Forteca w źrenicy czasu C.J. Cherryh 7,1
ocenił(a) na 57 lata temu Ta książka jest nudna. W zasadzie na tym jednym krótkim zdaniu mogłabym zakończyć moją opinię, ale jako że (w ramach dawania drugiej szansy),zaczęłam czytać drugi tom, który jest chyba jeszcze nudniejszy od pierwszego, poczułam potrzebę napisania paru słów.
Gdybym nie czytała innego cyklu tej autorki, omijałabym ją po tej książce szerokim łukiem. Jednakże ogromnie spodobała mi się "Morgaine", i dlatego, zaciekawiona, sięgnęłam po inną serię Cherryh z gatunku fantasy.
Początek zapowiadał się obiecująco. Oto stary mag, prowadzący pustelniczy żywot w opuszczonej twierdzy, przeprowadza tajemniczy rytuał, w wyniku którego powołuje do istnienia Formę -młodzieńca o imieniu Tristen. Czym jest Forma? Dlaczego mag stworzył naszego bohatera, jaki przyświecał mu cel? Czemu starzec ma obsesję na punkcie zamykania okien, co by nie wpuszczać do środka czegoś złego? Niestety, nie dowiemy się tych rzeczy, a na pewno nie prędko, gdyż dosyć szybko mag pada ofiarą swojego równie tajemniczego i bezcielesnego wroga. Tristen zostaje sam w świecie, który stanowi dla niego zagadkę i wyrusza przed siebie, właściwie bez celu...
Brzmi ciekawie, prawda? Sam pomysł jest naprawdę fajny, gorzej jednak z realizacją. Nie wiem czemu, ale książka ta jest napisana w sposób, który zupełnie nie potrafił mnie zainteresować. Czytelnik jest zarzucany nazwami, imionami, które nic mu nie mówią. Postacie toczą jakieś długie rozmowy, być może o niczym, robią rzeczy, które mogą mieć znaczenie, ale wcale nie muszą. Coś się dzieje -ktoś kogoś atakuje, ktoś z kim walczy, ale nie do końca wiadomo kto i po co. Akcja toczy się bardzo powoli i gdy już coś się wydarza, czytelnik jest tak znudzony, że nie jest to w stanie go naprawdę zainteresować. Pod koniec niby wyjaśnia się, o co tam chodziło, i kim jest Tristen, ale i tak można odnieść wrażenie, że najważniejsze rzeczy nadal pozostają niejasne.
Poczucie zagubienia potęguje jeszcze postać głównego bohatera Tristena, który dosłownie urodził się wczoraj, stąd też często nie ma pojęcia o najbardziej podstawowych rzeczach. Owszem, uczy się i zmienia. Dodatkowo autorka wyposażyła go w jakże wygodną zdolność do przypominania sobie wiedzy i umiejętności jego poprzedniego wcielenia w chwilach, kiedy akurat jest mu to potrzebne. Niby jest to uzasadnione fabularnie, ale nadal mnie irytuje. Może wynika to z faktu, że Tristen jest typem postaci, którego szczególnie nie lubię, taką zabłąkaną sierotką, która wszystkiemu się dziwi. Pozostali bohaterowie są raczej typowi i zbyt słabo zarysowani, aby można było o nich coś powiedzieć.
Jak już wspominałam, postanowiłam dać szansę drugiemu tomowi, ale raczej nie spełni on moich oczekiwań. Wydaje mi się, że cykl o Fortecach ma potencjał, ale autorka zbytnio skupia się na nużących dyskusjach i nic nie wnoszących scenkach obyczajowych, co w moich oczach grzebie całą serię. Całości nie pomaga jeszcze bombardowanie czytelnika imionami władców, nazwiskami rodów i nazwami różnych ludów i miejsc, które nic mu nie mówią i w których ciężko jest się połapać, o ile w ogóle. Jeśli zaś chodzi o główny wątek fabularny, to nie jest to nic, czego nie mieliśmy w innych książkach typu high fantasy.
Uważam więc, że to jedna z najnudniejszych i najbardziej męczących serii fantasy, na jakie się natknęłam. Polecam tylko wytrwałym i zagorzałym wielbicielom C.J. Cherryh.