Do gwiazd L. Ron Hubbard 6,6
ocenił(a) na 29 lata temu "Jest to jedna z największych powieści science fiction, jakie kiedykolwiek napisano..." Jawne kpiny. Typowa propaganda scjentologów, sekty, której założyciel, oszust (miał na swoim koncie wiele wyroków; a sama sekta, piorąca mózgi, odbierająca majątki - tym bardziej) i kłamca, pisał obok kompletnych idiotyzmów scjentologicznych (co małżeństwu Travoltów przyszło z tej idiotycznej pseudowiary - zabili własnego syna, chorego na padaczkę - bo oczywiście Hubbard miał swój własny, antynaukowy pomysł na podłoże i występowanie chorób!) dużo pulpowej fantastyki (sf, fantasy, fantastyka grozy),powieści i opowiadań przygodowych, wojennych, egzotycznych, szpiegowskich, westernów itd. Na tym tle z fantastyki najgorzej wypada sf, choć i tu zdarzało mu się spłodzić w miarę fajne historyjki, ale przeważnie nauka w nich żadna, psychologia też, bardzo się zestarzały i reprezentują typowe fobie tamtej epoki plus te osobiste Hubbarda, choćby ksenofobię w odniesieniu do nieziemców, a także charakteryzuje je twardy, nieludzki darwinizm plus militaryzm ("Final Blackout") (coś dla oszukanych wielbicieli Korwin-Mikkego i faszystów pewnie też). Natomiast jeśli chodzi o fantasy czy grozę, o, tu miał trochę zręcznych, fajnych i zabawnych rzeczy, jak choćby powieści "Typewriter in the Sky" czy "Fear". No ale po polsku mamy tylko jedną małą powieść sf, która byłaby w sumie znośna, gdyby nie beznadziejna końcówka, i jedną dużą, niedobrą (podobnie jak tragiczna ekranizacja z Travoltą w roli głównej).