Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać319
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
- Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Wojtek Friedmann
Źródło: https://wielkalitera.pl/autorzy/wojciech-friedmann/
2
6,3/10
Pisze książki: literatura piękna
Pisarz, podróżnik i fotograf. Rodowity warszawiak, który stolicy oddał serce, choć nieustannie opuszcza ją w poszukiwaniu przygód. Nowelista i storyteller. Autor debiutanckiej książki Baśka (Wydałem, 2020),w której przeplatają się barwne historie mieszkańców warszawskiej Ochoty. Tata Szymona i opiekun psa Kolki. Jak pisze o sobie: „Czytam, piszę i słucham muzyki”.,
6,3/10średnia ocena książek autora
277 przeczytało książki autora
334 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Baśka Wojtek Friedmann
7,0
Baśka była trzecia książka z wydawnictwa Wydałem, która dano mi przeczytać i była najlepsza, ale to nie oznacza, że jest warta polecenia, jeśli masz Legimi i jakieś 2h wolnego czasu to można sprawdzić i wyrobić zdanie na jej temat, ale jak masz wydać pieniądze to radzę je zachować na inne przyjemności, mamy tutaj stypę po śmierci tytułowej Baśki na którą przybywają osoby dla, których w młodości była wsparciem i wspominają historię ich znajomości, w książce jest bardzo dużo slangu przez co dla niektórych osób może być niezrozumiała.
Przezabawny pies o imieniu Kolka Wojtek Friedmann
5,6
Wszystko zaczyna się i kończy na psie, ale to nie o nim jest ta powieść. Nie jest też o Lutku-Ludku, który pojawia się najczęściej i który daje się poznać najlepiej. A jeśli nie jest o kimś tytułowym ani kimś w centrum, to pozostaje jedna opcja — historia Wojtka Friedmanna skupia się na życiu. Na urywkach codzienności, niepozornych rozmowach, subtelnych gestach. Humorystycznym odbiciu rzeczywistości w Warszawie, jaka już odeszła, choć jest jakby na wyciągnięcie ręki. Na krótki moment, za pozwoleniem autora, stajemy się obserwatorami. Osobami z dobrym słuchem, wzrokiem i węchem, czasami nawet zmysłem dotyku. Z pomocą prostych zdań przenosimy się w inne miejsce i inny czas. I patrzymy na ludzi. Obcych, ale bliskich. Przedstawionych jedynie pobieżnie, ale wystarczająco, by w głowie powstał wyraźny obraz. W tym tkwi moc prozy autora i zakładam, że to przez wzgląd na to cieszy się ona uznaniem, ale. No właśnie. To tekst o niczym konkretnym. Niczym tak dominującym, że nie opuszcza mnie myśl, jaka pojawiła się po ostatniej kropce. A jest nią pytanie: i to tyle?
Lubię krótkie formy, lubię teksty skupione na odbiciu codzienności, lubię posługiwanie się piórem na tyle sprawnie, że ze zdań da się wyczytać więcej, niż faktycznie zostało napisane. Wszystko to natomiast jest w prozie Friedmanna. Tyle że tym razem to dla mnie za mało.