Biała kalia Magdalena Mrugalska-Banaszak 7,4
ocenił(a) na 84 lata temu Myślę, że każdy, kto sięga po książki kryminalne, zauważy, że bez względu na to czy akcja dzieje się współcześnie, czy dawniej, autorzy najczęściej stawiają na makabrę i kontrowersję. Musi być krew, musi być zepsucie, a bohaterowie i to nawet ci pozytywni muszą mieć za uszami grzeszki, które z sukcesem psują ich reputację jako dobrych stróżów prawa i obrońców niewinnych. Czy można kryminał napisać inaczej?
Okazuje się, że można i "Biała kalia" jest tego doskonałym przykładem. Jest w tej powieści, której akcja rozgrywa się na poznańskiej Wildzie w 1908 roku -coś, co przywodzi na myśl klasyczne kryminały, w których nie liczyło się to, aby ze szczegółami opisywać rozkład ciał i dokonane obrażenia, ale to aby stworzyć ciekawą intrygę, bohaterów wzbudzających określone emocje i interesujące tło obyczajowe. To ostatnie oraz obraz Wildy sprzed ponad stu lat to ogromna zaleta książki. Opisano tę dzielnicę miasta, a także niektóre lokalizacje w centrum Poznania z dbałością o detale i w oparciu o wiedzę na temat tego, jak miasto rzeczywiście w tamtym czasie funkcjonowało i wyglądało. Bo że autorka ma ogromną wiedzę na temat historii Poznania - ręczę głową! Można tej powieści zaufać i można się w niej zatopić. Szczególne uczucia mogą towarzyszyć tym, którzy w Poznaniu się urodzili lub którzy z nim związali swoje życie. Przechadzając się jego ulicami dzisiaj i mając w pamięci to, czego dowiadujemy się z powieści, na pewno można na nie spojrzeć z jeszcze większym sentymentem i ciekawością. Obyczaje ludzi, napięcia między nimi wynikające z różnych klas społecznych i narodowości, krzywe spojrzenia, jakimi obdarzali się wzajemnie Niemcy i Polacy, życie kamienic, ich lokatorów oraz restauracji i innych chętnie odwiedzanych przez mieszkańców miejsc - wszystko to zostało bardzo zgrabnie wplecione w fabułę.
A sami bohaterowie? Karl Prätorius, telegrafista, który rozpoczyna prywatne śledztwo nad morderstwem swojej małej sąsiadki, wildecki Sherlock Holmes, którym bardzo chciałby zostać, a przy tym momentami uroczy i nieśmiały samotnik od razu wzbudza naszą sympatię. Podobnie jak wiele innych postaci, o których nie wspomnę, żeby nie psuć zabawy innym czytelnikom i nie sugerować, kto tu jest dobry, a kto nie! Pojawiają się też bohaterowie antypatyczni, jak chociażby mało ogarnięci i profesjonalni niemieccy funkcjonariusze policji. To także kolejna ciekawostka - dowiadujemy się jak prowadzono śledztwa i jakimi metodami się wówczas posługiwano. Wiele z oczywistych dziś dla nas sposobów ułatwiających dochodzenie i wykrycie sprawcy, w tamtym okresie nie istniało lub było w powijakach.
Podsumowując: nie pozostaje mi nic innego jak szczerze polecić! Nie tylko poznaniakom!