Najnowsze artykuły
- Artykuły„Kraj kobiet“ Grzegorza Gajka – przeczytaj fragment książki!LubimyCzytać1
- ArtykułyLiteracka Nagroda Nobla 2024. Han Kang laureatkąKonrad Wrzesiński19
- ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński80
- ArtykułyAlfabet pisarza: Maciej SiembiedaLubimyCzytać5
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Erik Fosnes Hansen
Źródło: http://www.aftenposten.no/kul_und/article3146772.ece
4
7,7/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 06.06.1965
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,7/10średnia ocena książek autora
116 przeczytało książki autora
89 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Psalm u kresu podróży Erik Fosnes Hansen
7,4
... aż nie wiem od czego zacząć. Nie czegoś takiego się spodziewałam.. ba, spodziewałam się czegoś kompletnie innego. Może dlatego, że jako osoba głęboko związana z historią Titanica, jego załogą, jak i wspomnianymi muzykami, sądziłam, że będzie to nawijanie całe 400 stron o ich "sielankowym" życiu na pokładzie tego pięknego transatlantyku. Jakże się myliłam!
10 kwietnia 1912 równo w południe z Southampton wypływa cud techniki, marzenie tylu ludzi, stworzone wyłącznie dzięki pracy ludzkich rąk. Titanic... jak to dumnie brzmi! Właśnie Titanic, złączył siedmiu nieznanych (w większości) sobie ludzi za sprawą jednej, tak z pozoru niewielkiej rzeczy. Muzyki, którą wszyscy kochali, która była przewodnikiem życia każdego z nich.
Czytelnik z pozoru (bohaterowie zresztą też) nie zdaje sobie sprawy, jak wiele łączy tych bohaterów. Każdy ma za sobą ciężkie, pełne wyrzeczeń życie, o którym tak bardzo chciałby zapomnieć. Każdego łączy niezapomniana miłość z młodości, niewybaczalny żal, jakieś poczucie winy za to, co zrobili lub czego nie zrobili w swoich "najpiękniejszych" latach życia.
Im dalej brniemy, poznajemy po kolei historię czterech z siedmiu muzyków - począwszy od opanowanego kapelmistrza, Jasona Cowarda, skończywszy zaś na ciut niezrównoważonym kontrabasiście, Petroniuszu Witt. Wbrew pozorm, historie te są do siebie bardzo podobne.
"Psalm u kresu podróży" ukazuje życie legendarnych muzyków (wymyślonych przez autora, należy zaznaczyć, ich prawdziwe nazwiska postanowił zostawić w spokoju) od drugiej strony, w klitce koło magazynu z ziemniakami.
Końcówka powieści... wywołała we mnie mieszane uczucia. Miałam wrażenie, jakby ktoś wyrwał ostatnie kartki książek, nie chcąc dopuścić do tego, bym ją do końca przeczytała. Pozostawia to pewien niedosyt, który będzie towarzyszył mi przez dłuższy czas.
Genialnie skomponowana powieść... co tu dużo mówić.
10 kwietnia 1912 równo w południe z Southampton wypływa cud techniki, marzenie tylu ludzi, stworzone wyłącznie dzięki pracy ludzkich rąk. Titanic... jak to dumnie brzmi! Właśnie Titanic, złączył siedmiu nieznanych (w większości) sobie ludzi za sprawą jednej, tak z pozoru niewielkiej rzeczy. Muzyki, którą wszyscy kochali, która była przewodnikiem życia każdego z nich.
Czytelnik z pozoru (bohaterowie zresztą też) nie zdaje sobie sprawy, jak wiele łączy tych bohaterów. Każdy ma za sobą ciężkie, pełne wyrzeczeń życie, o którym tak bardzo chciałby zapomnieć. Każdego łączy niezapomniana miłość z młodości, niewybaczalny żal, jakieś poczucie winy za to, co zrobili lub czego nie zrobili w swoich "najpiękniejszych" latach życia.
Im dalej brniemy, poznajemy po kolei historię czterech z siedmiu muzyków - począwszy od opanowanego kapelmistrza, Jasona Cowarda, skończywszy zaś na ciut niezrównoważonym kontrabasiście, Petroniuszu Witt. Wbrew pozorm, historie te są do siebie bardzo podobne.
"Psalm u kresu podróży" ukazuje życie legendarnych muzyków (wymyślonych przez autora, należy zaznaczyć, ich prawdziwe nazwiska postanowił zostawić w spokoju) od drugiej strony, w klitce koło magazynu z ziemniakami.
Końcówka powieści... wywołała we mnie mieszane uczucia. Miałam wrażenie, jakby ktoś wyrwał ostatnie kartki książek, nie chcąc dopuścić do tego, bym ją do końca przeczytała. Pozostawia to pewien niedosyt, który będzie towarzyszył mi przez dłuższy czas.
Genialnie skomponowana powieść... co tu dużo mówić.
Wieża Sokołów Erik Fosnes Hansen
6,7
Psalm samotności
Krótka powieść – w czasach, gdy wydawcy stosowali jeszcze rozróżnienia na powieść i nowelę, nazwano by ją właśnie nowelą – wydana w Polsce dokładnie dwadzieścia lat temu. A napisana jeszcze wcześniej, w 1985 roku przez debiutanta, dwudziestolatka. Erik Fosnes Hansen (ur. w 1965 roku w Nowym Jorku) należał wtedy „do najbardziej obiecujących pisarzy skandynawskich młodego pokolenia”, jak głosi nota wydawcy. Teraz należy do pokolenia już nie tak młodego, jest nie tylko pisarzem, lecz także muzykiem i scenarzystą, ale w Polsce (bądź u polskich wydawców) obietnic nie spełnił, bo poza Wieżą Sokołów i wcześniej wydanym Psalmem u kresu podróży od dwudziestu lat nie wyszła po polsku już żadna jego książka. Czego ja bardzo żałuję. (I nie jest to wina świetnej, doświadczonej tłumaczki! Gołębiewska-Bijak wydobywa z tekstu jego obrazowość, melancholię, umiejętnie – czyli niezbyt obficie i dyskretnie – tekst archaizuje; czyta się jej przekład płynnie i dźwięcznie).
To opowieść o samotności. Samotności władcy – głównym bohaterem jest trzynastoletni, a więc już za moment dorosły Wolfgang, który niebawem przejmie władzę nad zamkiem i majątkiem. A nawet jest to rzecz o samotności władców: opiekunem zamku, czyli burgrabią, na czas nieobecności ojca chłopca, który ruszył z cesarzem na wyprawę krzyżową, jest stryj. Między nim a bratankiem spędzającym czas w wieży z czterema tresowanymi sokołami rozciąga się niewidzialna nić (nie)zrozumienia, (nie)miłości, samotności. Akcja dzieje się w szwabskim zamku (fikcyjnym jednak) jesienią i zimą 1229/1230. Głębokie średniowiecze, zamek na uboczu, burgrabia, który zaciera ręce, że cały majątek za chwilę przypadnie jemu, władca, którego wszyscy wokół uważają za szalonego, czarnoksiężnika nawet… Nie, to nie jest powieść akcji, powieść gotycka albo historyczna. To uniwersalna opowieść o samotności podczas dorastania, o niezrozumieniu, nieakceptowaniu swojego losu („Amor fati, pokochaj swój los”, mówi dedykacja i radzi astrolog dziwnemu nastolatkowi). A ten nieśmiały, zastraszony trzynastolatek, umiejący rozmawiać tylko z sokołami, szaleńczo pragnie wolności – świat obserwuje z wysokości wieży, z góry, z oddali, oczami ptaków. Jego stryj, który czuje, jak Dłoń (losu),a właściwie szpon (diabła),zaciska mu się na szyi, też łaknie wolności. Czy oni obaj dostrzegą własne pragnienia i podobieństwa, zanim dojdzie do tragedii?
Piękna, poetycka opowieść. Bardzo smutna i melancholijna. Dwadzieścia lat temu mnie zachwyciła i pochwyciła w szpony. Wróciłam do niej i odnalazłam dawne wzruszenia, ale też nowe wątki i znaczenia, których z pierwszej lektury nie pamiętam zupełnie. (Dlatego warto wracać do książek). Jedna z takich powieści, która utkwi głęboko w czytelniku – albo może wydobędzie na powierzchnię coś, co w nim było ukryte. Choć zapewne nie jest to lektura dla każdego.
Erik Fosnes Hansen, Wieża Sokołów, przeł. Maria Gołębiewska-Bijak, „Książnica”, Katowice 1998.