Najnowsze artykuły
- ArtykułyCo czwarty Polak pobiera e-booki i audiobooki z nielegalnych źródeł. Ta kampania ma to zmienićLubimyCzytać14
- Artykuły10 najlepszych książek września. Powrót króla kryminałuAnna Sierant4
- ArtykułyPewne sekrety zabierzemy do grobu. Stefan Ahnhem o twórczości, życiu i planach na kolejne lataEwa Cieślik1
- ArtykułyJesienne nowości i zapowiedzi Wydawnictwa MovaLubimyCzytać3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Martin Heinrich
1
4,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,0/10średnia ocena książek autora
8 przeczytało książki autora
11 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Planeta Wenus Dziełem Bogów- Kosmitów Martin Heinrich
4,0
Niezwykle spektakularne podejście do zawartego w tytule tematu. Bowiem wg autora książki, kilkanaście tysięcy lat temu, mocno zaawansowana technicznie cywilizacja pozaziemskiego pochodzenia, postanowiła nieco zmodyfikować nasz Układ Słoneczny. Mocarze ci spróbowali rozpalić Jowisza, i uczynić go … drugim Słońcem ! W tym celu doprowadzili do kosmicznej kolizji. Planeta X, znajdująca się wówczas w sąsiedztwie Jowisza, została skierowana w stronę gazowego olbrzyma. Ich zderzenie miało doprowadzić do przekroczenia masy krytycznej tego ostatniego, przez co miał on zapłonąć, właśnie jako drugie słońce ! … Jednak eksperyment nie zakończył się powodzeniem. Zamiast bowiem czołowo, Planeta X trafiła Jowisza uderzeniem bocznym, jakby bilardowym. Przez co jej jądro nie zostało zniszczone w oczekiwanym wybuchu, lecz odbite w przestrzeń, stając się… dzisiejszą Wenus. Śladem po tej nieudanej próbie jest np. Wielka Czerwona Plama na Jowiszu. I oczywiście sama Wenus, obracająca się w przeciwną stronę, niż pozostałe planety Układu Słonecznego.
Niestety, początkowa trajektoria tego nowo – powstałego obiektu była bardzo niestabilna, i poważnie zagrażała bezpieczeństwu innych okolicznych planet. W tym Ziemi. Pamiątką tych mrocznych, pełnych grozy czasów są mity i legendy, praktycznie z każdego zakątka naszego globu. Starożytni przekazali potomnym, że Wenus ( grecka Pallas Atena ) wyskoczyła z głowy Jowisza ( Zeusa ),a narodzinom tym towarzyszyły bardzo gwałtowne zaburzenia na niebie i Ziemi. Fiński epos Kalewala, pełen odniesień do powyższych wydarzeń, tak opisuje ten, ostatecznie jednak nieudany, kosmiczny zapłon : ” Ukko ( najwyższy bóg, utożsamiamy z Jowiszem ) skrzesał ogień od słońca, pragnąc w ten sposób rozpalić nowe słońce i księżyc.” W Ameryce Środkowej zaś, potężni bogowie nosili takie imiona, jak Wielka Czerwona Gwiazda ( Chac- Ek),Pierzasty Wąż ( Kukulcan ) czy Falistowłosy ( Chaska ). Na cześć Wenus, która co jakiś czas ( nieco ponad 50 lat ) niebezpiecznie zbliżała się do Ziemi, powodując przeróżne kataklizmy oraz trwogę jej mieszkańców.
Widząc tę złowrogą niestabilność orbity nowo powstałej planety, która w niedalekiej przyszłości mogła poskutkować nawet kolizją z innymi obiektami Układu Słonecznego, kosmiczni eksperymentatorzy ( bogowie ? ) wprowadzili ” korektę ” obiegu Wenus wokół Słońca. Na tor bardziej bezpieczny, niemal przyjazny, czyli ten współczesny. Potwierdzeniem tego zdarzenia mają być choćby słynne słowa zawarte w Biblii -” oto ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię „. Zaś pojawienie się na stałe, w bliskim sąsiedztwie, nowego kosmicznego obiektu – nie pozostało bez wpływu również i na orbitę naszej planety. Odtąd bowiem rok ziemski ma znaną nam dzisiaj wartość, zamiast wcześniejszych 360 dni…
Ponadto zdaniem Heinricha egipskie piramidy w Gizie są jakoby „pieczęcią ” nowego ładu planetarnego, bo obrazują w kolejności Merkurego, Wenus oraz Ziemię. To niejako ” kosmiczny zegar „, dokumentujący dokładną datę, kiedy nasz Układ Słoneczny stał się taki, jakim znamy go obecnie. W innym miejscu autor dowodzi także, dlaczego owe piramidy nie zostały zbudowane w sposób, w jaki przedstawia nam to oficjalna nauka ...Cóż, oczywiście nie we wszystko należy wierzyć bezkrytycznie. Ale po książkę sięgnąć warto, choćby dla poszerzenia horyzontów myślowych...
Planeta Wenus Dziełem Bogów- Kosmitów Martin Heinrich
4,0
Jazda po bandzie
W latach 90. Wydawnictwo Amber specjalizowało się w szeroko pojętej fantastyce i jak widać po książce Heinricha, trzyma się tej branży i dziś. Publikację o tak fascynującym tytule nabyłem przede wszystkim po to, aby się ubawić - i nie zawiodłem się w tej rachubie. Do dzieła z dziedziny fantastyki naukowej wiele jednak książce Heinricha brakuje, głównie z powodu braków po stronie "naukowej". Przedstawiając swój pomysł jako teorię naukową, autor daje przede wszystkim znać, że nie ma bladego pojęcia, czym jest teoria naukowa. Teorię naukową powinno dać się obalić (falsyfikowalność),trudno jednak powiedzieć to o koncepcji, że 13 tys. lat temu kosmici rąbnęli planetą Wenus w planetę Jowisz - koncepcji, której koronnym dowodem jest to, że orbita Wenus NIE JEST taka, jaka powinna być po takiej kolizji. Heinrich bez żenady wypisuje piramidalne bzdury, takie jak np. to, że Czerwona Plama na Jowiszu jest KRATEREM (po zderzeniu z Wenus),podczas gdy doskonale wiadomo (bo WIDAĆ TO NA ZDJĘCIACH przesłanych przez sondy kosmiczne),że Plama się OBRACA i jest to coś w rodzaju wielkiego cyklonu. Owszem, jego trwałość jest na razie zagadką dla nauki, ale to jeszcze nie znaczy, że od razu ma on istnieć od 13 tys. lat, bo na to nie ma żadnych dowodów. Inną bzdurą jest stwierdzenie, że według Talesa z Miletu budulcem Wszechświata jest WODÓR, w sytuacji, gdy doskonale pamiętamy, że filozof ten mówił o WODZIE. Starożytni Grecy w ogóle nie znali pierwiastków w dzisiejszym pojęciu, a teoria atomistyczna Demokryta była jedynie spekulacją nieopartą na żadnych znanych wtedy przesłankach i nie znajdowała uznania w oczach współczesnych. W jeszcze innym miejscu Heinrich pisze, że promieniowanie wyemitowane przez wybuchającą hipernową "rozprzestrzenia się w galaktyce z prędkością 1000 razy większą od prędkości światła" - z chęcią zobaczyłbym odsyłacz bibliograficzny do ARTYKUŁU NAUKOWEGO, w którym opublikowano z ODPOWIEDNIM UDOKUMENTOWANIEM tak niezwykłe odkrycie. Ciekawe, że nigdy o nim dotąd nie usłyszałem, mimo iż interesuję się astronomią i dziejami Wszechświata, i przeczytałem na ten temat kilkadziesiąt książek... Niestety takich referencji w książce Heinricha brak. Znajdziemy w niej za to kolejne dyletanckie dywagacje o tym, jakim cudem prymitywne ludy mogły wznosić wielkie budowle w rodzaju egipskich piramid i jakież to cudowne informacje o Kosmosie są w tych budowlach zakodowane (nie wiadomo tylko, po co, skoro późniejsze kultury nie były w stanie ich rozszyfrować i "udało się to" dopiero dziś, gdy mamy już te informacje zdobyte dzięki rzetelnym badaniom). Jeśli kogoś bawią pseudonaukowe spekulacje oparte na selektywnym doborze pasujących faktów i przemilczaniu niepasujących, może spokojnie uznać, że ocena książki Heinricha jako pozycji fantastyczno-komicznej wynosi 7 lub może nawet 8 gwiazdek. Jednak pod względem rzetelności i sensowności dzieło to zasługuje na słabą 1 - i to tylko dlatego, że zera przyznać się nie da.