Wystawiam trzy gwiazdki, bo młodą polską poezję należy wspierać i promować. Ale czy na pewno młodą? Wystarczy spojrzeć na metryki niektórych z pomieszczonych w książce twórców i przypomnieć sobie, ilu geniuszy i rzeczywistych poetów minionych pokoleń w ich wieku gryzło już piach. Ale coż: jak się nie ma, co się lubi...
Tytuł jest też chyba mocno na wyrost, bo żeby tak na początku wieku być już przekonanym, że bohaterzy ci się ostoją jako czytani wciąż twórcy za lat 10 - 40 - 60.
Ciekawe wiersze o wojnie: tej niedalekiej, tuż przy polskiej granicy, poznawanej dzięki wieściom uchodźców, ale też innych wojnach zapamiętanych dzięki opowieściom z dzieciństwa. Chyba jednak jest to książka przede wszystkim o ludziach, na których ma wpływ. Ludziach śmiercionośnych. W takich niespokojnych czasach żyjemy. Zadziwiające, że wiersze te przynoszą "podwójność widzenia", jak napisał na okładce Jacek Podsiadło. Ta podwójność poszerza obraz o to, co migotliwe i nie do końca uchwytne.