Amerykański pisarz science fiction i fantasy. Używał pseudonimów A. A. Craig, Michael Karegeorge, Winston P. Sanders.
Jego rodzice pochodzili z Danii, ojciec nosił nazwisko Andersen, ale w czasie służby wojskowej w czasie I wojny światowej zmienił na bardziej anglosaskie "Anderson". Przez krótki okres swojego życia, po śmierci ojca, Poul mieszkał z matką w Danii. Rodzina wróciła do Stanów po wybuchu II wojny światowej.
Wychował się w Teksasie i Minnesocie. W roku 1948 ukończył fizykę na Uniwersytecie Minnesota. Interesował się również historią, językiem i literaturą rodzinnego kraju rodziców. Wiedzę tę wykorzystał później w swoich książkach. Poruszał się swobodnie zarówno w tak zwanej twardej fantastyce, jak i w fantasy.
Jego córka, Astrid, wyszła za mąż za znanego pisarza s-f Grega Beara.
Debiut literacki Andersona to opowiadanie napisane wspólnie z F. N. Waldropem Tomorrow's Children w 1947. Był członkiem Fantasy Society w Minneapolis, gdzie początkowo mieszkał. W 1952 roku wydał pierwszą powieść Vault of the Ages. Był redaktorem i wydawcą wielu książek.
Był szóstym przewodniczącym Science Fiction and Fantasy Writers of America, przejmując urząd w 1972.
Zmarł na raka 31 lipca 2001 po miesięcznym pobycie w szpitalu.
W świecie istnieją trzy Moce, którym nie mogą przeciwstawić się ani bogowie, ani demony, ani ludzie. Moce, których nie zwyciężą czary, który...
W świecie istnieją trzy Moce, którym nie mogą przeciwstawić się ani bogowie, ani demony, ani ludzie. Moce, których nie zwyciężą czary, których nie pokona żadna potęga: Biały Chrystus, Czas i Miłość.
Genesis
Od pewnego czasu interesuje się bardziej sci-fi. Choć ogólnie dość się z tym gatunkiem polubiłam to mam pewien problem. Mianowicie bardzo często zwyczajnie w ogóle nie rozumiem o czym mówi autor. Jest to dla mnie zbyt skomplikowane. No i nigdy nie wiem, czy to po prostu jest trudne czy autor coś namieszał i nawymyślał. W przypadku tej książki stawiam na to pierwsze.
W końcu nadszedł moment, że "weszłam" w ten świat. Zaczęłam być serio zainteresowana co będzie dalej. Zajęło to sporo, tak naprawdę niemalże pod koniec historii. Jednak sądzę, że warto. Chyba będę potrzebowała czasu na zrozumienie w pełni tej opowieści. Będę musiała kiedyś do tego wrócić. Znając tą historię będzie mi łatwiej ją lepiej poznać.
Olśnienie
Zdecydowanie lepiej zacząć najpierw od tego opowiadania. Jest prostsze. Mniej tu określeń, których zwykły szary człowieczek nie interesujący się fizyką, astrologią itp. zwyczajnie nie zna. Łatwiej wczuć się w styl autora. Czuję, że po przeczytaniu tego jakieś myśli, przemyślenia kiełkują w mojej głowie. Jednak ponownie, kiedyś będę musiała przeczytać jeszcze raz. Wtedy łatwiej będzie mi te myśli zebrać w jedno i zrozumieć.
Na koniec tego opowiadania poczułam aż smutek, że to już koniec. Tyle możliwości jak to się może jeszcze potoczyć. To na swój sposób wspaniałe.
Jedno z bardziej interesujących i lepszych dzieł Andersona. Podróże w czasie, ale z innej nieco perspektywy - zamiast pętli, paradoksów, nawarstwiających się problemów, mamy po prostu grupkę obdarzonych umiejętnością przenoszenia się w czasie ludzi i każdy sobie biega, sprawdza co go tam interesuje.
Prosta, ale dość satysfakcjonująca historia.