Bale maturalne z piekła Meg Cabot 5,4
ocenił(a) na 67 lata temu Ogólnie nie jest to jakoś szczególnie fenomenalne, jeśli chodzi o całość, bo przynajmniej jedno opowiadanie trochę przynudzało, jednakże taki odskok od całych serii, dobrze robi na mózg.
"Jesteś wcielonym złem, pomyślała. Masz prawdziwy talent do wywoływania nieszczęść. Znasz cierpienie na wylot."
Na pierwszy ogień opowieść autorstwa Stephenie Meyer pt. "Piekło na ziemi". Nie czytałam sagi Zmierzchu, ale panuje zapoznać się z treścią, gdyż film widziałam, więc i wypadałoby zaznajomić się z powieścią. Czytałam za to Intruza i była to naprawdę świetna książka. Tę opowieść przyjemnie się czytało, a z każdą stroną było coraz bardziej interesująco. Muszę przyznać, że byłaby to ciekawa książka, gdyby autorka postanowiła zrobić z tego coś więcej. Na moje szczęście nie musiałam się martwić balami, bo najnormalniej w świecie na niego nie poszłam, bo i po co, chociaż gdybym poznała jakieś diabła to z przyjemnością cofnęłabym czas i wbiła się nawet w kieckę i szpilki, a co.
"Dlaczego jej nie posłuchałam? Co ja sobie myślałam?
Oczywiście, właśnie w tym problem, w ogóle nie myślałam.
Pozwoliłam, żeby emocje wzięły górę nad rozsądkiem."
Kolejna opowieść autorki Meg Cabot pt. "Córka Likwidatora", była nieco nudna, do bólu przewidywalna i niezbyt interesująca. Kartki przewracało się szybko, gdyż autorka ma przyjemny styl, jednakże... na mnie nie zrobiło to wrażenia. Rozczarowanie po przeczytaniu świetnej książki "Nienasyceni", którą pochłonęłam prawie w całości... przyszło natychmiastowo i zgasiło mój zapał na dalsze opowiadania, aczkolwiek... dobrnęłam do końca.
"W tej chwili jest w próżni, tak jak ty, jak świeca niezdmuchnięta do końca"
Następne w kolejności do odstrzału jest "Madison Avery i Żniwiarz ciemności". Jest to bodajże fragment książki "Umarli czasu nie liczą" (ale pewności nie mam) autorstwa Kim Harisson. Pierwotnie seria nazywa się Madison Avery i przyznam, że ta książka chodzi za mną od dawna. Niestety nie miałam okazji jeszcze jej dorwać, ale przeczytana opowieść zapewniła mnie, że prawdopodobnie będzie to tego warte. Lekki i przyjemny styl, może odrobinę zbyt przewidywalne i irytujące zachowanie bohaterki, jednakże myślę, że to będzie dało się przeboleć. No i od razu polubiłam Barnabe.
"W ten sposób pragnęła pokazać, że prawdziwą miłością kieruje przeznaczenie i jeśli ktokolwiek się wtrąca, robi to na własne ryzyko."
Przed ostatnią opowieścią jest "Bukiecik" autorki Lauren Myracle, która zmroziła mnie do szpiku kości. Autorka w zaledwie pięćdziesięciu stronach przyprawia czytelnika o gęsią skórkę i paraliżujące uczucie przerażenia, po czym ten zastanawia się czy w domu nie ma żadnego... bukiecika. Jest to jedyna opowieść w tym zbiorze, która kończy się w taki sposób i która przyprawia o dreszcz przestrachu. Nie zmienia to faktu, że napisane jest świetnie, trzyma w napięciu do końca, choć ja bym to troszkę pociągnęła, bo wydaje się urwane.
"Pomyślała, nie po raz pierwszy, że życie powinno być wyposażone w zapadnię. Taką małą klapę ewakuacyjną, przez którą można by się było ulotnić, kiedy już zrobiło się z siebie kompletną idiotkę."
I ostatnie "Super dziewczyny nie płaczą" autorki Michele Jaffe wywołała u mnie huragany śmiechu. Cytatami można by było wytapetować ścianę. Humorystyczny styl autorki od razu do mnie przemówił. Na zakończenie była to świetna, długa i trzymająca w niepewności do końca opowieść.
http://a-c-blake.blogspot.com/2016/08/zbior-opowiadan-bale-maturalne-z-pieka.html