Pod skórą Gunnar Kaiser 6,8
„Pod skórą” to przepiękny, lecz przegniły w środku owoc na literackiej gałęzi poznania. To książka wspaniała i obrzydliwa, piękna i brzydka, dająca nadzieję i przepełniona okrucieństwem. Powieść, którą przewodnią myślą są książki i idee, nie może być mdła, musi być jakaś, i Gunnarowi Kaiserowi udało się stworzyć dzieło wybitnie jakieś, wielowymiarowe, pełne sprzeczności i przede wszystkim – dzieło pytające. Zmuszające czytelnika do myślenia. Czy jest większa wartość w literaturze?
Według Josefa Eisensteina, jednego z głównych bohaterów, jest. To człowiek, choć może trafniejszym określeniem będzie potwór, żyjący dla pięknych książek, lecz pięknych bardzo przedmiotowo – wyjątkowych opraw, rzadkich okazów, wydań jedynych w swoim rodzaju. Początkowa namiętność przeradza się w chorą obsesję, która sprowadza go daleko poza granice moralności, daleko za człowieczeństwo, które zostawia za sobą. Genialny obraz psychopaty, człowieka odrzucającego i elektryzującego, ekscentrycznego dziwaka i przyciągającego uwagę mężczyzny. Josef Eisentstein jest jednym z tych bohaterów, który na długo zostaje w pamięci czytelnika, którego historia jest tak niesamowita i tak obrzydliwa jednocześnie, że nie potrafię wyrzucić jej z umysłu. Drugi główny bohater, młody Jonathan, nie wzbudził we mnie podobnych emocji. Był dla mnie tylko nośnikiem poznania swojego mistrza, nudnym naśladowca, głupim młodziakiem, nie interesował mnie i nie pełnił w tej powieści większej roli. Trochę być może zmarnowany potencjał, choć z drugiej strony, przytłoczony postacią Josefa, jak mógł skraść mu choć trochę splendoru? Jednako jednak ich nie polubiłam, ich sposobu patrzenia na kobiety, szowinizmu, wywyższania się, maniery z jaką obchodzili się ze światem. Nie wzbudzili we mnie żadnych pozytywnych emocji, a jednak powieść tę czytało mi się wyśmienicie.
Przede wszystkim dlatego, że ta książka żyje innymi książkami. Nie zliczę odniesień, ciekawostek i tytułów, które zostały w niej wymienione. Między innymi przez to jest to powieść bardzo wymagająca – byle laik niewiele z niej wyniesie, niewiele zrozumie, przez co straci wiele znaczeń i subtelnych aluzji. Jeśli jednak zna się wiele z literatury klasycznej, „Pod skórą” zyskuje i staje się ponadprzeciętną powieścią. Filozoficzne wynurzenia autora nie męczą, lecz frapują, rozwlekłe opisy sztuki introligatorskiej są niezmiernie interesujące, a przy okazji obnażają przed czytelnikiem żmudną pracę, jaką autor włożył w napisanie tej powieści.
Jedyny zarzut, jaki mam w stosunku do tej książki, to fakt, że widać jak autor, początkowo lubujący się w jej pisaniu, niespieszący się, rozsmakowujący we własnych słowach, zaczął się w pewnym momencie spieszyć i zgubił niepowtarzalny klimat. Gdy akcja nabierała tempa, książka ta stawała się coraz bardziej zwyczajna, i choć wielu czytelników uzna to za plus, dla mnie to początek był o wiele lepszy niż koniec. Zakończenie tez nie należy do najbardziej udanych – nie przynosi obiecywanej satysfakcji, jedynie westchnienie zmęczone niedopowiedzeniem.
Mimo tego będę obserwować tego autora, odważnie badającego nowe rejony literatury, choć porównania do „Pachnidła” czy „Lolity” są bardzo uzasadnione. Jest to powiew świeżości we współczesnym rynku literackim, choć przynosi ze sobą raczej smród rozkładu niż zapach polnych kwiatów. Czasami potrzeba jednak tego naturalizmu umysłowego, który pobudza i zmusza do dociekania.