Stanisław Wołodymyrowycz Asiejew (ukr. Станіслав Володимирович Асєєв; pseudonim Stanisław Wasin, ukr. Станіслав Васін; ur. 1 października 1989 w Doniecku) – ukraiński pisarz i dziennikarz. Jego najbardziej znanymi dziełami są autobiograficzna powieść Mielchiorowyj słon, ili Cziełowiek, kotoryj dumał (2015) oraz zbiór wspomnień z internacji w Donieckiej Republice Ludowej «Switłyj Szliach»: istorija odnoho konctaboru (2020). Asiejew urodził się w 1989 w Doniecku. W 2006 ukończył szkołę średnią w mieście Makiejewka i rozpoczął studia w Instytucie Informatyki i Sztucznej Inteligencji Donieckiego Narodowego Uniwersytetu Technicznego. W 2012 z wyróżnieniem uzyskał tytuł magistra religioznawstwa. Jego zainteresowania filozoficzne obejmują XX-wieczną ontologię francuską i niemiecką.
Według biografii opublikowanej w czasopiśmie „Junost”, po ukończeniu studiów Asiejew wyjechał do Paryża, gdzie złożył podanie o służbę we francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Następnie wrócił na Ukrainę i próbował pracy jako stażysta w banku, grabarz, operator w firmie wysyłkowej czy sprzedawca[1].
Jeśli Bóg istnieje, to patrzy w inną stronę.
Pamiętam, kiedy czytałam w liceum literaturę obozową, jak mną to wstrząsnęło. To, że ludzie są zdolni do takich rzeczy. I że potrafią takie rzeczy nie tylko przeżyć, ale i o nich opowiedzieć.
Pamiętam, że kiedyś na języku polskim – chyba przy omawianiu Nałkowskiej – padło stwierdzenie, że te teksty, świadectwa i opowiadania są przestrogą dla nas wszystkich. Żeby to się nie powtórzyło.
Tymczasem się powtarza. Od 2014 roku w Donbasie. Od 2022 roku w reszcie Ukrainy. W różnych miejscowościach, rozsianych tu i tam. Wszędzie, gdzie jest jakaś wolna piwnica i gdzie może wkroczyć ruskij mir.
,,(…) jeżeli Bóg jest wszechobecny, to znaczy, że teraz siedzi w monitorce obok tego chłopaka i z uśmiechem obserwuje tortury.”
To, o czym pisze Asiejew, jest niewyobrażalne, przerażające i monstrualne. To zło w czystej postaci. Coś niezrozumiałego, coś co zawiesza nasze mózgi gdy uświadamiamy sobie, że nie czytamy o czymś, co wydarzyło się gdzieś-kiedyś kilkadziesiąt lat temu. Kiedy uświadamiamy sobie, że czytamy o sytuacjach, które wciąż mają miejsce.
Teraz.
W XXI wieku.
Za naszą granicą.
W tej chwili historii gdy już doskonale wszyscy wiemy do czego prowadzi totalitaryzm. Jak nieludzkie i potworne są obozy koncentracyjne.
Więcej pod adresem: https://tekstomancja.wordpress.com/2023/03/20/swietlana-droga-oboz-koncentracyjny-w-doniecku-stanislawa-asiejewa/
Trudno zamienić w słowa uczucia, które mną targają po lekturze. Każde będzie za słabe i nie na miejscu. Tak jak pisał Asiejew: „Nie wolno stwierdzeniem ROZUMIEMY znieważać tych, których rażono prądem i latami więziono w piwnicach. Wątpliwe, czy doświadczenie graniczne w ogóle można zrozumieć”.
Ta książka to nie tylko reportaż, to danie świadectwa o okrucieństwach, które dzieją się pewnie tu i teraz, kiedy my w ciepełku i w jako takim poczuciu bezpieczeństwa koncentrujemy się tylko na swojej codzienności, nie doceniając wolności, którą jeszcze mamy. A możemy ją stracić, może przyjść do nas „ruski mir”, jeżeli zapatrzeni cynicznie tylko w swoje osobiste, często jedynie doraźne i złudne finansowe korzyści będziemy podejmować jako społeczeństwo złe, głupie i nieprzemyślane decyzje.
I w tej minucie, w której to piszę są na świecie tysiące torturowanych fizycznie i psychicznie ludzi w imię jakiejś ideologii. I wielu z nich za Asiejewem może powtórzyć: „„Utraciłem łączność z fikcją, którą okazało się osiem liter układających w słowo CZŁOWIEK”