Zielona Gęś. Najmniejszy teatr świata Konstanty Ildefons Gałczyński 7,7
ocenił(a) na 97 lata temu (recenzja pierwotnie ukazała się na Szortal.com)
Zielona i nieocenzurowana
Hubert Przybylski
Teatrzyk W.S. Nieświecia
ma zaszczyt przedstawić
sztukę w trzech aktach
pt.
"Uwolnienie Zielonej Gęsi"
W rolach głównych:
ZIELONA GĘŚ - teatrzyk spętany i okaleczony
CENZURA - siła nieczysta numero uno
PRZEKROJOWE NORMY - siła nieczysta numero due
ZAHUKANI WYDAWCY - plebs wydawniczy
PRÓSZYŃSKI I JEGO WESOŁA KOMPANIJA - herosi narodowego rynku wydawniczego
HAMLET - co prawda jedynie okazjonalnie, ale jakże to tak, robić sztukę bez Hamleta?
KURTYNA - bohaterka ostatniej akcji
Akt I
ZIELONA GĘŚ
(radośnie, na okoliczność cudu swych narodzin)
Witaj przepiękny świecie! Mój Pan i Stwórca, niejaki K.I.G., wymyślił mnie skrzydlato-wzniosłą, abym mogła głosić jego talent, warsztat i w ogóle. Lecz oto ktoś się do mnie zbliża. Witajcie przyjaciele! Czyż świat nie jest cudowny?
(nadchodzącymi okazują się być Cenzura i Przekrojowe Normy)
CENZURA
(służbiście)
Towarzyszko! I z czego się tak towarzyszka Gęś cieszy? Towarzyszka Gęś ma pracować dla ludu, towarzyszka ma pomagać w utrwalaniu nowego, jedynie słusznego ładu, a nie wprowadzać zamęt w głowach i korytarzach powietrznych. Dlatego teraz dokonam niezbędnego ciach i utnę towarzyszce te burżuazyjno-filozofujące skrzydła.
(to mówiąc przekutym z sierpa Mieczem Jedynie Słusznej Słuszności ciacha Zielonej Gęsi skrzydła)
CENZURA
(zadowolona z dobrze wykonanego obowiązku)
Teraz towarzyszka Gęś jest już prawie że przystosowana do życia w nowym, ludowym ustroju. O resztę zadbają Przekrojowe Normy. Żegnam!
(to mówiąc odchodzi)
PRZEKROJOWE NORMY
(radośnie szczebiocąc)
Czyż nie pięknie jest być kimś niewyróżniającym się z ogółu? Czyż nie wygodniej? A teraz chodźmy, pokażę koleżance, gdzie będzie pracować.
(odprowadza Zieloną Gęś na stanowisko pracy, po drodze wyskubując cichaczem tu i ówdzie zielonogęśne piórka, które nie mieszczą się w ramach ogólnie przyjętych norm i zwyczajów)
Akt II
(najsampierw dwudziestosekundowa scenka przedstawiająca w wielkim skrócie pierwsze czterdzieści parę lat Zielonej Gęsi, potem...)
ZIELONA GĘŚ
(znużona koniecznością mieszczenia się w ramach i w ogóle, spętana i przypalikowana do posadzki w celu zapobieżeniu wyskokom)
Oj biednam ci ja, biedna... Lat już prawie pięćdziesiąt pojawiam się na białych stronicach, lecz ciągle jestem niepełna, spętana i stłamszona... Lecz oto upadł jedynie słuszny ustrój-gnębiciel, może wreszcie pojawi się jakiś wydawniczy rycerz, który uwolni mnie z tego więzienia?
(z oddali słychać coraz głośniejszy tupot)
ZIELONA GĘŚ
(z nadzieją w głosie)
Och! Czyżby to moi z dawna wyczekiwani oswobodziciele? Tu jestem, bywajcie, hop-hop!
ZAHUKANI WYDAWCY
(wbiegają na scenę z lewej strony, a następnie wybiegają z prawej, po drodze głośno skandując hasła wolnościowe liczą mamonę i w ogóle)
Choć łapy mamy twarde, od młotów, od wideł,
wciąż krzyczymy: Wolności, dodaj nam skrzydeł.
Jest ona nam potrzebna, jak powietrze, jak woda,
lecz do zerwania Twych kajdan, Gąsko, wysiłku nam szkoda.
ZIELONA GĘŚ
(opuszcza głowę i pogrąża się w smutnych rozważaniach na tematy ogólnoludzkie)
Akt III
(najsampierw dziesięciosekundowa scenka pokazująca ćwierćwiecze wolności, potem...)
ZIELONA GĘŚ
(na dnie rozpaczy)
Sześćdziesiąt pięć lat minęło, zaraz minie siedemdziesiąt, a jam wciąż skrępowana i stłamszona... Hejkum-kejkum... Jak żyć, mocium panie prezydencie, jak żyć?...
(nagle łoskot blach pancerzy, łopot lamparcich skór i orlich piór, werble kopyt, błyski oręża, roziskrzonych oczu i lśniących bielą zębów - na scenę wpada Prószyński i Jego Wesoła Kompanija)
PRÓSZYŃSKI I JEGO WESOŁA KOMPANIJA
(tenory, basy, a może nawet i unisono)
Hej sokoły, spójrzcie - toć to Gęś Zielona,
cała w więzach, okowach, spętana, stłamszona,
w tak ciasnych norm ramy wzięta,
że aż łzawią gęsine oczęta...
Hej, wraz ją uwolnimy,
światu radość przywrócimy!
(to mówiąc uwalniają Zieloną Gęś, której natychmiast za szczęścia odrastają wyskubane piórka i obcięte skrzydła, po czym całą Kompaniją wskakują na jej grzbiet i lecą hen, daleko, ponad górami i lasami, miastami i wioskami, sławiąc imię Autora i Stwórcy Gęsi, którego duch unosi się w tym czasie nad nimi oświetlając kraj ciepłym, radosnym blaskiem, a w tle słychać anielskie chóry, harfy i trąby)
KURTYNA
(opada zakrywając zerwane pęta, okowy, ramy, normy, Hamleta grającego czaszką w piłkę na rozkopanym grobie zakołkowanej Cenzury i jej ukochanego systemu oraz ganiających w kółko Zahukanych Wydawców)
P.S. Prawie siedemdziesiąt lat czekał Teatrzyk "Zielona Gęś" na to, żeby go ktoś wydał w takiej formie, w jakiej wyszedł spod pióra Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego - bez szkód uczynionych treści utworów ręcyma* cenzury i redaktorów Przekroju. Szkoda, że nie doszło do tego dwadzieścia pięć lat temu, ale chyba trzeba się cieszyć, że w ogóle doszło. I że Zielona Gęś, nasz swojski, zdrowochłopskorozumowy wkład w światowe zasoby absurdu, ironii i czarnego humoru, o grubo ponad dwadzieścia lat starszy od Latającego Cyrku Monty Pythona, nie ulegnie zapomnieniu**. Chwała za to Prószyńskiemu i S-ce. Chwała.
P.S. 2. To wydanie jest opatrzone solidnym wstępem Tomasza Stępnia oraz przypisami, z których dowiedzieć się można, kiedy i w którym numerze Przekroju ukazał się dany utwór, a także co w nim została wycięte/zmienione przez cenzurę lub redaktorów tygodnika. A także o ogólnie małe co nieco o Zielonej Gęsi, Gałczyńskim, Przekroju, tamtych czasach i w ogóle.
* Za to, co zrobili, nie da się inaczej określić górnych kończyn komunistycznej cenzury i redaktorów Przekroju.
** Rzadko kiedy aż tak dobitnie widać, że cudze chwalimy, a swego nie znamy.