ppłk Władysław Krupka - polski scenarzysta komiksowy i pisarz. Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Milicji Obywatelskiej w Szczytnie.
W 1967 roku Krupka, jako naczelnik wydziału Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej odpowiedzialnego za współpracę z literatami, dziennikarzami i filmowcami, otrzymał zadanie opracowania sposobu na przybliżenie młodzieży pracy milicji. Wspólnie z pułkownikiem Zbigniewem Gabińskim, dyrektorem biura Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej, zaproponowali przełożonym wydawanie komiksu opowiadającego o przygodach milicjanta tak, by dzięki atrakcyjnej formie przekazać pożądaną treść. W ten sposób powstał Kapitan Żbik, określany mianem polskiego Jamesa Bonda. Krupka nie był rysownikiem, tylko twórcą historii komiksu.
W latach 1967-1982 powstały 53 zeszyty serii o Kapitanie Żbiku.
Czasami używał pseudonimu literackiego Władysław Krupiński.
Władysław Krupka żył 92 lata.
Żonaty, 2 córki: Marzena i Iwona.
Prawdziwa klasyka komiksu polskiego, najdłuższa seria komiksowa w PRL przepięknie wydana. Tom 1 to zbiór dziewięciu pierwszych zeszytów przygód kapitana Żbika, ukazujących się w latach 1968-1970. Żbik był bohaterem wielu chłopców w latach 70-tych. Młody kapitan, inteligentny, sprawny, doskonały w rozwiązywaniu zawiłych spraw kryminalnych w zamiarze miał wzbudzać zaufanie młodzieży do MO i wówczas nikomu nie przeszkadzało że był oficerem Milicji Obywatelskiej, każdy chciał być dzielny jak Żbik i przeżywać jego przygody.
W latach 70-80 XX w. posiadałem większość tych zeszytów,stanowiły wtedy namiastkę kultury zachodniej, niestety do dziś zachowały się tylko 2 szt. tym bardziej z wielkim sentymentem sięgnąłem po wydanie zbiorcze.
Książka pięknie wydana na dobrym papierze z ciekawym wstępem, opisem biograficznym twórców serii i co bardzo mi się podobało poszczególne odcinki poprzedzone archiwalnymi okładkami z zeszytów komiksowych. Tom I doskonale obrazuje zeszyt po zeszycie jak komiks w tamtych czasach ewoluuje od rozmazanych mało czytelnych postaci rysowanych przez Zbigniewa Sobala po piękny zachodni wygląd kreski Grzegorza Rosińskiego. Jako miłośnik Polskich komiksów z lat PRL, polecam to wydanie i czekam z niecierpliwością na Tom 2.
Po trylogii harcerskiej narysowanej przez Jerzego Wróblewskiego, zeszytem "Na zakręcie" do Żbika wrócił Bogusław Polch. "Na zakręcie", jako pierwsza część dylogii, jest pełna rysowniczych smaczków np. Bogusław Polch dostał okazję, żeby dać wyraz swojej motocyklowej pasji, ciekawie poradził sobie z upiornym fragmentem ze spalonymi zwłokami, przedstawił nazwy poszukiwanych w tamtym czasie medykamentów (nielegalny obrót lekami jest istotnym elementem fabuły),a w postaci Skiby zawarł być może zaczyn jednego z bohaterów "Funky'ego Kovala" (nie będę zdradzał którego). Sporo tu akcji i dynamiki, są wątki obyczajowe, choć scenariusz razi natrętnymi "zbiegami okoliczności". Całkiem ciekawy "Żbik", bez Żbika, bo słynny kapitan pojawia się na kartach tylko z nazwiska.