Pisarz i poeta polski okresu Młodej Polski. Autor mistycznych powieści, poematów prozą i wierszy kontemplacyjnych. Jeden z czołowych pisarzy polskiego ekspresjonizmu, prekursor surrealizmu. Był przyjacielem Witkacego, Stanisława Przybyszewskiego i Karola Szymanowskiego, członek Warszawskiego Towarzystwa Teozoficznego. Syn Rudolfa i Wandy z Pruskich. Uczył się w V Gimnazjum w Warszawie. Studiował historię i filozofię na UJ. Na studiach zainteresował się okultyzmem, satanizmem i księgami wiedzy tajemnej. Uczestniczył w zjeździe w Zakopanem w sierpniu 1912 roku, na którym powołano Polski Skarb Wojskowy. Walczył w I wojnie światowej, dużo podróżował. Oficer oświatowy w korpusie gen. Dowbora-Muśnickiego. Zamordowany na Mohylewszczyźnie w nieznanych okolicznościach (prawdopodobnie podczas napadu rabunkowego przez tamtejszych chłopów, choć istnieje też hipoteza, według której był to bolszewicki zamach). Miciński jechał powozem, na pomoc swoim krewnym. Jego synem był Jarosław Tadeusz Miciński (1898–1971),reżyser i kierownik artystyczny, pracownik teatru „Reduta”.
Hermetyczna, trudna w odbiorze twórczość prozatorska Micińskiego oparta była na prawdzie objawionej. Autor wyrażał w niej gnozę, fatalizm oraz pogląd, iż tylko wybranym jednostkom (nadczłowiekowi) dane jest posiadanie duszy i życie wieczne. Miciński był również przeciwnikiem teorii przypadkowości; świat i wszystkie jego elementy istnieją z konieczności, choć są do końca niepoznawalne. Jednocześnie głosił prymat rozumowego, naukowego studiowania wiedzy tajemnej (magów Indii, gwiaździarzy Chaldei) nad wiarą.
Miciński był (podobnie jak Wyspiański) kontynuatorem poetyckiego teatru misteryjnego. Uważany bywa za prekursora surrealizmu lub czystego ekspresjonistę, tworzącego w indywidualnym stylu. Dopracował się własnej formy dramatycznej, dwuplanowej, w której przenika się dramat realny z dramatem idei politycznych i historiofizycznych w wymiarze misteryjnym, alegorycznym. Napisał kilka dramatów, które łączą w sobie idee filozofii dziejów z przyszłymi technikami nowoczesnych mediów – filmu, projekcji, łączenia planów, wielkich widowisk plenerowych itp.
Miciński pod rozważania wziął również satanizm. Za średniowiecznymi gnostykami twierdził, że świat ziemski stworzył nie Bóg, lecz Szatan mający na celu kreację karykatury Nieba. Wyłapując liczne analogie literackich biografii – wyrażał również pogląd, iż Chrystus, Lucyfer i Feniks to trzy imiona tej samej istoty.
Xiądz Faust jest jednym z niewielu przykładów w młodopolskiej literaturze, w której wyznawcy Antychrysta są w stanie zbudować działającą oraz zorganizowaną społeczność, znajdując szczęście w grzechu, uwalniając się spod srogich rządów Boga. Miciński ukazał na jego podstawie tzw. „królestwo śmierci”, co było pewną wariacją na temat współczesnego mu kapitalizmu.
Był on zaangażowany w stworzenie projektu zwanego Kodeksem Jasnej Góry, który miał stanowić podstawę pod świecki Zakon Braci Słonecznych jako alternatywy dla bractw chrześcijańskich. Miciński nie był ich zwolennikiem, krytyka tego typu organizacji pojawia się w jego powieści Nietota. O ile prawdą jest, że podobny projekt nigdy w praktyce nie zaistniał, to podobne idee znalazły zastosowanie w jego twórczości.
Publikował również pisma związane z narodem polskim, w których pod rozważania (podobnie jak zresztą w prozie poetyckiej) wziął filozofię genezyjską Juliusza Słowackiego. Wyrażał panslawizm i antygermanizm.
Za życia otaczała Micińskiego legenda „poety maga”, „czciciela tajemnic”. Twórca został sportretowany w sposób prześmiewczy w Wyzwoleniu Stanisława Wyspiańskiego (Samotnik, Maska V). Micińskiego sportretował też Stanisław Ignacy Witkiewicz w powieści 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta (Mag Childeryk),a także zadedykował mu swoją powieść Nienasycenie.
Odkrycie Micińskiego trwało u mnie stopniowo. Pierwsze słuchy o wydawaniu go przez Wydawnictwo IX nie napawały zbytnim entuzjazmem. Nie raczyłem nawet wygooglować autora. Okładka Łukasza Gwiżdża jednak przyciągnęła od kiedy jest znakiem rozpoznawczym najznamienitszych mistrzów ciemnego pióra. Tak konsekwentnie Miciński trwał w mej podświadomości i przywoływał zza grobu swym pomrukiem ciemności. Dalsze polecenia otworzyły me spekulacje nad klimatem prozy autora. Następnie docierałem do wystąpień aktorskich gdzie polska plejada teatralna odczytywała wiersze Micińskiego w salonie poezji Krakowskiego Teatru Starego, w którym nastrojowy głos Adama Ferencego idealnie oczarował tak przygnębiającym i ciężkim słowem pisarza. Tak ciężkim, że mrok ich sensu przykrywał całunem niczym grobową kryptą. Doświadczenie to zmusiło mnie do kategorycznego pochylenia się (przy takiej ciężkości nawet nie ma innej opcji) nad całą twórczością czarnego Kniazia.
Postanowiłem nadrabiać autora od, co mi się wydawało zawsze, najgłośniejszego tytułu. Powyższa pozycja entuzjastycznie przyjęta schludną czcionką, zgrabnie wyłożoną na stronicach wywnioskowała mi szybką lekturę. Owa właśnie taka była, co mnie ucieszyło, acz zasmuciło w tak krótkim ale bardzo dobrym, pierwszym wrażeniu. "Dęby..." to tytuł, który znawcom nie jest obcy, a jego dawna historia odsyła do śmierci autora, koincydentalnie wiążącej się z treścią samego opowiadania. Mamy tu jednak autora, o którym nie mówi się wcale na zajęciach szkolnych. Przynajmniej takowych nie pamiętam. Rozumiem, że przesłanką tego może być ta gęsta ciemność jaka otacza dzieła Micińskiego, a przy okazji są one nacechowane studiami okultyzmu jakimi parał się autor. Niemniej Tadeusz Miciński to klasyczna postać literatury czarnego romantyzmu, którą śmiało możemy stawiać obok takich tuzów jak Mickiewicz, Słowacki, Przybyszewski czy Witkacy. Co ciekawe dwóch pierwszych Miciński cytuje z sentymentem i wyważonością swych izmów. Z ostatnim natomiast przyjaźnił się. Przybyszewski omawiany w liceach wywalczył sobie kanon mimo również ponurej twórczości. Gdzie zatem do wszystkich diabłów miejsce dla Micińskiego?!
Czując jego fenomen zagłębiłem się z fascynacją szaleńca w "Dęby Czarnobylskie". Pochłonęły mnie niczym kotara nieboskłonu. Wstęp ukazał krótką, ale ważną notę biograficzną oraz kilka słów autora z oryginalnego zbioru. A właśnie! Tak się składa, że jest to zbiór pięciu opowiadań Tadeusza Micińskiego. Zbiór bardzo charakterystyczny, bo w całej złożoności dzieł te wydają mi się dość przystępnie dla każdego czytelnika. Zatem uważam, że wybór na pierwsze kroki w Miciński mrok jest idealny dla początkującego czytelnika zaznajamiającego się z twórczością autora. W zbiorze mamy trzy krótsze opowiadania i dwa dłuższe, ale w jakiś sposób ważne. "Nauczycielka" otwiera zbiór i w nim możemy podziwiać kunszt pisarski oraz fabularność dzieł. Miciński jak się okazuje często prowadzi żeńską narrację z pierwszej osoby. Tak i tu spotykamy się z opowiadaniem pensjonariuszki, która się zakochuje lecz w etyczny sposób zachowuje rezon. Jest to opowiadanie w formie pamiętnika. Ale intymność tego pamiętnika jest tak osobliwa iż wierzymy w istnienie Amelii. Jej myśli to poetycki pejzaż rzeczywistości mieszającej się z marzeniami. Rzeczywistości rzeczywistej w której zgorzknienie i niepokój są nieodłączne. W ten sposób małymi lecz twardymi krokami poznajemy tą ciężkość mroku Micińskiego. Opowiadanie wizualizuje się w nas niczym psychologiczny film nakręcony przez Tarkovsky'ego.
Kolejnym opowiadaniem jest krótki "Młodzian Dobierający Oręża". W tym opowiadaniu mamy jakby dłuższy monolog. Może to być monolog autora. Niemniej tutaj właśnie odczuwamy ciężar mroku jakim posługuje się pisarz. Sugestywny i przygnębiający niczym straceniec szukający nirwany cykuty. W kolejnym opowiadaniu "Nad Bałtykiem" docieramy do czci prasłowiańskości i morskich gawęd zahaczających o libertyńskie obyczaje. Klimat jak w Eggerowskim "The Lighthouse" ale z podmianką bohaterów - latarnik, jego córka, którą chcę posiąść za żonę oraz ksiądz, w którym córka się kocha. Istna sadyczna telenowela! Przedostatnie opowiadanie "Jaskółka" ukazuje nam pejzaże natury z nieodzowną rolą uśmiercania. Wreszcie docieramy do tytułowych "Dębów Czarnobylskich", które okazują się najbardziej zawirowane i sens można pogubić, lecz opowiadanie mówi o doktorze, który przemierza lasy Czarnobylskie wraz z białoruskimi towarzyszami. Snuje mądrości życiowe maczane w ciemnej smole mroku. Ni z tąd ni z owąd umiera nagle chcąc oswobodzić pewną wiedźmę. Ta scena ma podobieństwo w okolicznościach śmierci samego autora. A samo opowiadanie "Dęby Czarnobylskie" ma wspólny mianownik z opowiadaniem "Nauczycielka" stąd celowy układ opowiadań.
Zbiór zawiera również grafiki z epoki, a mianowicie ilustracje z pierwszych wydań oryginalnych "Dębów Czarnobylskich".
Ilustracje Tadeusza Kędzierskiego do "Dębów..." z 1910 roku i z tego samego roku litografia okładki z Nowości Literackich ST. Sadowskiego. Zobaczymy również litografię "Nauczycielki" z 1911 roku nieznanego autora oraz portret autora w wykonaniu wspomnianego Witkacego. Sama okładka autorstwa Łukasza Gwiżdża - współczesnego malarza z Krakowa dodaje atmosfery iście przerażającej - gratka dla kolekcjonerów i podstawa twórczości autora!
Eksplorując twórczość Ciemnego Kniazia nie sposób nie wspomnieć o jego przemroczonej poezji, której gęstwina pochłania niczym śmiertelna choroba. Umrzeć z poezją Tadeusza Micińskiego w tle to by było najosobliwsze doznanie przybyłych... ale nie o tym... chociaż rozbudzona tutejszymi wierszami fantazja pociąga nas w najmroczniejsze meandry kontemplacji. Dawno nie miałem do czynienia z tak atmosferyczną poezją, której treść oraz same słowa wciągały mnie w niepojęte odczucia. Bolesne, a jednak tropiące prawdy natury. Postać Micińskiego znana jest z gęstego mroku, potrafiącego tak zainfekować umysł, że można by się pokusić o odpuszczenie sobie wszystkich tych codziennych głupstw jakimi zajmujemy się w życiu. Jedynie tomik Micińskiego, podróż w skaliste rejony i kontemplacja przy odrobinie mikstur otrzepujących z niejasnych myśli. Dla mnie poezja Micińskiego jest o tyle ważna, że dotyka pewnej smętności. Osoby o ponurej naturze będą zachwycone tym zbiorkiem, ale nie tylko one - Miciński to klasyk polskiej literatury osierocony przez wzmianki w placówkach szkolnych. No cóż, reputacja studenta wiedzy tajemnej wyeliminowała go z oficjalnego kanonu, co nie oznacza, że z ortodoksyjnego kanonu literackiego nie zniknie do końca wszechświata. Interpretacje tych wierszy w jakimkolwiek wykonaniu będą wzniosłe, nawet czytane w ciszy. Epickość tekstów niczym święte księgi brzmieć będą w naszej pamięci po częstokroć.
Tomik "W Mroku Gwiazd" zawiera około siedemdziesięciu wierszy poety, utrzymanych w epoce czarnego romantyzmu. Ich motywem przewodnim są jak rzecze tytuł - gwiazdy. A dokładniej pasja astronomiczna, którą również parał się Miciński. Zatem w tekstach zetkniemy się z planetami, niebezpiecznymi ciałami niebieskimi, ale również nie będziemy z dla od Boskości, Lucyferiaństwa i mitologii, którą tak obłędnie wielbi klasyka. Tęsknota, melancholia i niesamowicie romantyczne teksty, których nie powstydziłby się żaden Don Juan. Moim ulubionym wierszem jest "Natchnienie", niemniej gdybym miał kilka ulubionych wybrać, prawdopodobnie wyboru bym nie miał, gdyż zastanawiałbym się przeczytawszy kolejny raz cały tomik. Chyba pierwszy raz Wydawnictwo IX wydało w swym katalogu tomik poezji. Postawienie na Micińskiego, było chyba najlepszym wyborem, gdyż nie spotkałem się z wieloma wydaniami jego poezji, a to oryginalny krok przy natłoku reedycji. Osobiście byłbym ukontentowany, gdyby coś takiego udało się z tekstami Charlesa Baudelliere... Ale wracając do Micińskiego - tomik świetnie wydany w minimalistycznym tonie, w formacie kieszonkowym, z językiem wiernym ówczesnym składniom, co czyni lekko immersyjną podróż do epoki i przyczynia się do zakrycia nas w ciemnej kotarze. Trzeba też zaznaczyć, że tak proza jak i poezja Micińskiego jest intelektualna i przesycona subiektywnością autora, dlatego może być bardzo trudna dla niektórych w odbiorze. Zachęcam więc do lektury szczególnie tych ambitniejszych czytelników. Tajemnica i natura nieboskłonów pochyla się nad nami w tekstach poety, który jest z tych potrafiących opisać piękno i niebezpieczeństwa toczące planety przez ich niepojęte dla ludzkich umysłów prawa. "W Mroku Gwiazd" to tomik, którego nie odłożysz po jednym przeczytaniu. Nie będziesz tego czytać jednym chałstem. Przecież ze względu na skomplikowane teksty, delektacja będzie przedłużać Twe czasoodczucie, ale nie zatrzyma się w tym tekście, co będziesz musiał ujarzmić jego zrozumieniem. Niech zatem gwiazdy będą nam oświetlać mrok rzeczywistości, którą musimy przetrawić tak poważnymi lekturami.