Nekromeron czyli jak pacyfista zostaje wielkim nekromantom... a dodatkowo jak ten sam człowiek nauki dowiaduje się że nie wszystko czego umysł nie ogarnia jest nieprawdziwe...
O książce można by pisać wiele jednak najważniejsze - zdecydowanie kawał porządnie napisanego fantasy, w którym dobry humor jest na porządku dziennym, bo jak można się nie zaśmiać gdy czyta się coś takiego:
(złodziej) "Ma taki niezwykły zawód: znajduje przedmioty, jeszcze zanim właściciele zdążą je zgubić"
A takich wstawek jest w książce od groma... poza tym każda postać to zupełnie inna paleta barw i odczuć dla czytelnika... mamy tutaj taką różnorodność że aż trudno byłoby mi wskazać po przeczytaniu ulubieńca... może to być golem-lokaj-ekonom... lub duch władający tajemniczym językiem recept... czy może mumia-dziadek-nekromanta... albo duet minotaur-generał wraz z troglodytą-ademptem-nekromantom... wachlarz jest ogromny i każdy znajdzie coś dla siebie...
Mieszane odczucia, nie do końca przekonała mnie ta książka. Zabawne, ilekroć spotykam się z ocenami podkreślającymi walory humorystyczne danego tytułu, tym mniej on do mnie przemawia. Przede wszystkim miałem wrażenie, że fabuła zbyt wolno się rozkręca, co dla wielu czytelników może być czynnikiem zniechęcającym. Tymczasem naprawdę zabawnie zaczyna być dopiero pod koniec książki, co będzie nagrodą dla tych, którzy pochopnie nie przerwą lektury. Jest potencjał, ale gdyby przyszło wyjechać na bezludną wyspę z kuferkiem książek, tej zapewne bym nie zabrał.