Olśnienie Poul Anderson 6,6
ocenił(a) na 515 tyg. temu 46/52/2023
„Olśnienie” („Brain wave”) Poula Andersona, przełożyła Martyna Plisenko, Dom wydawniczy Rebis 2023, wypożyczone z miejscowej biblioteki
1. Dlaczego?
Poszukiwanie lektury na święta, nie w sieci, nie w katalogu, staromodne wyjmowanie książek z półek.
2. I jak?
Ubrane w szatę dość staroświeckiego s-f rozważania nad inteligencją, nie tylko ludzką. Malutki spoiler (tyle co na okładce w sumie) – wskutek czegoś tam wszystko, co żyje, staje się inteligentniejsze. Ale autor nie. Inni (w sensie – bohaterowie) – IQ 500 czy więcej, sami się w tym połapać nie mogą, a biedny autor musi to jeszcze opisać i pofilozofować. Podobny kłopot miał Jacek Dukaj przy „Starości aksolotla” – próba opisania dróg, możliwości rozwoju cywilizacji idącej od ludzi, ale w roboty, przez roboty, do ludzi? Poul Anderson bardzo odważnie podjął się próby opisania, co zrobią ze sobą i światem bardzo, bardzo mądrzy ludzie. Podziwiam pomysł, nie zazdroszczę konieczności realizacji. Stawiane pytania – nawet dobre, ale odpowiedzi prościutkie, bo to po prostu nie na naszą miarę, to nie mogło się udać. Więc – czyta się przyjemnie, jeśli oczekujemy prostej rozrywki z odrobinką intelektualnego zacięcia. Choć rozterki małżeńskie pary dobranej na zasadzie on mądry, ona ładna lekko trącą myszką. Autor jakby w ogóle za dużo srok próbował złapać za ogon. I loty kosmiczne, i nowa cywilizacja, i wojna światowa…. Wszystko po trochu, o niczym porządnie.
Refleksje – samo „sapiens” to mało, IQ urosło, a ludzie nie. I większość sobie z tym nie radzi. Patrzę na to dość krytycznie, bo raczej wiemy, że i bez religii i metafizyki ludzie potrafią odnajdywać sens życia i świata, zmagać się w bólem, znużeniem, sami będąc źródłami wartości. Więc jakoś nie przyjmuję do wiadomości tego Koheletowego tonu, że dużo mądrości to dużo strachu czy cierpienia. Ciekawe – nie wiem, czy to zamierzone przez autora, ale aż miło przeczytać o zinteligentniałych (wybaczcie neologizm, ale jakoś przydaje mi się do opisu świata przedstawionego) zwierzętach gospodarskich – w kontekście „Folwarku zwierzęcego”. Świnie to świnie, jakoś pisarze za nimi nie przepadają. Ale inne – nie są tak miłe i pracowite jako bohaterowie Orwella.
3. Dokąd mnie to prowadzi?
Do rażącego błędu rzeczowego popełnionego przez Andersona. Wszyscy tu wiemy, kto rządzi światem tak naprawdę. A Anderson ani słowa o tych prawdziwych władcach i twórcach cywilizacji! Ich przedstawiciel pozdrawia ze zdjęcia.