Nie przesadzę mówiąc: bardzo dobre.
Na pewno ten zbiór będzie we mnie wzrastał z czasem, choć już jest naprawdę na wysokim poziomie oddziaływania na mnie. "Pięć wierszy, ojciec" to część tomu, która poruszyła i zadrgała we mnie najbardziej. Jego konstrukcja (jedenaście razy po pięć wierszy) zdecydowanie ułatwia lekturę, cedzenie sobie poezji Świetlickiego i napawanie się nią. Odkrywanie. Po raz kolejny sprawdziła się moja intuicja, że najlepiej trafiają do mnie jego krótsze formy, najlepiej te jednostrofowe. Majstersztyk.
Polecam każdemu z ukłonem.
Gdybym miała ująć w jednym zdaniu opinię na temat tej książki to brzmiałoby one: Gówno opakowane w złoty papierek. Sama oprawa książki jest prześliczna. Świetna okładka, a w środku ładne ilustracje i gruby papier kredowy. Szkoda tylko, że sama zawartość książki nie jest już taka dobra.
W teorii miał to być zbiór poezji miłosnej, a w praktyce wyszło sama nie wiem co właściwie. Może ja sama o miłości za wiele nie wiem to się nie znam? Chociaż lubię poezję to nie czytam jej zbyt wiele. Jestem jednak zdania ze większość wierszy w tym zbioru jest bardzo niskich lotów.
Utworów jest tak na oko koło pięćdziesięciu. Podobało mi się pięć od Tadeusza Różewicza. One faktycznie mówiły o miłości i jakby się nad nimi głębiej zastanowić to można by z nich coś wyciągnąć. Po za nimi fajne jeszcze były:
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska: (Gdy pochylisz nade mną twe usta),- Halina Poświatowska: (znowu pragnę ciemnej miłości),- Tomasz Różycki: Drugi Hipotyk.
Ze względu na te osiem wierszy daję ocenę 2/10. Reszta jest niewarta uwagi i przeczytania.