Najnowsze artykuły
- ArtykułyJedna książka, dwie opowieści i całe mnóstwo tajemnic. Gareth Rubin o książce „Dom Klepsydry”Ewa Cieślik1
- ArtykułyIdziemy do lasu! Przegląd książek dla dzikich rodzinDaria Panek-Płókarz8
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel2
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Karol Żojdź
2
7,3/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,3/10średnia ocena książek autora
9 przeczytało książki autora
19 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Wszyscy ludzie króla. Zygmunt III Waza i jego stronnicy w Wielkim Księstwie Litewskim w pierwszych dekadach XVII wieku
Karol Żojdź
8,5 z 4 ocen
24 czytelników 3 opinie
2019
Jan Mierzeński – klient i rezydent Bogusława Radziwiłła w latach 1656-1665
Karol Żojdź
6,0 z 1 ocen
4 czytelników 0 opinii
2012
Najnowsze opinie o książkach autora
Wszyscy ludzie króla. Zygmunt III Waza i jego stronnicy w Wielkim Księstwie Litewskim w pierwszych dekadach XVII wieku Karol Żojdź
8,5
Książka składa się z trzech części. W pierwszej autor chronologicznie opisuje wzajemne oddziaływanie na siebie króla i magnaterii litewskiej. W drugiej przedstawia rody i fakcje (obóz Sapiehy, Chodkiewicza, Radziwiłłów, Woynów i Wołłowiczów). W trzeciej opisuje praktyki sprawowanie władzy. Atutem jest bardzo liczna bibliografia, dużo ciekawych przypisów (czasami zajmujących więcej miejsca na stronie niż tekst główny).
Zacytuję liczną krytykę działań Zygmunta III.
(o Unii brzeskiej) „Unia zyskała jednak potężnych adwersarzy… Sukces jaki odniósł Kościół katolicki w Rzeczpospolitej, jednocześnie stworzył warunki do współpracy między ewangelikami a prawosławnymi, wyraźnej już na sejmie 1596 r. … Krzysztof Radziwiłł „Piorun” z oczywistych względów potępiający zatwierdzony przez Zygmunta III projekt, którego realizacja oznaczała odebranie prawosławnej Cerkwii oficjalnego statusu w Rzeczpospolitej, co stało w sprzeczności z literą konfederacji warszawskiej. W kolejnych latach kwestie wyznaniowe … stały się jednym z elementów cementujących opozycję i konfliktogennie wpływających na życie publiczne.”
„ finał incydentu z udziałem zelżonego i pobitego woźnego sądowego Stanisława Płatkowskiego, usiłującego na swoje nieszczęście wręczyć pozew sądowy. Kwestie związane z bezpieczeństwem woźnych, reprezentujących przecież władzę królewską w terenie, szczegółowo regulował III Statut, który zapewniał urzędnikom nietykalność bez względu na osobę sprawcy. Chodkiewicz był rzeczywiście bliski odczucia konsekwencji swojego czynu, ponieważ w jego sprawie zapadł wyrok skazujący na 12 tygodni w wieży oraz zadośćuczynienie pieniężne. Zapobiegł temu władca, który zwolnił magnata od odpowiedzialności za pogwałcenie prawa. Trzeba przyznać, że w kategoriach długiego trwania tego typu interwencje miały opłakany wpływ na przyjęte w Rzeczpospolitej rozwiązania systemowe oraz autorytet władzy monarszej. Sęk w tym, że nawet jeśli Zygmunt III brał pod uwagę wszystkie za i przeciw, to ostatecznie górę wzięły prawdopodobnie doraźne interesy…”
„W tym miejscu nie ma potrzeby szczegółowego przedstawienia wypadków na teatrze inflanckim i targających polsko-litewskim dowództwem sporów personalnych…. Dość powiedzieć, że król swymi decyzjami nie przyczyniał się do efektywnego prowadzenia walk, najpierw nie przekazując dowództwa na czas kampanii jesienno-zimowej 1600/1601 r. wskazanemu przez wojewodę wileńskiego podczaszemu litewskiemu Januszowi Radziwiłłowi. Do jeszcze większego napięcia doprowadziła decyzja z IV 1601 o wyznaczeniu na porucznika hetmańskiego Jana Karola Chodkiewicza – tym razem wbrew hetmanowi wielkiemu litewskiemu, który uznał nominację za pogwałcenie swojego przywileju…”
Odnośnie nie opisanych przez autora spraw wojennych w Inflantach polecam książkę „Wojna inflancka 1600-1602” Herbsta.
(1602 rok) „ Podczas tego w gruncie rzeczy prywatnego zatargu WKL stanęło na granicy wojny domowej, a część odpowiedzialności za eskalację konfliktu ponosił prawdopodobnie Zygmunt III, dążący do uzyskania równowagi sił na Litwie, dotychczas zakłócanej przez dominującą pozycję wojewody wileńskiego …. Jeśli istotnie taki zamysł przyświecał władcy, to tym razem poniósł on klęskę, ponieważ Radziwiłłowie birżańscy weszli w posiadanie kompleksu dóbr, w litewskiej skali przynoszącego szczególnie wysokie dochody.”
„Finał awantury z wojewodzicem wendeńskim w roli głównej dowodzi niezbicie, że Zygmunt III w imię doraźnych potrzeb godził się na działania psujące system, sprzeczne z praworządnością, ale nie wyjaśnia motywów, jakimi się kierował. Być może monarcha przystał na takie rozwiązanie w nadziei na realizację swoich planów względem Inflant i Kurlandii”
„Nie da się ukryć, że początkowo królewska polityka przyniosła negatywne skutki, dotyczy to zwłaszcza praktyki wywoływania konfliktów na szczeblu dowódczym, co objawiało się np. w toku kampanii 1601r., gdy decyzje personalne Zygmunta III położyły się cieniem na rezultacie działań wojennych…. WKL nie było oczkiem w głowie Zygmunta III, zaś polityka dzielenia litewskich elit, by skuteczniej zabezpieczać własne interesy, pociągała za sobą negatywne konsekwencje i to zarówno natury systemowej, objawiające się po dłuższym czasie, jak i bardziej uchwytne, polegające choćby na komplikowaniu przebiegu kampanii wojennych. Pozostaje tylko postawić pytanie, czy w dłuższej perspektywie, godząc się na hegemonię jednego rodu na Litwie, król nie stałby się jego zakładnikiem.”
Te wszystkie spostrzeżenia sugerują, że Zygmunt III popełniał podobne błędy (wymuszone przez system polityczny i ograniczenia gospodarcze) jak jego mniej szczęśliwi następcy. Miał to szczęście w stosunku do synów, że miał więcej czasu by na własnych porażkach nauczyć się sprawniej rządzić. Nie powstrzymał (nie zreformował) jednak niepomyślnych praw i procesów w państwie. Pewne jego sukcesy (np. wypowiedzenie i sukces wojny wbrew sejmowi przeciw Moskwie) wzbudziło czujność magnaterii, która była później bardziej zdeterminowana by uniemożliwiać (samowolne) wypowiadanie wojen następcom (za Władysława IV chociażby, „Władysław IV i jego czasy” Czaplińskiego).
W książce widzimy ten sam powtarzający się schemat nierozwiązywalnego konfliktu króla z częścią magnaterii i niemożność nagrodzenia własnych stronników bez „wpędzenia do opozycji innych (nie nagrodzonych). Zawsze zbyt mało do rozdania by zaspokoić oczekiwania. Brak (kolejnych) nagród równał się przejściu do opozycji. Brak możliwości oparcia się na innej grupie społecznej by ograniczyć wpływy magnaterii.
Gdy chodziło nie tylko o pognębienie rywala, ale także nadania ziem czy urzędów dla stronników.
„Trudno bezkrytycznie zaakceptować, że zmiany w polityce nominacyjnej Zygmunta III, w tym marginalizacja Radziwiłłów birżańskich w żadnym stopniu nie wpłynęły na księcia podczaszego, który w konkluzji swego listu do króla wypominał monarsze, że ten w żaden sposób nie nagrodził jego zasług”.
„Zwracano uwagę na zbieżność istoty tego ruchu (Rokoszu Zebrzydowskiego) z akcjami podejmowanymi około 1608 r. przez stany węgierskie, morawskie, czeskie i austriackie, które korzystając z rywalizacji w łonie dynastii habsburskiej, dążył do poszerzenia zakresu swoich swobód.”
Przy podobnych problemach wyjściowych w XVII wieku Habsburgom austriackim, Anglii, Francji, Rosji udało się jednak wzmocnić (uczynić skuteczniejszym) państwo. Wojny i konflikty nie przeszkodziły im w powolnych zmianach wzmacniających. Np. Paradoksalnie monarcha angielski silniejszy po epoce wojen domowych, rządach parlamentu i republice Cromwella (patrz „Stuartowie” a w zasadzie wg tytułu oryginalnego „Anglia w czasach Stuartów” Astry.). Opozycja monarchy, parlament starały się jednak w miejsce kompetencji monarchy wprowadzić takie prawa i instytucje, które będą działać skutecznie. Z kolei monarchia francuska wzmocniona po Frondzie, gdzie jednak miała jeszcze jakieś grupy społeczne, których spory mogła wykorzystać przeciwko zbuntowanej arystokracji. W Rzeczpospolitej uboga szlachta zbyt głęboko weszła w system kliencki wobec magnatów (nie była w stanie dostrzec, że ten system nie do końca im służy).
„Bezpośrednią przyczyną niedojścia sejmu było przekreślenie przez króla pod koniec obrad niemal dopiętego porozumienia w sprawie pokoju wyznaniowego, na które przystali nawet senatorowie duchowni. Osobiście skłaniam się ku stanowisku, że najbardziej na bezproduktywnym zamknięciu obrad skorzystała opozycja, ponieważ dowiodła że wyjście z kryzysu na drodze parlamentarnej nie jest możliwe … Niewątpliwie stracił Zygmunt III, któremu zważywszy na potrzebę opłacenia wojska inflanckiego, musiało zależeć zwłaszcza na uchwaleniu poborów – i to nawet nie z troski o żołnierzy czy o stan posiadania w Inflantach, lecz z uwagi na możliwość pozyskania przynajmniej części konfederatów dla sprawy rokoszan”.
„Na przestrzeni lat 1606-1609 Rzeczpospolita doświadczyła poważnego kryzysu, z którego tylko pozornie wyszła obronną ręką. Bezpośrednim następstwem rokoszu.. nie było ani osłabienie autorytetu króla jako instytucji, ani podważenie znaczenia parlamentu. Zwycięstwa nie osiągnęła żadna ze stron, a reformy przeprowadzone na sejmach 1607 i 1609 r. były iluzoryczne. Rokosz stanowił zaprzepaszczoną szansę na zmiany, ponieważ jego zwolennicy zawiedli, osiągnęli jednak dość, by utrudnić rozszerzenie zakresu władzy monarszej – co oznaczało zakonserwowanie dotychczasowego modelu ustrojowego. Tymczasem w wielu dziedzinach, zwłaszcza na polu skarbowości i parlamentaryzmu państwo wymagało przystosowania do nowych wyzwań, bez względu na to, czy odbyłoby się to w sposób zamierzony i kto wyciągnąłby z tego największe korzyści”.
W książce powtarza się spostrzeżenie z innych okresów, że przy braku stałego/ opóźnień żołdu król mógł zachęcać jedynie ziemią do dalszego wysiłku, ale część nieopłaconych wojsk oczywiście buntowało się, wracało na ziemie własne i często grabiło poddanych.
Autor sygnalizuje też wzrastający problem (który uwidocznił się z całą mocą w II poł. XVII wieku „Między buławą a tronem” Hunderta) wykorzystywania przez hetmanów wojska do walki o profity lub wręcz działania na niekorzyść króla.
To bardzo dobra książka. Wydaję mi się treść mało ukazująca samego króla ma swoje uzasadnienie. Ileż to dyskusji czytałem o winie i złych decyzjach poszczególnych królów elekcyjnych. Ostatnio sporo też można poczytać dyskusji przywracających dobre imię czy wręcz peanów na cześć poszczególnych magnatów. Ta książka poniekąd odziera ze złudzeń. Rzekłbym, że ukazuje we właściwym świetle nasz dawny ustrój. Króla zamkniętego w pułapce dożywotnich urzędów (jakże wygodny dla beneficjentów; wakujące stanowiska były też głównym punktem sejmów, więc monarcha nie mógł zbyt długo utrzymywać względnego posłuszeństwa wszystkich łudząc ich szansą nadania),szukania (chwilowego) poparcia profitami (urzędów i ziem),które jednocześnie konfliktowały go z nie nagrodzonymi (lub z niedostatecznie nagrodzonymi),stawianie doraźnych interesów ponad potrzeby ogólniejszej natury (utrzymanie stanu posiadania państwa jako całości, szybszego reagowania na potrzeby wojenne). Skoro żaden z królów elekcyjnych nie był w stanie uciec z tej pułapki to zaryzykuje (trochę w stylu dawnej, z lat słusznie minionych) tezę, że w braku wzmocnienia i usprawnienia państwa w II poł. XVII wieku (niektóre potęgi zaczęły wykorzystywać w większym stopniu swój potencjał) nie było winy poszczególnych królów. Nie było w tym winy nawet poszczególnych magnatów. Przecież i król i opozycja działali w większej mierze w ramach ustanowionego porządku prawnego (przyznajmy bardzo wygodnego dla magnaterii). Jeno tylko, że ten porządek (stan pewnej równowagi na linii król i opozycja) niejako mocno utrudnił wprowadzenie sprawniejszego modelu funkcjonowania państwa (wyłączenie pewnych spraw podatkowych z pod ciągłych dyskusji i sporów, likwidacja dożywotności urzędów – wszak często nagrodzeni przestawali wypełniać polecenia królewskie i otrzymując to na czym im zależało przechodzili do opozycji i w oparciu o ziemie i stanowiska stawali okoniem wobec władcy).
Wszyscy ludzie króla. Zygmunt III Waza i jego stronnicy w Wielkim Księstwie Litewskim w pierwszych dekadach XVII wieku Karol Żojdź
8,5
Uff, udało mi się dotrzeć do końca. Bardzo trudna książka, wymagająca skupienia przy czytaniu. Jest to właściwie praca naukowa omawiająca wielkie rody litewskie w latach 20. XVII w. oraz ich współpraca z dworem królewskim. Opisana została niesamowita ilość osób, wiele nazwisk, które poznałam dzięki tej pozycji.
Autor korzystał ze źródeł znajdujących się w bibliotekach zarówno w Polsce, jak i poza granicami naszego kraju.
Wielki szacunek dla autora, a książkę polecam wytrwałym miłośnikom historii.