Planety James Finney Boylan 6,1
ocenił(a) na 77 lata temu Po książkę sięgnąłem z polecenia, nie pamiętam w tej chwili czyjego, poza tym, że była to kobieta. Przeczytawszy jej krótki opis :"Kiedy chora z miłości Edith Schmertz decyduje się na ryzykowny skok spadochronowy, daje początek łańcuchowi wydarzeń, których nie można powstrzymać. Powoduje, że liczne orbity ludzkich planet porzucają swój naturalny bieg." i tak dalej... Pomyślałem sobie, że będzie to coś dość normalnego, przewidywalnego, powieść z typu "obyczajowych", jakie niektóre zwłaszcza kobiety, tak lubią... Nic bardziej mylnego. Można by i być może należy nazwać ją/określić jako obyczajową, ale zdecydowanie nie jest ani normalna, ani przewidywalna. Wręcz przeciwnie. Jest mówiąc potocznie - Zakręcona jak słoik weków na zimę. Pierwsze co mi się nasunęło po jej przeczytaniu to, że autor/autorka (o tym dalej) być może nawdychał się oparów z będącego niejako tłem wydarzeń pożaru kopalni w stanowiącym scenę (i istniejącym naprawdę) miasteczku Centralia. Książka jest dziwna, gęsta niczym dym, momentami niepokojąca, nieco surrealistyczna, jeśli można tak powiedzieć. Druga rzecz jaka mi się nasunęła... To obawa, podejrzenie, że coś jest ze mną nie tak. Hipochondrykiem nie jestem, ale zacząłem podejrzewać, że być może cierpię na jakąś chorobę psychiczną - bo czytając ją, przez większość czasu, uśmiechałem się pod nosem, choć nie jest na pozór w ogóle zabawna. Pogodzony z myślą, że być może jestem psycho lub socjo (patą) zerknąłem na tył książki i wpadło mi w oko takie oto zdanie, podsumowanie. "Wyobraźnia Boylana jest żywa, pełna komizmu i zadumy... niezwykle twórczy pisarz". Eureka, odetchnąłem z ulga. A więc nie tylko ja dostrzegłem ów komizm. To nie ja, autor/autorka jest po prostu ukrytym, jak ja to nazywam - szydercą. I choć próbuje z tym walczyć, skrywać to mimochodem przebija się to, wychodzi na jaw w Jego/Jej pisaniu. Trzecie co mi się nasunęło, skończywszy - tak na marginesie dość cienką, choć pełną treści, klimatu, obserwacji, przemyśleń (i komizmu, nie jestem psychopatą) książkę to, że... Tak właściwie, nie do końca jestem pewien o czym ona jest. Na 100% dalej nie jestem pewien, ale przemyślawszy sprawę, myślę, że o wielu rzeczach. Co oczywiste o ludziach (zbiór, podobnie jak książka mniej lub bardziej odjechanych, barwnych postaci),o tym jak ich czyny i losy wpływają na siebie. Ale nie tylko. O wielu innych rzeczach też. Jakich konkretnie... Myślę, że zależy to od czytelnika. Każdy znajdzie tu zapewne, doszuka czegoś innego. I na tym, (między innymi) polega swoisty urok tej książki. Poza tym, że jest zwariowana. I nienachalnie, skrycie komiczna (to nie ja). Sporo tu być może ma do czynienia również osoba autora/autorki. Wspominam o tym na wypadek, gdybyście szukali Jej innych książek. Do pewnego momentu (przed zabiegiem/procesem zmiany płci) występowała Ona pod imieniem i nazwiskiem - jak na okładce - czyli James Finney Boylan. Od tamtej pory (obecnie) jako Jennifer Finney Boylan. Tyle w temacie. Książka... Ma kontynuacje, gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej o losach (nie wiem czy wszystkich) bohaterów. Ale równie dobrze można poprzestać na tej, pozostawić pewne niedopowiedzenie, zadowolić zakończeniem jakie zafundowała nam autorka/autor. Wrócić do niej pewnie nie wrócę, ale jeśli ktoś lubi książki inne, nieco zakręcone, klimatyczne, dziwne... Polecam :)