W starym kraju J. B. Priestley 7,0

ocenił(a) na 75 lata temu Kiedyś, gdy zaczynałam swoje zawodowe życie, uczestniczyłam w Bardzo Ważnym Spotkaniu Niezwykle Ważnych Ludzi. Co chwilę wybuchały jakieś dyskusje, na poziomie oczywiście i na argumenty. Podczas jednej z takich "ożywionych konwersacji" otworzyły się drzwi i wszedł zdyszany kolejny Ważny Człowiek lecz zanim usiadł, powiedział: a ja się nie zgadzam i potem gadał przez kolejne 15 minut. Zgubiłam wtedy buty. Jego wywód trzymał się kupy aczkolwiek w luźny sposób nawiązywał do dyskusji (w której nie uczestniczył). Nikt mu nie przerwał, co więcej, rozmowa zeszła na zupełnie inne tory i toczyła się z pół godziny. Zapytałam potem mojego szefa, czemu narzekając wciąż na brak czasu, pozwolili człowiekowi na dygresje od czapy i na tą całą szopkę potem? A on mi na to: bo w życiu czasem potrzeba trochę folkloru.
To zdarzenie przypomniało mi się zaraz na początku lektury "W starym kraju", której bohater wyrusza z Australii do Anglii, by odszukać ojca (i siebie przy okazji). Już na początku Tom stwierdza, że musi postępować i żyć inaczej niż dotąd i podejmować decyzje, których wcześniej za nic by nie podjął i tylko wówczas będzie miał szansę na szczęśliwy finał. Okazało się to słusznym wyborem. (Trochę takie Kubusiowe: "Jeżeli szukasz Domu, a znajdujesz Piaszczysty Dołek, zacznij szukać Dołka. W ten sposób będziesz pewny, że Dołka więcej nie znajdziesz. Natomiast znajdziesz wtedy być może coś, czego wcale nie szukasz, i może to będzie właśnie to, czego szukasz naprawdę.)
Tom wpuścił do swojego życia całkiem dużo folkloru i dużo wygrał, choć pozornie ludzie, z którymi się spotykał odciągali go od jego celu, byli "Piaszczystym Dołkiem". Nie mylcie jednak postępowania Toma z biernością, z zawierzaniem się losowi (choć na ten temat możnaby długo dyskutować). Tom nie był trzciną, która przyzwyczaja się do każdych warunków i której wiotkość zapewnia przetrwanie.
Uwielbiam książki, które da się czytać na wielu płaszczyznach. "W starym kraju" można potraktować jako rzecz o poszukiwaniu ojca, jako drogę do samego siebie a także jako zbiór prostych, pozornie przypadkowych mądrości. Wspaniałe jest to, że są one napisane jakby na marginesie, jakby były miłym skutkiem ubocznym opowiadanej historii. Ta o zejściu z utartej ścieżki, o wydostaniu się z tego kokona, w którym się często zamykamy, jest na samym początku i można ją odczytać jako życiową wskazówkę lub jako smaczek do rozpoczynającej się właśnie historii. Oczywiście im dalej w las tym jest ciekawiej ale nie ma za grosz moralizowania, pouczania itd. Jak ktoś się skupi na szukaniu ojca i tych wszystkich przygodach, może w ogóle wielu z tych rzeczy nie dostrzec.
Osobiście jestem zachwycona. Może nie tak jak "Posłańcem" (choć jeszcze nie wiem) ale bezpretensjonalność i mądrość tego tekstu są urzekające. Kolejna lektura, utwierdzająca mnie w przekonaniu, że nie ma to jak stara sprawdzona klasyka. Polecam.