Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marek Utkin
1
6,7/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Projektant wzornictwa przemysłowego (absolwent warszawskiej ASP),autor licznych artykułów i publikacji w pismach popularnonaukowych, specjalność - pojazdy o napędzie mięśniowym oraz transport rowerowy. Autor projektów dla zagranicznych i polskich firm rowerowych.
Od 1985 r. popularyzuje naukę i technikę publikując w "Młodym Techniku", "Przeglądzie Technicznym", "Problemach", "Świecie Młodych", "Wiedzy i Życiu" oraz zagranicznych czasopismach branżowych.
W latach 1993-1997 - red. naczelny rocznika-katalogu "Rowery świata", w latach 1998-1999 - red. naczelny rocznika-katalogu "Twój Rower".
Jego pierwsza książka, to wydana w r. 1991 nakładem WSiP Rower wczoraj, dziś i jutro, będąca lekturą pomocniczą dla uczniów i nauczycieli szkół technicznych. Ma na swym koncie liczne przekłady z jęz. angielskiego, w tym książkę Nauka jazdy rowerem górskim w weekend (wyd. Wiedza i Życie 1994),artykuły o tematyce popularnonaukowej i specjalistycznej, m.in. dla "Świata Nauki".
Pierwsze opowiadanie s-f jego autorstwa pt. Wydoić jeża!, parodia na komunistyczną, pawłowowsko-łysenkowską doktrynę naukową ukazało się w "Młodym Techniku" nr 1/1994. Następna publikacja z tej dziedziny to krótkie opowiadanie humorystyczne pt. Fatalne zauroczenie, które ukazało się w "Nowej Fantastyce" Nr 5/2002. W czerwcu br. nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazała się jego książka science-fantasy pt. Technomagia i smoki (gdzie, ku zdumieniu wszystkich znających uprzednią działalność autora, słowo "rower" występuje na 440 stronach tylko raz).
Od 1985 r. popularyzuje naukę i technikę publikując w "Młodym Techniku", "Przeglądzie Technicznym", "Problemach", "Świecie Młodych", "Wiedzy i Życiu" oraz zagranicznych czasopismach branżowych.
W latach 1993-1997 - red. naczelny rocznika-katalogu "Rowery świata", w latach 1998-1999 - red. naczelny rocznika-katalogu "Twój Rower".
Jego pierwsza książka, to wydana w r. 1991 nakładem WSiP Rower wczoraj, dziś i jutro, będąca lekturą pomocniczą dla uczniów i nauczycieli szkół technicznych. Ma na swym koncie liczne przekłady z jęz. angielskiego, w tym książkę Nauka jazdy rowerem górskim w weekend (wyd. Wiedza i Życie 1994),artykuły o tematyce popularnonaukowej i specjalistycznej, m.in. dla "Świata Nauki".
Pierwsze opowiadanie s-f jego autorstwa pt. Wydoić jeża!, parodia na komunistyczną, pawłowowsko-łysenkowską doktrynę naukową ukazało się w "Młodym Techniku" nr 1/1994. Następna publikacja z tej dziedziny to krótkie opowiadanie humorystyczne pt. Fatalne zauroczenie, które ukazało się w "Nowej Fantastyce" Nr 5/2002. W czerwcu br. nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazała się jego książka science-fantasy pt. Technomagia i smoki (gdzie, ku zdumieniu wszystkich znających uprzednią działalność autora, słowo "rower" występuje na 440 stronach tylko raz).
6,7/10średnia ocena książek autora
71 przeczytało książki autora
37 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Technomagia i smoki Marek Utkin
6,7
W rezultacie eksperymentu naukowego, którego wynik rozminął się nieco z oczekiwaniami pewnego fizyka, bohater książki zostaje przeniesiony do świata równoległego, w którym technologia zastąpiona jest magią. Magowie do obliczeń używają dywinatorów, krawcy przy pomocy magicznej nici tworzą niewidoczne szwy, a warsztaty krasnoludów produkują dość niecodzienne odpowiedniki naszych opon. Głównym źródłem magii dla zastosowań codziennych są specjalnie formowane smoki – to one napędzają smokochody, zastępują piece centralnego ogrzewania i służą do przesyłania smokogramów. Szybko okazuje się jednak, że nadużywanie smoczej magii najprawdopodobniej ma poważne skutki uboczne, a trwają właśnie przygotowania do uroczystego otwarcia ogromnej smokowni. Jeśli do tego dojdzie, konsekwencje mogą być katastrofalne…
Sama intryga obmyślona przez Utkina jest ciekawa. Bohaterowie mają uratować świat ponieważ, w wyniku nadmiernej drakonizacji życia, grozi mu zagłada. Podczas swej misji przeżywają mnóstwo przygód, a wszystko okraszone jest humorem. Jedynym zgrzytem jest dla mnie zbytnia wszechstronność głównego bohatera, który i sterowiec potrafi zaprojektować, i naszkicować kompletny strój tropikalny łącznie z korkowym kaskiem, i wie, jaki kształt powinien mieć kumulacyjny ładunek wybuchowy. Takie skrzyżowanie MacGyvera z Adamem Słodowym – zbyt doskonałe, aby być wiarygodne.
Doceniam wyobraźnię i pomysłowość autora. Pod płaszczykiem lekkiej literatury humor - fantasy przedstawia ludzkość w krzywym zwierciadle i ukazuje jej problemy - podziały klasowe, nierówne traktowanie i wykorzystywanie ludzi. Myślę, że dzięki temu może spodobać się zarówno tym, którzy poszukują krótkiej rozrywki, jak i poszukującym w książkach drugiego dna.
Technomagia i smoki Marek Utkin
6,7
Przyznam się od razu, że tytuł rozłożył mnie na łopatki. Musiałam sprawdzić, czy to nawiedzony pean na cześć World of Warcraft, czy też wizjonerska opowieść o wysoko rozwiniętej cywilizacji wykorzystującej magię. Prawdziwa gratka dla nawiedzonej fanki technomagii i smoków :PNasz bohater a jednocześnie narrator pierwszoosobowy w wyniku eskperymentu, zostaje przymusowo zesłany do tego stojącego na progu katastrofy ekologicznej (czy może raczej magicznej) świata "w którym rolę fizyków pełnili magowie, a jaszczury o sadystycznych skłonnościach zastępowały mikroprocesory".Świat ukazany w "Technomagii i smokach" jest rozbudowany. Monarchia ta, de facto przebywająca pod rządami teokraty Jego Wspaniałości oraz jego Wielkiej Piątni – kultu, a poniekąd partii politycznej - daje możliwość do ukazania uciskanego społeczeństwa, dyskryminowanego za wykształcenie - uczeńce muszą nosić brody, czy pochodzenie - Starodawni są nazywani pogardliwie rasami magicznymi. Powszechny strach budzą Sługowie Miłosierdzia, będący w rzeczywistości tajną służbą bezpieczeństwa. Ta uprzywilejowana organizacja, jak również postać Jego Wspaniałości kojarzą się naszemu bohaterowi z historią pewnego malarza na naszej Ziemii...Postacie nakreślone są dość wyraziście, jednak szerokie spektrum zachowań społecznych, które stwarza uniwersum stworzone przez Utkina - od niemej, bezmyślnej akceptacji, po zorganizowane i prężnie działające podziemie wspomniane w powieści –moim skromnym zdaniem zostaje wykorzystane przez autora w niedostatecznym stopniu. Barwne opisy postaci łatwo się zapomina, a niewiele one wnoszą w rozwój akcji... momentami miałam wrażenie, że książka stanowi przede wszystkim pokaz krasomówczych umiejętności naszego piewcy pojazdów o napędzie mięśniowym.Co zaś się tyczy głównego bohatera... wydawałoby się, że nasz „przesiedleniec” będzie popełniał całe mnóstwo faux pas, jednak radzi on sobie co najmniej świetnie w tej alternatywnej rzeczywistości, dokonując nawet kilku przełomowych dla swej nowej ojczyzny odkryć. Jak dla mnie jest on trochę zbyt inteligentny jednocześnie przyjmując bez zdziwienia każdą nową przecież dla siebie informację o działaniu magii, bez problemu rzuca zaklęcia, a jego adaptacja do nowej rzeczywistości oraz natychmiastowe i całkowite pogodzenie się z brakiem możliwości powrotu do domu... skrzyżowanie MacGyvera z Adamem Słodowym - zbyt doskonałe, aby być wiarygodne.Sama intryga obmyślona przez Utkina jest ciekawa, bohaterowie mają uratować świat ponieważ, w wyniku nadmiernej drakonizacji życia, grozi mu zagłada. Podczas swej misji przeżywają mnóstwo przygód. A jednak coś mi tu nie pasuje, zamiast WoWa dostałam Super Mario... niby czyhają niebezpieczeństwa, ale jak się w odpowiednim miejscu odbić, to się doskoczy do księżniczki... a bardziej zrozumiale: to, co z pozoru jest skomplikowane, okazuje się banalne.Z początku trudno przyzwyczaić się do języka powieści - potocznego, ale naszpikowanego megakelvinami i atmosferami i nie mogę powiedzieć, żebym polubiła styl tego autora, typowo polski: pełen opisów i epitetów, jednak nie można mu odmówić ogromnego poczucia humoru: "Przed sobą ujrzałem jednak istotę płci żeńskiej - damę odzianą w czernie, wyższą ode mnie o pół głowy, a szerszą jakieś cztery razy. Włosy wysypujące się z jej koka sprawiały wrażenie czarnych macek Gorgony, na makijaż musiała zużyć chyba wiadro wapna i drugie czerwonej szminki, z jej uszu zaś zwieszały się złote ozdoby wielkości uchwytu do spłuczki w toalecie nowobogackiego. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała seksbasem (...)”.Tak naprawdę miałam dylemat jak ocenić tę pozycję: niby pisana z dużym poczuciem humoru, autor wielokrotnie rzuca dowcipne aluzje do naszej ziemskiej historii, świat i postacie mieszczą się w kanonach fantastyki... słowem fajna lektura! A jednak trudno się na niej skupić, w potoku epitetów łatwo zgubić coś istotnego dla akcji, postacie są trochę „na jedno kopyto”, akcji brakuje dreszczyka emocji... Takie ponad 400-stu stronicowe czytadło, w którym autor tylko raz wspomina o rowerze... Zakończenie zaskakujące i tu chylę czoła. Może je jeszcze kiedyś tę pozycję przeczytam, może nawet znajdę w niej drugie dno, jednak na pewno nie będzie to najbliższe parę lat. A czy polecam? Nie odradzam.zapraszam na mojego bloga: 1magdasz.wordpress.com