Urodził się w Suwałkach... podobno z komiksem w dłoniach. Bezproblemowo ukończył podstawówkę i liceum ogólnokształcące o profilu plastycznym. Obecnie student III roku na wydziale pedagogiki i wychowania artystycznego - edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych (specjalizacja - grafika warsztatowa) na UWM w Olsztynie.
Pierwsze komiksy rysowane były dla kumpli ze szkolnych ławek, potem było pismo regionalne, komiksy dla firm prywatnych, reklamy i zin komiksowy "Koks". Od niedawna produkuje do magazynu "Produkt"... i tu KRL czuje się najlepiej (nie ma cenzury).
Mimo jego wielkiej pasji, jaką jest rysunek, KRL nie uważa się za rysownika komiksowego, a za scenarzystę - na tym też polu chciałby się dalej rozwijać.
Historie KRL'a to swoiste połączenie marazmu szarych blokowisk i uroku fantastycznych opowieści ze szczyptą Lynch'owskiego niedopowiedzenia. Jako, że ta formuła zdaje się być studnią bez dna, twórca nie zamierza w najbliższym czasie zmieniać stylu.http://krlcomics.blogspot.com/
Wow. Po prostu wow. Ale może zacznę od początku. Właściwie o "Kościsku" nigdy wcześniej nie słyszałam, dlatego zaraz po otwarciu tego komiksu zachwyciłam się wspaniałą kreską. Potem odkryłam, że oprócz wyglądu "Kościsko" ma też ciekawą i tajemniczą historię.
Sam pomysł oparcia fabuły na miasteczku pełnym słowiańskich potworów wydał się dla mnie bardzo oryginalny.
W pewnym momencie moja wyobraźnia popłynęła i dosłownie nie mogłam oderwać się od czytania.
Myślę, że każdy znajdzie w "Kościsku" coś dla siebie.
"Bohaterowie kosmosu Turbolechici" to komiksowa satyra, która wyszła spod pióra Karola Kalinowskiego. Może jest cieniutka, ale znajdują się w niej wszystkie teorie spiskowe na temat Wielkiej Lechii, a nawet więcej niż możecie sobie wymarzyć. Ponad to ekipa zapewnia nas o konsultacjach naukowych, więc możemy się spodziewać wyższego poziomu niż przy "publikacjach" Bieszka, Możdżana, czy Kosińskiego.
Wracając do komisu. Jest tak pyszny, że można oblizywać palce po każdej przeczytanej stronie. Humor nie jest wymuszony, a nawet przy moim "ciężkim" jego poczuciu kilka razy wybuchłam przeszczerym śmiechem. Fabuła oczywiście kręci się wokół Imperium Lechickiego oraz dwóch książęcych braci - Popielu i Sebie. Scenariusz może się wydawać odrobinę porwany na części, zaczyna się dużo wątków, które nie są skończone lub rozwinięte. Nie przeszkadza to jednak w żaden sposób samej historii, acz pozostawia zdecydowany niedosyt, który prawdopodobnie nie zostanie zaspokojony. Wysmakowane detale i drobiazgi cieszą wprawne oko, a niemal wszystkie gagi siadają jak należy. Kreska może nie przypomina "wspaniałych hamerykańskich komiksów ze złotej ery", ale powiedziałabym, że jest bardzo "polska". Przywodzi na myśl odrobinę Mleczkę albo Minkiewiczów. Delikatne, pudrowe kolory urzekają prawie tak samo jak onomatopeje. Wydanie również jest bardzo staranne, całość to papier kredowy, ładnie podkreślający ciepłą paletę barw komiksu. Bez usztywnianej dodatkowo okładki, słowem typowa zeszytówa z lepszą gramaturą. W samym środeczku znajdziemy dodatkowo cudne, detaliczne plakaty, jakby ktoś miał niedosyt niespodzianek w treści.