Czytelnik to przecież chuj, a czytelnik masowy to chuj złamany.
Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jean-Marie Laclavetine
1
6,1/10
Pisze książki: literatura piękna, czasopisma
Urodzony: 17.02.1954
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,1/10średnia ocena książek autora
37 przeczytało książki autora
55 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Noty sprawozdawcze, szkicowane w ciągu pięciu czy dziesięciu minut na temat książek zaledwie przekartkowanych, na tyle sprytne by sprawić pr...
Noty sprawozdawcze, szkicowane w ciągu pięciu czy dziesięciu minut na temat książek zaledwie przekartkowanych, na tyle sprytne by sprawić przyjemność wszystkim i nikogo nie urazić. Większą część tych omówień zajmują cytaty, opatrzone paroma ceremonialnymi wyrazami zachwytu – ta technika wyrobiła mi renomę u wszystkich.
2 osoby to lubiąTen, kto stawia pytania, naraża się na wysłuchiwanie odpowiedzi.
2 osoby to lubią
Najnowsze opinie o książkach autora
Przeklęta pierwsza linijka Jean-Marie Laclavetine
6,1
Grafoholicy czy skrybomaniacy, w końcu Anonimowi Autorzy – to o nich ta książka, ni to prowokacyjna, ni to współczująca, ale jednak realistyczna. Skoro o tych, którzy muszą nie tylko pisać, ale i publikować, choć żyjemy w czasach gdy piszą wszyscy a nie czyta nikt.
Bardzo to sympatyczna, lekko szalona, z ducha francuska, wariacja na temat nieśmiertelnego konfliktu na linii autor-wydawca. Dziwię się tylko, że recenzję z niej zamieszczam jako pierwszy
Autorzy-grafomani z pewnością są zmorą edytorów, ale prawdziwie wielkie cierpienia zadają oni ostatecznie chyba jednak czytelnikom – oczywiście tylko wtedy, gdy jakiś wydawca wywęszy ten niepowtarzalny zapach pieniędzy, który wszak wytwarzają nie tylko literackie arcydzieła (u nas np. Pani Blanka czy Pan Masa – topy tzw. list bestsellerów czyli zarobionego szmalu). Na szczęście moje powonienie przestrzega mnie zawczasu przed wyrobami „książkopodobnymi”, a wyszukuje smacznie pachnące czytelnicze kąski…
Głównym bohaterem jest tu właściciel małego paryskiego wydawnictwa, wydającego co roku zaledwie 10 książek. Oznacza to wybitnie rygorystyczne mechanizmy selekcji manuskryptów, które „mnożą się jak szalone”. „Ludzie podrzucają swe manuskrypty tak, jak się podrzuca niemowlęta w koszu z bielizną pod furtą klasztoru”. On wie, że piszą wszyscy – „nawet kilku pisarzy”.
Cierpiąc na nadmiar tekstów pochodzących zazwyczaj od „zatrutych atramentem”, Cyril „każdego dnia marzy o natychmiastowym spaleniu wszystkich rękopisów, które uznaje za nienadające się do publikacji” (…) Ma ochotę unicestwić ten utwór, jego autora, samego siebie”. W fikcyjnej mowie pogrzebowej nad trumną Cyrila (takie rodem z Calvina, ładnie zróżnicowane stylistycznie, fragmenty nieistniejących książek o nim samym udanie przeplatają główną narrację),ktoś powie o nim: „ Być wydawcą to znaczy przede wszystkim umieć mówić +nie+. Cyril Cordouan opanował tę umiejętność w stopniu niedoścignionym”.
Po tym jednak, jak jeden z odrzuconych strzela sobie w gabinecie Cyrila w głowę (na ścianie powstał „krwawy fresk w stylu Pollocka”),wydawca zmienia strategię. „Odrzucać manuskrypty?: To zbyt łatwe”. Dlatego zakłada dla najcięższych odrzuconych przypadków klub Anonimowych Autorów. „Wszystkich należałoby wciągnąć do tego klubu grafoholików. Żeby nie wydali ani jednej powieści do końca życia. Życia prawdziwego”.
Jak słyszą uzależnieni na pierwszym spotkaniu, w ich terapii najważniejsza będzie zasada: ”Dziś nie napiszę ani słowa. Tylko dziś. Powstrzymanie się od nakreślenia pierwszej linijki tekstu chroni nas przed ponownym zanurzeniem się w toni. Jutro jest już innym dniem. I tak, krok po kroku, jak widzicie, człowiek wydobywa się z otchłani…”.
Chorujący szczerze wyznają: „Tak, piszę w wyniku wrodzonej wady. Tak: literatura nie służy mi do niczego oprócz zaspokojenia narcystycznych skłonności” albo „Wyobraźcie sobie: od czterech dni nie napisałem ani słowa”. Niektórzy odczytują to, co napisali miedzy terapeutycznymi sesjami – taka terapia wstrząsowa. Cyril, odwieczny pesymista, nie wierzy jednak w możliwość ich uzdrowienia. „Można osiągnąć tylko nieznaczną poprawę. Takie już jest nasze życie”.
I niestety, skoro takie jest nasze życie, to zawiązuje się pewien spisek. Dzielny wydawca podejmuje walkę, ale lekarstwo wydaje się gorsze od choroby….
Wiele miałem frajdy z błyskotliwie prowadzonej narracji i pełnego ironii stylu Autora, czasem ostro jadącego po bandzie politycznej poprawności (rzecz pochodzi z końca lat 90.)
Jeden z najmocniejszych cytatów pochodzi od autora odrzuconego, a więc nastawionego konfrontacyjnie: „Ale czytelnik to przecież chuj, a czytelnik masowy – to chuj złamany”. Albo taki opis sceny erotycznej: „toskaninizuje zapamiętale ruchy swej dyrygenckiej pałeczki” czy ”zmiana rytmu - dwa wwiercenia i jeden sztych”.
„Noty sprawozdawcze, szkicowane w ciągu pięciu czy dziesięciu minut na temat książek zaledwie przekartkowanych, na tyle sprytne by sprawić przyjemność wszystkim i nikogo nie urazić. Większą część tych omówień zajmują cytaty, opatrzone paroma ceremonialnymi wyrazami zachwytu – ta technika wyrobiła mi renomę u wszystkich” – nad ostatnim zdaniem wpadłem w zadumę, czy aby coś takiego nie dałoby się zarzucić moim recenzjom w LC…
Generalnie, nie jest to jakieś arcydzieło. Daje jednak sporą satysfakcję czytelniczą, także dlatego, że aż się tu skrzy od tego prawdziwego francuskiego „esprit”, rzadko już spotykanego inteligentnego, złośliwego humoru.
PS Po tę pozycję sięgnąłem dzięki wzmiance o niej w recenzji użytkownika Uhuhu nt. jednej z najlepszych IMHO książek ostatnich lat pt. „Sprzedawca początków powieści” autorstwa mieszkającego we Francji rumuńskiego pisarza Mateia Vișnieca. Podobne intertekstualne klimaty, choć o niebo lepiej napisane, bo to jednak już poziom niemal noblowski. Paradoksalnie: tę książkę poleciłbym bardziej niż tę recenzowaną….
Jeszcze parę cytatów
….Najmarniejsze półprodukty przemysłu wydawniczego sprzedają się skutecznie zachwalane głosem lekko podszytym szlochem…..
….Idzie przez skrzyżowania tak puste, że odbierają człowiekowi przyjemność przekraczania ich przy czerwonym świetle…..
….Jakiś żebrak prosi przechodniów, żeby mu dopomogli w zebraniu pieniędzy na zapłacenie kolejnej raty za mercedesa….
….Justine odczuwa wewnętrzne zażenowanie na myśl, że miałaby odbywać akt seksualny w obecności swych rękopisów. ….
….Niech pani schlebia jego męskiej próżności, byle to pani czyniła subtelnie. Niech go pani wprawia w odurzenie zawoalowanymi komplementami, enigmatycznymi aluzjami, spojrzeniami przymglonymi wzruszeniem. Żaden mężczyzna się temu nie oprze, można to przyjąć za pewnik….
….Ten, kto stawia pytania, naraża się na wysłuchiwanie odpowiedzi. ….