Arsene Wenger. Autobiografia Arsène Wenger 6,0
ocenił(a) na 75 tyg. temu Parafrazując pana Olivandera z Harry’ego Pottera: książka sama sobie wybiera osobę, która ją ma przeczytać.
Tak właśnie stało się w tym przypadku. Co prawda miałam w planach ją przeczytać, ale… obecnie mam kilkanaście pilniejszych. Jednak co ja tam mogę… książka wybrała, to nie miałam nic do gadania…
Przyznam szczerze, że zaczęłam czytać mając „czystą kartę” jeżeli chodzi o moją wiedzę o panu Wengerze. Owszem, wiedziałam kim on jest, ale na tym moja wiedza się kończyła.
Może dlatego z taką przyjemnością zanurzyłam się w opowieść o tym jak zaczynał swoją przygodę z piłką nożną, jak dążył do spełnienia swoich marzeń i jaki wywarł wpływ nie tylko na ludzi, którymi się otaczał, ale i na wielu, wielu innych.
Swoją drogą zastanawiam się jak wyglądała współpraca, najpierw z zawodnikiem, a później z trenerem, menagerem właśnie z perspektywy tych „innych” osób. To byłoby ciekawym dopełnieniem historii… Historii, w której nie znajdziecie planu treningowego, tylko wskazówki, czym się kierować przy budowaniu formy. Zarówno tej fizycznej jak i psychicznej.
A idealnym, przynajmniej z mojego punktu widzenia, zwieńczeniem całej opowieści są słowa umieszczone już na sam koniec książki:
„Myślę, że ważne jest zachować w sobie coś z dziecka i nigdy nie tracić marzeń z oczu – pomyśl, o czym naprawdę marzysz, czego potrzebujesz, by to zrealizować (rozważ swoje możliwości i środki),pozbądź się wszystkich negatywnych myśli, które mogłyby ci przeszkodzić, i w pełni oddaj się celowi”.
Nie raz i nie dwa mówiłam, że jestem nietypową kibicką, fanką, czy jak to tam nazwać. Lubię dobry sport, bez względu na to, o jakiej dyscyplinie mowa i na jakim szczeblu toczy się rywalizacja. Oczywiście, jak są rozgrywki międzynarodowe, to kibicuję „naszym”, ale ogólnie dla mnie ważniejszy jest właśnie dobry sport, a nie to, jakie logo czy flaga widnieje na koszulce.
Co prawda najbliższe memu sercu są skoki narciarskie (co widać w moich książkach) i ogólnie narciarstwo klasyczne, ale jak widzę lekkoatletykę, snookera czy jakiś mecz (piłka nożna, ręczna, siatkówka…) to nie szukam pretekstu, by zmienić kanał. Baa… bywa, że to ja się upomnę, by przełączyć na coś konkretnego i… czasami nawet komentuję z sensem (tylko dla męża 😉 ).
Wracając jednak do książki: wskazówki, które można w niej znaleźć, choć tu są ukierunkowane typowo na piłkę nożną, można przy odrobinie dobrych chęci dopasować do własnych potrzeb. Ważne, by obrać cel i konsekwentnie do niego dążyć. Pamiętając jednak, by nie działo się to ze szkodą dla innych.
Co nie zmienia faktu, że czasami zdrowy egoizm jest niezbędny…