Znakomity polski dziennikarz, publicysta i felietonista. Wytrawny komentator życia politycznego i społecznego. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Współscenarzysta serialu Alternatywy 4. Laureat Nagrody Kisiela (2002); pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (2009) za "wybitne zasługi dla rozwoju polskiej kultury, a w szczególności za osiągnięcia w twórczości publicystycznej i pracy dziennikarskiej będącej przykładem niezależności myślenia i odwagi głoszenia własnych poglądów, za zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce".
Często takie zbiorowe spotkania z polskimi pisarzami są ogromnym rozczarowaniem. Zdarzają się wydania, w których większość opowiadań to po prostu buble - wynurzenia nie na temat, bez ładu i składu. "Nasze polskie wigilie" pod tym względem pozytywnie mnie zaskoczyły - większość opowiadań można przeczytać, kilka nawet mnie wciągnęło. Nie jest to oczywiście literatura wysokich lotów, ale chyba nie o to w tym chodzi. Zresztą, już nazwiska autorów mówią wiele - poza pisarzami swoje refleksje w tomie zamieścili psycholodzy, podróżnicy, piosenkarze i "ludzie wszechstronni". Jednak książka zamyka w sobie to, co najważniejsze w tym czasie - zapach choinki, odświętnie przystrojony dom, pachnące wigilijne tradycyjne potrawy, refleksję nad tym, co w święta kluczowe, spotkania z bliskimi, powrót do lat dzieciństwa,trochę magii, trochę wspomnień, ale też trochę samotności, porzucenia, poszukiwania.
Więcej: http://kyriakczyta.blogspot.com/2016/01/nasze-polskie-wigilie.html
[Recenzja pochodzi z bloga: librimagistri.blogspot.com]
"Naturalnie w interesie ekonomistów leży zachowanie monopolu na interpretację zdarzeń i procesów gospodarczych. W wielu dziedzinach nauki ekonomiczne osiągnęły już poziom lingwistyki (...),popadły w taką matematyzację i wytworzyły tak hermetyczny język, że na temat stanu ich badań może rozmawiać ze sobą kilkunastu monopolistów na świecie". Cytat może trochę przydługi (jak na początek recenzji),ale myślę, że bardzo dobrze oddaje intencję Macieja Rybińskiego w napisaniu "Bajeczek ekonomicznych". Autor wyjaśnia skomplikowane kwestie w żartobliwy i przystępny dla przeciętnego czytelnika sposób. Innymi słowy próbuje przełamać wspomniany w cytacie monopol ekonomistów oraz skłonić czytelnika do samodzielnych prób zrozumienia prawideł rządzących gospodarką.
Część wywodów straciła na aktualności. W niektórych rozdziałach znajdziemy liczne odwołania do ówczesnej sytuacji politycznej. Nie wszystkie aluzje autora są zatem zawsze zrozumiałe. Po skończonej lekturze mogę jednak przyznać, że nie przeszkadza to w zrozumieniu całości. Po prostu nie trafi do nas kilka anegdotek.
Nie podobały mi się pewne uogólnienia. "To jest Tadzik. Tadzik nie jest żonaty, a mimo to jest ojcem. Tadzik ma radio. A to jest Adaś. Adaś ma dzieci, ale nie jest ojcem. Adaś ma gazetę. Tadzik i Adaś nie rządzą, ale mają władzę. Kto słucha Tadzika nie czyta Adasia, kto czyta Adasia nie słucha Tadzika. Kto ani nie słucha, ani nie czyta, śpi spokojnie. A kto śpi, ten nie grzeszy" - wrzucanie wszystkich do jednego worka jest nieprofesjonalne i nieeleganckie.
Na medal spisał się zaś, jak zwykle zresztą, Adam Krauze. Powszechnie znana zasada głosi, że jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów. Mogę się tylko pod tym podpisać. Pomysłowość tego rysownika i bystrość w obserwacji rzeczywistości jest godna podziwu.
Niestety, ale nie z każdego rozdziału mogłem wynieść jakąś dawkę wiedzy. Niektóre opowiastki Macieja Rybińskiego były dla mnie zwyczajnie nużące, część zaś mało odkrywcza. Co nie zmienia oczywiście faktu, że herezją jest odmawianie autorowi lekkości pióra i poczucia humoru. Zdecydowana większość rozdziałów prezentuje bardzo wysoki poziom. "Dramat społeczny w trzech aktach" to zaś majstersztyk. Za pomocą krótkiej formy dramatycznej Maciej Rybiński niezwykle trafnie scharakteryzował koncepcję "sprawiedliwości społecznej", rozśmieszając przy tym czytelnika do łez.
Nie zabrakło pstryczków wymierzonych w socjalistyczne pomysły dotyczące gospodarki. Oto jeden z nich: "W 1985 roku w Polsce przy ewidencji, kontroli, rozliczaniu i rozdziale kartek żywnościowych zatrudnionych było 40 tysięcy osób. Można przyjąć, że większość z nich jest dziś bezrobotna. Co trzeba zrobić, aby znów je zatrudnić - oto temat do rozmyślań w drodze na majową manifestację. Cześć Pracy!".
I śmieszno, i straszno robi się, gdy czytelnik uświadomi sobie, że sparodiowane socjalne pomysły mają odzwierciedlenie w programach polskich partii politycznych zasiadających w sejmie, a wielu polityków dałoby sobie za nie uciąć rękę.
[Recenzja pochodzi z bloga: librimagistri.blogspot.com]