Rex Cathleen Lewis 7,2
ocenił(a) na 713 lata temu Rex to opowiedziana przez matkę historia jej syna, niewidomego autystycznego chłopca, który miał nie chodzić, którego wychowanie miało być jednym wielkim pasmem trudności.
I rzeczywiście, Cathleen nie miała lekko. Nie potrafiła sobie odpowiedzieć na standardowe w tej sytuacji pytanie, dlaczego ona, dlaczego jej syn? Jak ma sobie radzić z tak wielkim wyzwaniem i odpowiedzialnością, tym bardziej, po rozstaniu z mężem? ( nie potrafił sprostać wychowaniu Rexa). Nie wiedziała dlaczego Bóg pozwala na takie nieszczęścia, skazuje nowo narodzone dziecko na alienację i wyobcowanie, na samotność i życie w ciemności?
Co zrobić kiedy rodzic tak bardzo oczekujący dziecka ma świadomość, że nie będzie mógł spełnić swoich marzeń i oczekiwań w stosunku do nowo narodzonego potomka. Kiedy nie ma żadnej gwarancji, że dziecko będzie normalnie funkcjonowało, kiedy nie ma w jego życiu a zarazem w życiu rodzica nic pewnego. Od tego czasu wszystko staje się inne, nieprzewidywalne i przede wszystkim podporządkowane wychowaniu syna.
Jak wielkie pokłady miłości ma w sobie matką, jak wielką wolę walki o dobro i szczęście swojego dziecka?
Cathleen przebyła długą drogę od narodzin syna, przez złość i groźby kierowane w stronę Boga do momentu zrozumienia, do momentu kiedy wszystko nagle zaczęła pojmować inaczej i widzieć ślepotę i autyzm swojego syna jako coś pozytywnego. Jako coś, co przede wszystkim pozwoliło jej poznać samą siebie i zrozumieć, co jest w życiu najważniejsze.
Do tego czasu sama żyła w ciemności, dopóki nie odnalazła właściwej drogi do Boga i do swojego syna. Dopóki nie zrozumiała, że życie nie polega tylko na spełnianiu oczekiwań innych i swoich własnych. Że życie to ciężka walka ale jakże pełna radości i pogody ducha, jeśli tylko potrafi się je dostrzec i je uwierzyć. Ze zmienić trzeba nie świat i otoczenie ale swoje wobec nich wymagania, że prosić powinna Boga nie o uzdrowienie swojego syna, ale o możliwość dotarcia do niego, zrozumienia jego potrzeb i kochania go.
Czy w tak trudnej sytuacji serce może się wypełnić nadzieją bez wiary? Cathleen uwierzyła, że jest jakiś plan co do życia jej syna. I tak było. Albo zaufasz albo nie masz szans…
Nauczyła się cieszyć każdym maleńkim sukcesem syna a jego śmiech był dla niej największym szczęściem, czymś dla czego warto było się poświęcać i czekać na efekty ciężkiej pracy.
Rex okazał się dzieckiem nadzwyczaj uzdolnionym – muzycznym sawantem. Bo oprócz upośledzenia w postaci autyzmu obdarzony został słuchem absolutnym. W wieku kilku lat potrafił bezbłędnie zagrać utwór raz usłyszany, potrafił każdy utwór zagrać w dowolnej gamie.
Jego rozwój od wczesnych lat dzieciństwa to ciężka walka o przetrwanie w normalnym świecie, o zwykły rozwój psycho - motoryczny ale to również dbanie o rozwój jego nadzwyczajnego talentu, pobieranie nauk gry na fortepianie, dawanie koncertów.
Dla tego małego chłopca muzyka okazuje się językiem, dzięki któremu może porozumiewać się ze światem. To jego płaszczyzna porozumienia, most, łączący go z normalnością, z rzeczywistością, a tak naprawdę z życiem.
Takie historie to wielki krok w stronę przekonania wszystkich, że można, że takie rzeczy, z pozoru nierealne, są naprawdę możliwe. Ukazują jak bardzo mały chłopiec, oddany swojej pasji, pełny radości i optymizmu może wpłynąć na innych ludzi, na otoczenie.
Ta powieść mnie natchnęła w jakiś szczególny sposób. Ukazała pewną drogę, uświadomiła pewne rzeczy, bardzo ważne.
Jest pełna ciepła i nadziei. Myślę, że jest w stanie dodać otuchy i odwagi do codziennej, nawet zwyczajnej walki każdemu człowiekowi, ukazując niezłomną postawę matki, niepokonanej, choć wątpiącej i wielokrotnie myślącej o tym, by się poddać aczkolwiek upartej i wytrwałej w dążeniu do celu.
„… w naszym żuciu zdarzają się chwile poruszające najgłębsze zakamarki duszy. Chwile, przy których reszta świata wydaje się pyłkiem. Chwile gdy przeszłość należy do odległych wspomnień, a przyszłość staje się daleka i nieistotna. W takich momentach wiemy to, co powinniśmy wiedzieć, i zapominamy o tym, co należy zapomnieć. Przypomina to otarcie się o wieczność, jakby czas został zawieszony, a Bóg patrzył nam prosto w oczy z uśmiechem, który nie pozostawia cienia wątpliwości, że wszystko jest takie, jakie być powinno.”