The Immortals Chris Riddell 7,0
Świat Kresu wszedł w epokę pary! A w pewnym sensie też atomu, bo źródłem energii są kontrolowane eksplozje burzywa, czyli błyskawicy w stałej postaci. 500 lat po wydarzeniach opisanych w trylogii o Rooku burzywo jest wydobywane w kopalniach, bezkresny niegdyś Kresobór kurczy się pod naporem rosnących miast, w jednym miejscu rozwija się prusko-nazistowski reżim, w innym zamordystyczna tyrania czytająca w myślach poddanych. Prości ludzie, których losy utrudnia postęp techniczny, w ślad za tajemniczymi przewodnikami zmierzają na ziemie obiecane. Dowiadujemy się więcej o powstaniu życia na Kresie, a nawet o samej strukturze Kresu - znowu bowiem część postaci to badacze i naukowcy, z których największe wrażenie robią pewnie śmiałkowie, którzy postanawiają zejść po urwistej ścianie Kresu i sprawdzić, co czeka ich na dole. Dodatkowo jeszcze autorzy zamykają niektóre niedomknięte wątki oraz przypominają postaci i miejsca z poprzednich tomów.
Świat tętni życiem dzięki sensownym i barwnym szczegółom (np. w II tomie serii dowiedzieliśmy się, że pokruszone burzywo zmienia każdą ciecz w czystą wodę; teraz górnicy pracujący w kopalniach burzywa są narażeni na to, że krew zmieni im się w wodę, i po paru latach pracy zaczynają przez to chorować na płuca).
Trochę gorzej jest z fabułą, która jest bardzo epizodyczna, a przy tym wydaje się zorganizowana tak, żeby na pewno bohaterowie mogli zwiedzić wszystkie ważne miejsca na Kresie, tak jakbyśmy mieli do czynienia ze zbeletryzowanym przewodnikiem. Poza tym większość chwytów fabularnych widzieliśmy już wcześniej - dążący do wojny gobliński przywódca, przyjaźń chłopca z banderzwierzem, dziwne zjawiska pogodowe itp.
Najgorzej jest natomiast z bohaterami, bo Nate Quarter nie umywa się do Rooka i Quinta, nie wspominając już o Strużku. Częściowo wiąże się to z koncepcją świata i fabuły - Nate jest tylko drobiną w trybach wielkich zdarzeń politycznych i społecznych. Na początku książki bardzo to nużące, bo z jednej strony mamy wielkie machinacje na poziomie państwowym, a z drugiej strony Nate'a, który dzielnie pracuje w fabryce i zapisuje się do drużyny sportowej, pitu pitu.
Nate'owi towarzyszy mu spory zastęp innych postaci, w większości płaskich, choć sympatycznych - piękna i harda dziewoja Eudoxia, sponiewierany goblin z kopalni, wspomniany już banderzwierz, rubaszny podniebny pirat i pewnie najciekawszy z nich wszystkich Profesor, niegdyś zdolny uczony, który zmarnował swoje życie na hazard, a teraz szuka zaginionego brata - jednego z tych, którzy wypuścili się na wyprawę w dół urwiska.
W ogóle wątek zmarnowanego życia i upadku pewnych ideałów przewija się dosyć często, również w przypadku innych postaci - podniebny pirat w niczym nie przypomina szykownych bohaterów z czasów Quinta i Strużka; wędrowny uczony bibliotekarz Zelphyius Dax ucieka przed żarłocznym przemysłem; właściciel kopalni burzywa po bliskim spotkaniu ze śmiercią żałuje, że nie dbał lepiej o górników; no i wreszcie tytułowi Nieśmiertelni mają czego żałować...
Krótko mówiąc, świat przedstawiony i atmosfera są rewelacyjne, gorzej natomiast z fabułą i postaciami, szczególnie zaś głównym bohaterem, który wypada wyjątkowo mało wyraziście. Mimo wszystko lektura przyjemniejsza, niż się spodziewałam, i godne zakończenie serii.
A takim przynajmniej miało być - tyle że po paru latach Stewart i Riddell stwierdzili, że jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa, i machnęli kolejną trylogię. Po powtórzeniu wszystkich poprzednich Kronik Kresu pora wreszcie po raz pierwszy zapoznać się z cyklem o Cadzie Quarterze...