Duża ryba Daniel Wallace 6,2
ocenił(a) na 68 lata temu bardziejlubieksiazki.pl
Syn przyjeżdża do umierającego ojca, by się pożegnać – tak można by streścić Dużą rybę. I mimo że to prawda, nie należy robić tego w taki sposób. Ta prosta, życiowa historia zawiera w sobie tyle niuansów, tyle odcieni i znaczeń, że warto poświęcić jej dłuższą chwilę i spróbować dostrzec to, co między wierszami. Bo Edward Bloom, umierający ojciec, to postać nietuzinkowa. Jego opowieści zabierają nas do tajemniczych krain, pozwalają obcować z nadprzyrodzonymi postaciami, każą wierzyć w miejsca, gdzie żyją ludzie o dwóch głowach i istnieją bałwany wysokie na 16 stóp. A sam Edward Bloom to ktoś, do kogo kury przychodzą na kolana znosić jajka, jest tak szybki, że potrafi dotrzeć na miejsce, zanim wyruszył, jest nadzwyczaj silny, a w jego życiu pojawił się nawet epizod uratowania wioski od olbrzyma. Uratował też niejedno życie, a jego pogodne usposobienie i uśmiech przyciągały do niego ludzi. Brzmi jak bajki? Wyobraźcie sobie dorastać sobie z takim ojcem 🙂 William jako dziecko na pewno był zachwycony opowieściami ojca. Przypuszczam, że w miarę dojrzewania, historie ojca wzbudzały w nim coraz większą niechęć i zniecierpliwienie, zwiększały dystans między nimi, bo chłopiec przestał w nie wierzyć, a ojciec nie umiał przestać opowiadać. Teraz, na łożu śmierci, dorosły już William chce się dowiedzieć od ojca, które z jego opowieści były prawdziwe. Czy w ogóle cokolwiek, co słyszał od ojca przez całe swoje życie, było prawdziwe? Williamowi wydaje się, że ojciec jest dla niego obcym człowiekiem, który anegdotą zasłania swoje prawdziwe ja.
Duża ryba jest cudowna. To współczesna bajka, z którą możemy zrobić wszystko. Możemy w nią uwierzyć, możemy ją odrzucić. Możemy się nią zachwycić, możemy wyciągnąć dla siebie wiele lekcji. Jest uniwersalna, traktująca o najważniejszych sprawach ludzkich, a jednocześnie lekka i przyjemna. Zawsze podziwiam tę trudną sztukę pisania o rzeczach skomplikowanych w tak prosty sposób.