God of Passion Bianca Patricia 5,7
ocenił(a) na 645 tyg. temu “– Ty mnie uwielbiasz – wyszeptał w moje wargi. Uśmiechnęłam się lekko.
– Chciałbyś – odparłam sarkastycznie i cmoknęłam go w usta.
– Nawet nie wiesz jak bardzo – przyznał zadowolony i pogłębił pocałunek.”
Początkowe wrażenia były naprawdę dobre. Byłam bardzo zaintrygowana rozgrywającą się akcją, jednak z czasem coraz mniej do mnie przemawiało, by na koniec znów mnie zaciekawić. W skrócie, istny rollercoaster jeśli chodzi o opinie na temat tej historii podczas mojego czytania.
Scarlett Paterson to bohaterka, która od razu przypadła mi do gustu chociaż miała swoje momenty, które były dla mnie mniej lub bardziej niezrozumiałe. Bardzo podobało mi się, że była pewna siebie, zawzięta i inteligentna. Nie było to tylko chwilowe tylko faktycznie można było zauważyć te cechy aż do końca. Oczywiście nie obyło się bez gorszych momentów, tym bardziej, że Scarlett straciła rodziców w pożarze. Ten wątek również był moim zdaniem dobrze przedstawiony. Chociaż młoda kobieta żyła stereotypami przez co od razu skreśliła głównego bohatera, to bardzo dobrze ją “wspominam”. Z Dominicem Findlayem już tak się nie polubiłam. Bo jako postać był świetny, ale jako człowiek irytował mnie na każdym kroku. Ale jak mówię, wykreowany został dobrze chociaż niektóre jego zachowania były dla mnie niedorzeczne. Moją ulubioną postacią stała się przyjaciółka Scarlett, Rebecca. Totalnie skradła mi serce, bo na każdym kroku pokazywała, jak cenna jest dla niej przyjaźń i potrafiła zganić ją gdy taka była potrzeba, a mimo sprzeczek, była pierwsza do pomocy.
Relacja głównych bohaterów była skomplikowana. Polegała na kłótniach i godzeniu się, więc chyba przegapiłam moment, gdy pojawiały się między nimi jakieś inne uczucia niż nienawiść. W pewnym momencie czułam, że ciągle dzieje się to samo przez co zaczęłam się po prostu nudzić. Były jednak momenty między nimi, które przyjemnie się czytało, ale na pewno nie należą do moich jakichś ulubionych par.
Na plus na pewno był motyw “Fake Dating”, który mi się osobiście tutaj podobał. Perspektywy Dominica były fajnym dodatkiem podsumowującym akcję z rozdziału dodającym do tego jego przemyślenia, co było ciekawe w odbiorze.
Pierwsze i ostatnie sto stron naprawdę świetnie wspominam, jednak środek to zepsuł. Jak pisałam wyżej, czułam, jakbym czytała cały czas to samo i nie ukrywam, że w tamtym momencie trochę zmuszałam się do kontynuowania. Przez co też ta część nieszczególnie zapadła mi w pamięć. Pojawiały się momenty zaskoczenia dzięki czemu w pewnym momencie się to zmieniło i dokończyłam z przyjemnością.
Styl pisania autorki podobał mi się, ale momentami dialogi wydawały mi się sztuczne, ale na ogół w moim odczuciu czytało się bardzo dobrze. Mimo tego niezadowalającego mnie momentu czekam na drugą część i mam nadzieję, że druga część przekona mnie do siebie jeszcze bardziej.🤍