Najnowsze artykuły
- ArtykułyAlfabet pisarza: Maciej SiembiedaLubimyCzytać3
- Artykuły„Brama Zdrajców”, czyli przewodnik po świecie Williama Warwicka! Poznajcie cykl Jeffreya ArcheraMarcin Waincetel1
- ArtykułyTokarczuk dla „Guardiana”: Mizoginia tkwi w nas jak jakaś chorobaKonrad Wrzesiński12
- ArtykułyNa Cmentarz zagubionych dusz… Poznaj nową książkę Pauliny Hendel!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marcin Pryt
7,8/10średnia ocena książek autora
13 przeczytało książki autora
14 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Historie środka Marcin Pryt
6,8
„Historie środka” to jedenaście opowieści rozrysowanych przez Michała Arkusńskiego, artystę znanego z publikacji w „Bicepsie”, „Warchlakach” czy „Darmozinie” oraz autorskich zeszytów – „Justice” i „Ezgetto”. To właśnie z tego ostatniego albumu pochodzi sześć opowiadań zawartych w „Historiach środka”. Reszta stanowi owoc indywidualnej pracy autora oraz adaptacji tekstów Roberta Popieleckiego, Marcina Pryta oraz Leszka Ślażyka.
Wszystkie historie silnie artykułują tajemnicę, subtelnie kreślą atmosferę grozy, rozpoczynając od naturalizmu, skręcają ku grotesce, by ostatecznie przejść w onirię, która nie wynika jednak z rozpoetyzowanego stylu prozy poetyckiej, lecz staje się immanentną cechą samego świata przedstawionego. Cechą charakterystyczną zbioru jest ciążenie ku paraboli czy alegorii, jak w przypadku lisa, którego głowa już na początku albumu zmienia się w mroczny budynek restauracji.
Można by banalnie powiedzieć, że Michał Arkusński stworzył dzieło w duchu Edgara Allana Poe czy Howarda Phillipsa Lovecrafta. To jednak trochę zbyt duże uproszczenie. Napięcie, nerwowość i trwoga, czyli kategorie nierozerwalnie związane z poczuciem katharsis, nie rodzą się tu z próby racjonalnego usystematyzowania niesamowitych zdarzeń. Oczywiście, sploty zdarzeń i incydenty znajdujące się na wierzchu fabuły także wieją grozą, bo trudno aby było inaczej, gdy mowa na przykład o linczu w więzieniu na łódzkim Radogoszczu. Nie zawsze najważniejsze jest także to, co wynika z rozwoju akcji. Niezależnie od fabularnych atrybutów, tonacja opowieści kursuje wokół kafkowskiej sytuacji, pełnych mrocznej niepewności, niesprecyzowanego zagrożenia i poczucia znajdowania się pod kontrolą czegoś wyższego (powinności, przeznaczenia, niewidzialnej ręki). Jakby tego było mało każda z opowieści, choć konstrukcyjnie dobrze przemyślana, wydaje się nie tyle kończy puentą, co urywać w jakimś miejscu. Rozwiązanie zagadki bywa kłopotliwe, sporadycznie pozostawia pewien niedosyt, w wielu historiach jest jednak dokładnie takie, jakie powinno być. Michał Arkusński wraz z twórcami scenariuszy wybierając poetykę fragmentarycznego gatunku, chcą zaskakiwać, zmuszać do namysłu, a także przekazywać odbiorcom odrobinę melancholii.
W albumie jest kilka historii, które zrobiły na mnie duże wrażenie. Zapamiętam go jednak przede wszystkim z dwóch. W „Foliówce” nie dzieje się praktycznie nic. Człowiek niedopasowany do otoczenia siedzi na ławce i całą swoją uwagę skupia na tytułowej foliówce przytrzymywanej przez jego nogę. Po co to robi? Trudno powiedzieć. Jak pokazuje jednak wizja zamieszczona w dalszej części opowieści, nawet tak banalna aktywność może uchronić ludzkość przed kataklizmem. Druga historia rozgrywa się na łódzkim Radogoszczu. Bohaterom rozsupłały się języki po spożyciu kilku trunków. Spór o fundamentalne wartości prowadzi do rozwiązania ostatecznego. Pierwsze opowiadanie urzekło mnie swoją nienachalnością i prostotą w ukazaniu ludzkiego przeznaczenia. Ma też w sobie moc i urok dawnych przypowieści. „Nożem walczył o uczciwość” to z kolei opowieść łotrzykowska. Niewiele w nim grozy, za to całkiem sporo pięknego języka i klimatycznych plansz.
„Historie środka” są najbardziej przerażające wtedy, gdy nie ma w nich zdeformowanych istot. Cenię te opowieści, gdy najsilniej czuć przytłaczający brak znaczenia człowieka wobec tego, co nieznane. W trakcie przeglądania i czytania opowiadań (choć tekstu jest tu naprawdę niewiele) można odnieść wrażenie, że niezależnie od tego, jakich wyborów dokonują protagoniści i tak skazani są na porażkę. Jeśli dodać do tego surrealistyczny, mroczny klimat uzyskiwany przez sugestywne, ekspresyjne i silnie konturowane ilustracje nietrudno zrozumieć, dlaczego lektura utworów Arkusińskiego to prawdziwa uczta dla miłośników literatury grozy.
Ważnym elementem tomu są także grafiki. Część z nich przypomina mi plansze z „Imaginarium zbiorowego”, którego to komiksu co prawda nie czytałem, ale styl widoczny na dostępnych fotografiach jest porównywalny. Jest tu też niesamowitość „Sin City”, nostalgia „Klezmerów” czy żywiołowość „Barras”. Przede wszystkim Michał Arkusński stawia na różnorodność, dynamikę, detale i porównania (z czym może się skojarzyć odpływ wody?),dzięki czemu jego ilustracje należałoby interpretować jednostkowo. Prawie każda ma w sobie bowiem jakieś drugie dno, ukryte znaczenie. Są jak dzieła malarskie, gotowe do zawieszenia na ścianie i patrzenia pod różnymi kątami.
Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2023/11/recenzja-historie-srodka-micha.html
Szpital Heleny Wolf Marcin Pryt
8,8
Jeden z najlepszych polskich tekściarzy, prawdziwy "poeta punk rocka", wokalista grup 19 Wiosen, Tryp i 11 w jedynym jak dotąd tomie poetyckim zawarł wszystkie przymioty, które fani jego zespołów znają z płyt. Jest to dowód na istnienie "literatury punkowej", stanowiącej rozwinięcie estetyki muzcznej. To wiersze świadomie popsute, chropowate, pełne zręcznie skomponowanych niedoskonałości, swoisty literacki art brut. Wszystko, co w lekturze poezji Pryta powoduje dysonans, wzbudza podejrzliwość i niechęć jest efektem świadomego zabiegu. Po odrzuceniu bagażu przyzwyczajeń, można uznać wiersze zawarte w Szpitalu Heleny Wolf za interesujący eksperyment literacki, świadectwo dyfuzji pomiędzy under a overgroundem, a wreszcie za cenny artystyczny dokument z czasów zanikania miast w ich dotychczasowym, społecznym i historycznym sensie. Jest to przy tym głos niemal niezapośredniczony, autentyczny i wierny rzeczywistości. Wiersze Pryta pełny wymiar osiągają w warunkach występu na żywo. Książka stanowi literacki ekwiwalent obcowania z muzyką 19 Wiosen, uzupełnia płyty zespołów Pryta. Dodano do niej zresztą płytę z archiwalnymi nagraniami łódzkiej grupy. Warstwa graficzna wzbogacającej kontakt z tekstami pogrupowanymi wedle rozkładu szpitalnych pomieszczeń. Forma graficzna dopełnia wszystkich zabiegów literackich – wydaje się być elementem nierozerwalnie związanym z przekazem. Tom Szpital Heleny Wolf to w pewnym sensie „książka nie do czytania”. I nie jest to w tym wypadku określenie waloryzujące. Ogół antyestetyczcznych zabiegów służy niejako utrudnieniu lektury, odebraniu potocznie rozumianej przyjemności obcowania z książką.
Format i obwoluta przypominają okładkę płyty winylowej lub książkę z rymowanymi wierszami dla dzieci, a tekst jest ilustrowany komiksem autora, infantylną kreską opowiadającym historię napadu. Styl obrazków przywodzi na myśl rezultaty zajęć terapii przez sztukę w więzieniu lub innej zamkniętej instytucji, w której amatorzy są niejako zobowiązani do twórczości. Podkreślana na każdym kroku chropowatość formy pozwala wydobyć się z reżimu oczekiwań właściwego lekturze naiwnej. Wyzwaniem edytorskim było zachowanie fanzinowej estetyki w książce wydawanej za pomocą „overgroundowych” technik.
To poezja wybijająca ze wszelkich automatyzmów czytelniczych: kostropata, pozornie odstręczająca a jednocześnie niezwykle frapująca i pozostająca w pamięci.
Format i obwoluta przypominają okładkę płyty winylowej lub książkę z rymowanymi wierszami dla dzieci, a tekst jest ilustrowany komiksem autora, infantylną kreską opowiadającym historię napadu. Styl obrazków przywodzi na myśl rezultaty zajęć terapii przez sztukę w więzieniu lub innej zamkniętej instytucji, w której amatorzy są niejako zobowiązani do twórczości. Podkreślana na każdym kroku chropowatość formy pozwala wydobyć się z reżimu oczekiwań właściwego lekturze naiwnej. Wyzwaniem edytorskim było zachowanie fanzinowej estetyki w książce wydawanej za pomocą „overgroundowych” technik.
To poezja wybijająca ze wszelkich automatyzmów czytelniczych: kostropata, pozornie odstręczająca a jednocześnie niezwykle frapująca i pozostająca w pamięci.