Kto się śmieje ostatni Trish Wylie 6,2

ocenił(a) na 47 lata temu To jest chyba pierwszy harlequin, który w swoim dwudziestoletnim życiu, miałam okazję przeczytać. Ten gatunek odstraszał mnie trywialnością. Czytanie o miłości tylko i wyłącznie było dla mnie nieco przerażające. Oczywiście kłaniam się z szacunkiem przed Szekspirem, bo "Romeo i Julia" nie było niczym innym jak historią wyjątkowo tragicznej miłości. Z biegiem lat na potrzeby uczniów w szkołach, tak, żeby tylko się nie nudzili, wynajdywano więcej treści w treści. Tak myślałam przynajmniej do gimnazjum. Dzięki Bogu człowiek z wiekiem mądrzeje...
Na przestrzeni lat powstało wiele wyjątkowych historii o miłości. To jeden z najbardziej popularnych tematów. Zaczęło się od Adama i Ewy, mówiono też, że Odyseusz i Penelopa, to była miłość, której nie zwiodłyby najpiękniej śpiewające syreny, znamy też dobrze przykład miłości, w której traci się zdrowy rozsądek, Rose i Jacka Dawsona na Titanicu, poznaliśmy burzliwą miłość Edwarda i Belli, o której świat huczał (zestawienie światowej klasy, tak wiem).
Są historie, które uwielbiamy i kolejny raz możemy wylewać hektolitry łez, przy czasem zbyt naiwnej historii. Ja na Titanicu za każdym razem zużywam paczkę chusteczek i pomyślałoby się, że harlequiny są u mnie na porządku dziennym. Historia o miłości musi coś w sobie mieć, jakiś dramatyzm, coś co sprawi, że nie będzie to tylko wielkie Ech! i Ach! Moje serce tak łatwo się nie topi. Dlatego ta oto książeczka, która w wydaniu kieszonkowym ma zaledwie 250 stron, musiała odczekać niemal dwa lata, żebym zebrała się w końcu na odwagę i podjęła męską decyzję. Przeczytam. Szybkim ruchem, wyciągnęłam ją z biblioteczki, bez zawahania, bo decyzja już podjęta. Cofnąć się nie można. I czytam:
Córka burmistrza Nowego Jorku, Miranda, ułożona kiedy trzeba, rozpieszczona, kiedy nikt nie patrzy, całkiem inna sam na sam. Życie w świetle kamer nie jest łatwe, to ogromna presja i czasem tylko taniec, a raczej wyginanie się w zwolnionym tempie na stole, z dużą ilością %% we krwi, jest w stanie zmniejszyć ilość substancji stresogennych w organizmie.
Kiedy zbliżają się kolejne wybory, nikt nie może dopuścić, aby Miranda, powtórzyła swój wybryk. Dostaje nowego ochroniarza, którego przypadkiem już poznała. Sytuacja staje się nieco niezręczna, tym bardziej, że jej nowa "niańka", to bardzo przystojny mężczyzna.
Lekka powieść, to pierwsze co się nasuwa, po drodze spotykamy się z wątkiem narkotykowym, gdyby tylko był bardziej rozbudowany, może pożałowałabym straconych minut, na zbieraniu się na odwagę do przeczytania tej książki.
O miłości pisano na wiele sposobów, ten fizyczny aspekt, też został omówiony niemal doszczętnie. Trish Wylie w książce "Kto się śmieje ostatni" stworzyła przewidywalną opowieść o bogatej dziewczynie, która jest zupełnie inna niż kreują ją kamery. Dość oklepany temat, ale czyta się całkiem dobrze i co najważniejsze szybko. Polecam jeśli tylko ktoś chce się odprężyć.