Barrows). Jest autorką zaledwie 14 utworów, w tym powieści Cytadela strachu (The Citadel of Fear, Argosy Weekly, sr7, 1918; 1970; pol. 1992). Do klasyki sf należy pierwsza amerykańska powieść o światach alternatywnych Prządki czasu (The Heads of Cerberus, The Thrill Book, sr5, 1919; 1952; pol. 1994). Obie powieści ukazały się w Polsce nakładem Alfy; w tymże wydawnictwie była przygotowywana do wydania trzecia z najważniejszych powieści Stevens, {Archanioł z otchłani}
(Claimed, Argosy Weekly, sr3, 1920; 1966). Pozostałe utwory Stevens (oprócz jednej powieści) ukazały się w tomie The Nightmare and Other Tales of Dark Fantasy (2004).
Wiosna. Kolejna fala koronawirusa. Gdybym dziś bredził, to właśnie wpływ kowida. Bo ten numer NF czytałem walcząc z Krakenem.
A przeczytałem z prozy polskiej:
„Zabijasz smoka w lochu, mówisz” Olgi Niziołek – kompletnie nie moja bajka, z własnej woli po taką literaturę nie sięgam, ale po to przecież jest NF, nie? By poszerzać horyzonty.
No i podobało mi się, bo sugestywnie, plastycznie napisane, choć czasem nie wiem o czym.
„Imię pani H.” Pauliny Klimentowskiej. Skądinąd wiadomo, że Autorka pisać umie. Ten tekst napisany sprawnie, nafaszerowany literackimi odniesieniami jak dobry sernik rodzynkami. Trochę tylko brakuje mi szerzej przedstawionego tła. Co tam robią żywodźwigi? Tylko podtrzymują barierę? Co robią koloniści? Bo zdaje się, że (oprócz hodowania roślinek),śmiertelnie się nudzą. Idealny przepis na katastrofę.
I pytanie najważniejsze – po co oni tam są? Co chcemy jeszcze kolonizować, skoro próbujemy od planetki najdalszej? Toteż czytało się fajnie, ale zgrzytało tu i ówdzie.
A zza granicy.
„Gąsienica” Eleonory Ratkiewicz – bardzo przyjemna, nowoczesna bajka. Się mi bardzo!
„Wielki Umr” Darii Bobylowej – kolejny z horrorków bliskiego zasięgu. Lektura nie bolała, ale i nie zachwyciła.
„Przyjazna wyspa albo prawdziwa opowieść leciwej żeglarki, usłyszana i spisana w roku pańskim 2100” – hmmm… Jak dla mnie tekst-potworek. Nie wiadomo o czym i dlaczego. Znaczy – po to, żeby odwrócić role męskie i żeńskie, ale dlaczego? Jedyne, co mnie w tym tekście zaciekawiło, to nazwisko tłumacza.
„Dziewięć zapachów Nieszczęścia” Jordana Taylora – oczywiście kojarzy się z „Pachnidłem”, ale tylko powierzchownie. Bo tak naprawdę do teraz nie wiem, czy to opowiadanie mi się podobało czy nie. Ładnie napisane, ale sens tego tekstu albo jest zbyt widoczny, albo zbyt ukryty. Tym niemniej – lektury nie żałuję.
A w publicystyce?
Klęczar – wiadomo. Nikt tak pięknie nie łączy mitologii i niemal już zapomnianej polityki (Cezar i kapłanki? W sumie dobry tytuł :))
Ciekawie o obserwatoriach astronomicznych, na które czekamy. Wywiady, jak dla mnie, zbyt ogólnikowe i krótkie. Weird fiction w zasadzie się wystrzegam, choć artykuł przeczytałem z zaciekawieniem. Chińczycy czy Japończycy jakoś nigdy mi nie przeszkadzali, toteż nigdy nie zwracałem uwagi na rasę „złoli”.
Publicystyka 6/10
Stałe rubryki jak zwykle na przyzwoitym poziomie. Jak zwykle najlepiej się czyta kącik filmowy Orbitowskiego.
Z publicystyki moim zdaniem najciekawszy był artykuł azjatyckich czarnych bohaterach i świetny wywiad z Aleksandrą Przegalińską. Słabsze są artykuły o literaturze horroru, czy wywiad z Jakubem Ćwiekiem.
Duży plus za recenzje komiksów wydawnictwa hanami.
Beletrystyka 5/10
Opowiadania nie zachwycają "Imię Pani H." przyzwoite jeśli chodzi o pomysł, gorzej jeśli chodzi o warstwę językową.
Z prozy zagranicznej zdecydowanie najlepszy jest "Wielki Umr" - nieco sztampowy, ale bardzo przyzwoity horror. Dobrze czyta się również "Dziewięć zapachów nieszczęścia", choć trudno nie zauważyć silnych inspiracji "Pachnidłem"