Oświęcim. Pamiętnik więźnia Halina Krahelska 7,6
ocenił(a) na 930 tyg. temu “Oświęcim. Pamiętnik więźnia” to książka opracowana przez Halinę Krahelską. Jest to fabularyzowany reportaż, pamiętnik dwudziestoletniego chłopaka, który po jedenastu miesiącach pobytu został zwolniony w 1941 roku z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Wrócił do domu jako cierpiący, z odbitą nerką, nie mający nadziei na poprawę swojego stanu chłopak. Pogodzony ze zbliżającą się śmiercią. Opisał swoje świadectwo i utrwalił wspomnienia obozowego męczeństwa, abyśmy nigdy nie zapomnieli. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna, za to, że powrócił do najtrudniejszych wspomnień i opisał wszystko od początku do końca: od zatrzymania po zwolnienie z obozu i powrót do domu.
Nasz nieznany z imienia bohater przenosi nas w czasie do realiów piekła Auschwitz. Człowiek przebywający całe życie na wolności nie jest w stanie zrozumieć, jak bardzo w więźniu zakorzeniają się pewne zachowania. Cząstka serca chłopaka i jego duszy została tam z współwięźniami. Każda upływająca godzina przypomina. Wspomnienia wracają: 5:00 pobudka i śniadanie, 7:00 apel i zbiórka do pracy, 12:00 obiad itd. A wystarczyło znaleźć się o nieodpowiedniej godzinie w nieodpowiednim miejscu, aby zostać schwytanym przez Niemców i wywiezionym. Bo nasz bohater żadną działalnością nie zawinił, ot zwykła uliczna łapanka. “Oświęcimniaki” jak pisze nasz bohater, byli zapewniani o tym, że ich dalszy los zależy od nich samych. Wystarczyło wykazać się posłuszeństwem, pracowitością i bezwzględną karnością. Podstawową zasadą na przetrwanie było to, aby niczym się nie wyróżniać: nie być ani silnym ani słabym, nie być pięknym ani brzydkim, nie być szczególnie zręcznym ani wybitnie niedołężnym. Jeśli ktoś się wyróżniał to Niemcy od razu zwracali na niego uwagę i nawet to było traktowane jako przewinienie. Trzeba było też poradzić sobie z ciągłym uczuciem strachu, bo straż obozowa wyjątkowo dbała o to, aby strach nie opuszczał więźniów. Niemcy byli bezlitośni wobec obozowiczów. Doprowadzali ich do stanów, w których przestają działać wszelkie hamulce: wstydu, godności czy rozsądku. Niewystarczające racje żywnościowe pozbawione wartości odżywczych, brak higieny spowodowany zimnem, brakiem mydła i wspólnymi ręcznikami. Wybór kar, którymi posługiwano się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu zatrważa. Najdelikatniejszą z nich była pracująca niedziela, czyli odebranie jedynego dnia wolnego od ciężkiej pracy. Kolejne kary wiązały się z wystawianiem na odizolowaniu w ciemnym karcerze lub wielogodzinne próby fizyczne i wytrzymałościowe.
Bardzo trudno czytało mi się także fragmenty świadectwa, w których było opisane również okrucieństwo Polaków względem siebie. Strach przed torturami powodował, że rodacy krzywdzili swoich współtowarzyszy i potrafili być równie okrutni w swoich czynach co Niemcy. A jeśli ktoś się temu sprzeciwił, tak jak przyjaciel naszego bohatera, czekała go publiczna śmierć z ręki niemieckiego strażnika.
Ogromnym zaskoczeniem były dla mnie zamieszczone w pamiętniku informacje o wypuszczaniu więźniów na wolność. Przeczytałam wiele książek z gatunku literatury obozowej, ale dopiero w tym świadectwie młodego więźnia Auschwitz dowiedziałam się, że istniała taka możliwość. Niewielu miało taką szansę, ale właśnie dzięki nim wiemy o uczuciu beznadziejności, które towarzyszyło im każdego dnia. Wrócili do domu, często tylko po to, aby spokojnie umrzeć w ciepłym łóżku.
“Oświęcim. Pamiętnik więźnia” to książka, którą czyta się z ogromnym poruszeniem. Nie ma w niej bestialskich opisów, mogą po nią sięgnąć zarówno dorośli czytelnicy, jak i młodzież. Ta historia zmusza do myślenia, do refleksji nad sensem ludzkiego cierpienia w imię bohaterstwa. Jestem ogromnie wdzięczna za ten pamiętnik, za słowa opisujące okrucieństwo jakie dotknęło więźniów. Żyjemy w czasach, w których historię próbuje się zatrzeć, zapomnieć, wymazać. Nie pozwólmy na to. Sprawmy, aby ten pamiętnik trafił do jak największej liczby czytelników.