Najnowsze artykuły
Artykuły
Prezent dla miłośnika książek: gadżety na święta (i nie tylko)LubimyCzytać1Artykuły
Wielki Test o Czytaniu w TVP. Pytania o Kicię Kocię, Jólabókaflóðið i Bibliotekę Końca ŚwiataEwa Cieślik1Artykuły
Młodzieżowe Słowo Roku 2023 wybrane. Sprawdź, czy je znaszAnna Sierant46Artykuły
Wczoraj i dziś. 70-lecie Wydawnictwa LiterackiegoEwa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Krystian Wójcik "WÓJO"

Źródło: fot. Olek Leydo
Znany jako: "Wójo"Znany jako: "Wójo"
1
8,2/10
Pisze książki: militaria, wojskowość
Urodzony: 05.05.1981
Przygodę z wojskiem rozpoczynał w Trawersie, to tam wszystko się zaczęło i stało sensem jego życia. Przez 17 lat służył w JWK. Ponad 2,5 roku spędził w strefach działań wojennych w Iraku i Afganistanie. Brał udział w wielu operacjach specjalnych skierowanych przeciwko światowemu terroryzmowi, za które Prezydent RP wyróżnił go Krzyżem Wojskowym. Oprócz misji wojennych odbył wiele szkoleń i treningów w różnych częściach świata i strefach klimatycznych. W cywilu nadal „wisi na sznurkach” realizując różne projekty wysokościowe.https://www.facebook.com/profile.php?id=100070980637598
8,2/10średnia ocena książek autora
211 przeczytało książki autora
60 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
#StaraPaka No. 3 Krystian Wójcik "WÓJO" 
8,2

"Szczęśliwi są Ci, którzy mają marzenie i są gotowi zapłacić cenę, która pozwoli je zrealizować" - Leon J. Suenes
Na pierwszy rzut oka może się zdawać, iż "#StaraPaka No.3" Krystiana Wójcika to kolejne z wielu obecnych na rynku wspomnień byłych żołnierzy zarówno wojsk konwencjonalnych, jak i specjalnych. Książka „Wója” to nie kolejna opowieść z cyklu „Zaciągnąłem się – Pojechałem - Walczyłem”.
Oczywiście są tu opisy morderczych szkoleń, selekcji, nieznanych szerzej starć, walk i operacji specjalnych w różnych zapomnianych przez Boga i ludzi miejscach.
To przede wszystkim jednak opowieść o marzeniu, o walce o jego spełnienie, o wytrwałości, konsekwencji i poświęceniu. O pokonywaniu przeciwności losu i o tym ze walka tak naprawdę nigdy się nie kończy a wojna nigdy nie zmienia. To także historia o przyjaźni, braterstwie i wydarzeniach, w których się ono wykuwało.
To interesująca i szczera historia operatora jednostki specjalnej napisana wdzięcznym, przyjemnym językiem. Bez epatowania etosem, za to pełna humoru i ironii.
Musze przyznać, że Krystian „Wójo” Wójcik oprócz niewątpliwych i ponadprzeciętnych umiejętności wojskowych ma też talent do słowa. Potrafi pisać, potrafi zaciekawić, potrafi zaintrygować.
Z kart książki jawi się nam człowiek pełen pasji, determinacji i woli walki, nieugięty, a jednocześnie pogodny i przyjacielski. Budzący respekt, ale także sympatię.
Ta książka zdecydowanie jest dla ludzi, którzy mają marzenia, ale boją się je spełniać. Życie "Wója" udowadnia, że zawsze warto walczyć. Walczyć do zwycięstwa. A cytat, który zamieściłam na początku, doskonale odzwierciedla ducha tej książki.
#StaraPaka No. 3 Krystian Wójcik "WÓJO" 
8,2

Spędziłem w wojsku ponad dwa lata. Wiele z tego pamiętam, ale jakoś nic dobrego. Na przykład alarm bojowy w środku nocy. Mieliśmy się spakować i opuścić koszary w wyznaczonym czasie, bo zbliżały się przeważające siły wroga. Przed wyjściem z jednostki należało równiutko pościelić łóżka. Podczas omawiania kiepskich (ponoć) wyników tego zadania, ktoś z nas zasugerował, że bylibyśmy szybsi, gdyby nie to ścielenie lóżek. Sierżant wrzasnął wtedy wściekle, że: to durny pomysł, bo jeśli wróg zajmie nasze miasto i koszary, i zobaczy niepościelone łóżka, to co sobie o nas pomyśli?! Nie, to nie był żart z jego strony.
Mieliśmy na kompanii dwóch sierżantów. Kazali nam biegać w maskach gazowych, wołając, że będziemy cwałować tak długo, aż w maskach będzie krew. Sypali nam potłuczone szkło do łóżek. Kazali robić pompki ze świecą dymną pod brzuchem. I wiele innych „atrakcji” w podobnym stylu. Uważałem, a właściwie do dziś uważam tych ludzi za bandytów-dewiantów, a nie za znakomitych, kreatywnych szkoleniowców i instruktorów. Kiedy o ich wyczynach dowiedział się dowódca, panowie z dnia na dzień skierowani zostali do szkoły chorążych, a kiedy wrócili po dziesięciu miesiącach, nasze relacje były już inne.
Po książkę Wójcika sięgnąłem, bo domyślałem się, że to dość rzadka okazja „spotkania” człowieka – w mojej ocenie – bardziej egzotycznego niż kangur. Człowieka, który chciał dostać się do wojska, któremu w wojsku zazwyczaj się podobało. Kogoś, kto uważa za usprawiedliwione wrzaski i ordynarne przekleństwa przełożonych, a omdlenia z powodu bólu i wyczerpania morderczym treningiem uważa za świetną zabawę. Człowieka nie gorszego ani lepszego, ale po prostu całkowicie i kompletnie innego.
Autor, jako nastolatek, w harcerstwie, z własnej woli uczestniczył w Kursie Działań Specjalnych. Celem kursu było przygotowanie młodych ludzi do służby wojskowej w jednostkach specjalnych.
„Gdy spojrzeć na całokształt kursu z dzisiejszej perspektywy, wszystko wydaje się wręcz nieprawdopodobne”[1].
Rzeczywiście, mogłoby się takie wydawać, ale fakt, że nigdy nie słyszałem o harcerzach (13-15 lat) biegających z kałachami, nie znaczy nic albo tyle tylko, że harcerstwem też się jakoś nie interesowałem.
Ostatecznie, po różnych perypetiach, autor dopiął swego, został komandosem i ok. roku 2004 pojechał na misję do Iraku (później do Afganistanu) i znalazł się w ogniu walki, o co zdaje się zawsze mu chodziło. Realizacja takich marzeń i ambicji nie jest prosta, bo i gdzie w XXI wieku można zgodnie z prawem strzelać do ludzi?
Zaskoczyła mnie kwestia uzbrojenia oddziałów specjalnych w tamtym czasie (żałosne) oraz wyposażenia. To, które żołnierze dostawali od wojska było miernej jakości albo niedostosowane do określonych działań, albo nieprzydatne do użytku w konkretnych warunkach. Więc nasi komandosi musieli kompletować elementy umundurowania i wyposażenie we własnym zakresie i za własne pieniądze. Także nowa taktyka naszch jednostek specjalnych dopiero powstawała i to często już na misji, w trakcie działań. To może być trudne do pojęcia, ale Polska przez pół wieku gotowa była właściwie na jeden tylko rodzaj konfliktu – odparcie niemieckiej agresji. Iran lub Afganistan były równie prawdopodobnym miejscem walk, jak kosmos. I na pewno ktoś (zapewne jakiś komuch) zapytałby wtedy: Co niby mamy tam do szukania?!
Ciekawie wygląda wtedy kwestia przekazywania Polakom relacji z takich wydarzeń.
„…na łamach Polski Zbrojnej można przeczytać, że była to najkrwawsza od czasów II wojny światowej, jaką stoczyli polscy żołnierze. Była to bitwa tak krwawa, że aż jeden żołnierz został lekko ranny w nogę… no prawdziwa hekatomba”[2].
Specjalnie mnie to nie dziwi – jakoś w końcu trzeba było usprawiedliwić te miliardy wyciągane z kieszeni polskich podatników. Patrząc z perspektywy czasu i efektów można spytać, co my (i choćby Bułgarzy) zwojowaliśmy w Afganistanie? Ale to już inna bajka, a ja oceniam literacką wartość książki, a nie moralność autora, czy polską politykę.
Czytając opisy walk w Karbali upewniłem się, że Krystian Wójcik jest na pewno autorem tego opowiadania, ale raczej nie jest pisarzem. Tak dramatyczne wydarzenia można było opisać znacznie lepiej. W każdym razie dobry pisarz by to potrafił. Wójcik starał się to zrobić rzetelnie i to mu wyszło, ale te relacje nie są ekscytujące. Rzemiosło, nie sztuka.
A właśnie, rzetelność. Krystian Wójcik wiele pamięta. Strukturę organizacyjną jednostek, kolejne restrukturyzacje i reorganizacje i och efekty (albo tych efektów brak),elementy wyposażenia… Tylko czy to potrzebne jest czytelnikowi, zwłaszcza, że dotyczy okresu sprzed dwudziestu lat? Z czasem zapewne nastąpiło w wojsku wiele kolejnych zmian, zwłaszcza, gdy szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a później ministrem obrony narodowej został znakomity strateg i taktyk, pan Antoni Macierewicz, a po nim kolejni.
Ewidentnie za dużo wulgaryzmów. Ja wiem*, że tak to właśnie wygląda w woju, na kompanii lub poligonie, ale ta książka nie jest chyba przeznaczona tylko dla kolesi z wojska. Dla oddania „klimatu” zapewne potrzebnych było kilka-kilkanaście cytatów, ale podczas lektury wydaje się, że tak właśnie wygląda naturalny język autora, w co jakoś wątpię.
Ciekawy temat, wyjątkowy punkt widzenia, rzetelność, wiarygodność i solidność, ale na kolana nie powala. Takie to trochę… beznamiętne. Rozumiem, trudno się dziwić, że ktoś, kto brał udział w działaniach zbrojnych, był na wojnie po prostu, nie ekscytuje się po tym pisaniem. W każdym razie i tak wyszło lepiej niż się spodziewałem.
Na końcu autor zaprezentował członków swojej starej paczki (a oni jego) i to akurat wypadło sympatycznie. Lekturę uzupełniają zdjęcia – szkoda, że tak miernej jakości – o charakterze głównie pamiątkowym; na pewno ważne dla uczestników opisywanych zdarzeń.
--
[1] Krystian Wójcik, „#starapaka NO. 3”, Bellona, 2021, s. 11.
[2] Tamże, s. 125.
* http://autopamflet.blogspot.com/2021/11/026-szklane-drzewa-i-inne.html
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.