Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Didier Raoult
Źródło: www.cojanato.pl
2
6,3/10
Pisze książki: zdrowie, medycyna
Urodzony: 13.03.1952
Prof. Didier Raoult to francuski naukowiec specjalizujący się w chorobach zakaźnych. Jest dyrektorem Szpitala Uniwersyteckiego oraz Centrum Badań nad Nowymi Chorobami Zakaźnymi i Tropikalnymi (URMITE) w Marsylii.
Jako że jest najbardziej wpływowym badaczem w swojej dziedzinie, jego publikacje należą do najczęściej cytowanych w czasopismach naukowych, a on sam przez czasopismo Nature jest zaliczany do dziesięciu najlepszych francuskich badaczy. Został wyróżniony przez francuski Narodowy Instytut Zdrowia i Badań Medycznych (INSERM) nagrodą za całokształt kariery.
Jako że jest najbardziej wpływowym badaczem w swojej dziedzinie, jego publikacje należą do najczęściej cytowanych w czasopismach naukowych, a on sam przez czasopismo Nature jest zaliczany do dziesięciu najlepszych francuskich badaczy. Został wyróżniony przez francuski Narodowy Instytut Zdrowia i Badań Medycznych (INSERM) nagrodą za całokształt kariery.
6,3/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
13 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Epidemie: prawdziwe zagrożenia i fałszywe alarmy
Didier Raoult
6,8 z 8 ocen
14 czytelników 1 opinia
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Epidemie: prawdziwe zagrożenia i fałszywe alarmy Didier Raoult
6,8
Książka słynnego, kontrowersyjnego epidemiologa francuskiego, laureata jednej z najważniejszych francuskich nagród naukowych Grand prix de l'Inserm, to krótki i siłą rzeczy zwięzły przegląd najnowszych epidemii - jak wskazuje tytuł, prawdziwych i fałszywych - w tym dotyczących chorób, które wzbudziły ogromny medialny szum oraz tych niemal niezauważanych przez media i władze państwowe. Przegląd bardzo pouczający nie tyle w zakresie informacji medycznych i biologicznych na temat tych chorób - ile przez gorzką analizę, jak bardzo rozmijają się zasięgi i prawdziwe oraz potencjalne zagrożenie ze strony tych chorób z sensacyjną wrzawą w mediach i gorączkowymi, nieprzemyślanymi środkami zaradczymi podejmowanymi przez rządy. Choroby, które przyniosły w sumie bardzo niewiele ofiar śmiertelnych (jak SARS z lat 2002-2003 - 813 zmarłych na całym świecie; czy afera bioterrorystyczna z wąglikiem w 2001 - 5 ofiar w Stanach Zjednoczonych) spotykają się często z ogromnym zainteresowaniem mediów, które rozdmuchują sprawę, lekceważąc lub wykrzywiając zwykle opinie specjalistów - i szerzą atmosferę strachu wśród ludności, i to nie tylko w państwach dotkniętych tymi chorobami. Władze, których współczesną słabością są krótkie kadencje i związana z tym krótka perspektywa działania w sprawie potencjalnych epidemii podejmują często na gwałtu rety - żeby się wykazać przed wyborcami - decyzje wprowadzające nieodpowiednie lub przesadne, lub wręcz szkodliwe środki zaradcze (zapominając jednocześnie o wzmacnianiu finansowym i organizacyjnym służby zdrowia w perspektywie wielu lat),również najczęściej nie słuchają specjalistów, epidemiologów i lekarzy, bazując na modelach matematycznych zamiast na doświadczeniu praktyków medycyny. Książka wspomina też o nieprzyjemnej roli, którą grają w tym nieprzemyślanym zarządzaniu nowymi chorobami i epidemiami koncerny farmaceutyczne.
Profesor Raoult wskazuje jednocześnie, że choroby zabijające rocznie dziesiątki i setki tysięcy ludzi na całym świecie nie spotykają się z podobnym zainteresowaniem mediów, a tym samym i władz (nie tylko ze względu na to, że dotyczą populacji odległych kontyntentów, jak np. Afryki, ale i przez ich "normalność" i istnienie od wielu dziesięcioleci).
Wymowny podsumowujący cytat z książki: "W ostatnich latach mnożyły się budzące grozę ostrzeżenia przed możliwymi epidemiami. Wystarczy wymienić lęk przed chorobą wściekłych krów, który pociągnął za sobą istotne regulacje dotyczące spożycia mięsa, następnie obie ptasie grypy, epidemię H1N1, koronawirusów SARS i MERS czy wreszcie chińskiego koronawirusa, Ebolę, wąglik i bioterroryzm, ospę, chikungunya czy Zikę. Dla wszystkich tych chorób stworzono modele matematyczne i prognozy oraz przepowiedziano śmierć milionów osób. Poza epidemią grypy H1N1, która zabiła tyle samo osób, co zwykła grypa, nic takiego się nie wydarzyło.
Wszystkie te rzekomo przerażające epidemie razem wzięte nie przyniosły więcej niż 10 000 ofiar śmiertelnych, podczas gdy co roku na świecie umiera 56 milionów ludzi. Dziesięć tysięcy nie robi na tym tle wielkiego wrażenia. Jednocześnie zignorowano inne epidemie, jak epidemia cholery w Afryce i Ameryce Środkowej (szczególnie na Haiti, gdzie umarło 10 000 osób),tyfusu we wschodniej Afryce (pochłonęła również 10 000 ofiar) czy potężnej epidemii Clostridium difficile, która co roku zabija od 60 000 do 100 000 osób na świecie".
W rozdziale o koronawirusach pojawiają się informacje dotyczące leczenia COVID-19, które niebawem mogą stracić aktualność (o próbach leczenia chlorochiną i azytromycyną),ponieważ książka ukazała się pod koniec marca 2020 r., a poprawki do kolejnego wydania pochodzą z początku kwietnia. Autor nie sugeruje jednak, że jest to cudowne remedium na tę chorobę, a tylko podaje, jakie metody stosowali tej zimy i wczesnej wiosny lekarze mający z nią do czynienia, w związku z tym kontrowersje związane z innymi jego wypowiedziami na temat chlorochiny tej książki według mnie nie powinny dotyczyć. Zresztą nie jest to przecież publikacja popularnonaukowa o leczeniu nowych chorób XX i XXI wieku. To raczej gorzki, a zarazem paradoksalnie uspokajający esej o tym, jak media i władze zarządzają fatalnie informacjami o nowych chorobach i epidemiach i jak przez to potęgują niepotrzebne strach wśród ludzi (częściowo przypadkiem, a czasem rozmyślnie). Roualt przypomina też, że wybrane przez nas rządy obcinają środki (lub nie podwyższają ich latami) na służbę zdrowia i badania naukowe, a następnie, gdy zaczyna dziać się coś niepokojącego, próbują wprowadzać na łapu capu nieprzemyślane środki ograniczające postępy epidemii, z powodów politycznych lub innych nie słuchając specjalistów-praktyków - i nie idzie za tym całościowa zmiana myślenia o sektorze opieki zdrowotnej.
Autor odwołuje się stale do sytuacji we Francji, ale gdy się czyta "Epidemie" - błyskawicznie, bo mimo odrobiny terminologii medycznej to książka dla laików - trudno nie myśleć o systemie opieki zdrowotnej w Polsce. Może powinno nas pocieszać, że krótkowzroczność jest cechą powszechną wśród polityków każdego kraju.
[Książka czytana w kwietniu 2020 r.]
Wszystko o szczepionkach Didier Raoult
5,8
Pierwsze, co warto powiedzieć o tej książce, jest to, iż została napisana w roku 2018, zatem przed ogólnoświatową kampanią proszczepionkową w związku z C19. Współcześnie, kiedy jakikolwiek, choćby najdrobniejszy, nieprzychylny tekst o szczepieniach słusznie czy niesłusznie wrzucany jest od razu do głębokiego wora ,,antyszczepionkowstwa” (w domyśle ,,oszołomstwa”, ,,foliarstwa”),uważam, że ciężko o tak wyważone/rozsądne podejście do tematu jak zaprezentowane tutaj. Nie ma więc nachalnej akwizycji szczepionek - choć, oczywiście, autor jest ich gorącym zwolennikiem; obok oczyszczania ścieków oraz antybiotyków określa je jako najważniejszy z wynalazków medycznych. Nie ma także apriorycznego odrzucenia wszystkich szczepionek jak leci. A co jest? Uwzględnienie bilansu korzyści do ryzyka, ot i tyle. Podejście indywidualne do pacjenta, zalecenie monitorowania poziomu przeciwciał i identyfikacji podatności na poszczególne choroby.
,,Tymczasem w dziedzinie zdrowia publicznego nie chodzi o to, by wiedzieć, czy szczepionki są dobre, czy złe, ale o to, by ocenić ewentualne ryzyko ponoszone przez poszczególnych szczepionych pacjentów i korzyści wynikające ze szczepień dla naszego zdrowia. Powinniśmy również skupić się na ustalaniu, które szczepionki mogą być użyteczne dla każdego z nas, w zależności od płci, wieku, kraju zamieszkania, stylu życia, okresu, na który przypada nasze życie i tak dalej.” (str. 13)
,,Oto dlaczego należy ponownie włączyć medycynę do debaty o szczepieniach - tylko ona dostarczy odpowiedzi na pytania, które wszyscy mamy prawo zadać w przypadku każdej szczepionki: jak prawdopodobne jest, że zachoruję na tę chorobę? Jakie jest ryzyko, jeśli tak się stanie? Jakie są zagrożenia związane z tym szczepieniem?” (str. 79)
Treść książki krąży głównie wokół tej myśli a oprócz niej można odnaleźć inne ciekawe obserwacje. Najistotniejsze moim zdaniem to postulat odpolitycznienia szczepień, skupienia się na debacie medycznej oraz przekonywania pacjentów względami zdrowotnymi. Gdzieniegdzie przebija się krytyka rządzących za podejmowanie pochopnych, nieuzasadnionych decyzji ws. chorób zakaźnych. Bardzo trafne jest też spostrzeżenie nt. tendencji do traktowania szczepień niczym szwajcarski scyzoryk (str. 20),czyli ,,uniwersalne, dobre na wszystko i w każdych warunkach” - podczas gdy przy pewnych chorobach albo szczepienia są nieskuteczne, albo wystarczy poprawa warunków higienicznych. Jako warty uwagi jest też przedostatni rozdział, gdzie prof. Raoult pokrótce przedstawia swoje zdanie nt. popularnych szczepień.
Podoba mi się też ,,staroświeckie” (sam Raoult tak je określa) podejście do nauki oparte na naśladowaniu rozwiązań istniejących w naturze oraz obserwowanie wyników badań przede wszystkich ,,w terenie”.
Choć, jak opisałem powyżej, podzielam tutaj zdanie autora, to nie oznacza, że absolutnie zgadzam się ze wszystkimi poglądami zaprezentowanymi w książce. Sprzeciwiam się np. swobodnemu podejściu do sprawy konfliktu interesów oraz tzw. koindydencji czasowej bądź deprecjonowaniu roli modelowania matematycznego w przewidywaniu przebiegu epidemii. Czasami brakowało mi też odniesień do jakichkolwiek źródeł, co w nielicznych przypadkach przeszkadzało, aby przekonać się, czy postawione tezy rzeczywiście są słuszne.
Jako ostatni zgrzyt (który wprawdzie nie dotyczy samej treści książki, co jej wydania): wstęp napisany przez kogoś, kto w trakcie ostatnich dwóch lat ,,walki” z najmodniejszym drobnoustrojem na świecie niezbyt przejmował się ideą zawartą w niniejszej książce. Choćby tą:
,,Zaakceptowanie tego, że ktoś wstrzykuje ci wirusa, nawet inaktywowanego, jest aktem zaufania. Pomiędzy szczepioną osobą a lekarzem przepisującym szczepionkę zawierany jest milczący pakt - do jego zerwania wystarczy kłamstwo lub zatajenie prawdy.” (str. 100)
Ocena: 6/10. Początkowo chciałem wystawić przeciętną, neutralną ,,5"-tkę; ani ,,dobra” ani ,,zła” (czyli tak samo, jak autor chce, aby postrzegać szczepionki),ale mimo wszystkich moich zastrzeżeń do dość ważnych kwestii, uznałem ze względu na ogólne przesłanie książki, że jest ona bardziej pożyteczna niż nie i postanowiłem końcową notę odrobinę podwyższyć.