Total War. Rome. Zniszczyć Kartaginę David Gibbins 5,9
ocenił(a) na 62 lata temu Pierwsze pytanie, które zapewne się nasuwa - Czy naprawdę jest tu związek z grą?
Powiem tak - i w książce chodzi o wojnę, i w grze chodzi o wojnę (w końcu Total War). Na tym kończą mi się podobieństwa, bo nawet sam autor chyba nigdzie nie wspomniał, że chociażby widział tę grę na oczy...
Co nie zmienia faktu, że nadal to spora ciekawostka dla graczy - nie tylko tych od Total War.
Co na pewno trzeba oddać Gibbinsowi to to, jak świetnie oddał mentalności Rzymian (i nie tylko Rzymian) tamtego okresu. Więcej - nawet pomimo tego, jak bardzo ci Rzymianie mieli zakodowane w głowach wojna=chwała, tak ani razu nie została ona tak w pełni przedstawiona. Ba! Każdy opis bitwy był brutalny i po prostu obrzydliwy - pełny krwi, kału, szczyn, wnętrzności i przerażenia. I paradoksalnie tym bardziej to pokazywało, dlaczego Rzymianie nie mogli siąść, przestać i powiedzieć ,,fuj" - bo jeśli nie my ich, to oni nas. Wojna jest brutalna, obrzydliwa i niewybaczająca - ale jeśli ma się co bronić, czasem nie będzie innego wyboru, jak iść naprzód po trupach.
I o ile aspekt historyczny po prostu wciągał, tak sama historia i bohaterowie... no wynudzili totalnie. Absurd, bo to był praktycznie samograj - walka o władzę, intrygi, zdrady, epickie starcia. Kobieta! A wszystko wyszło... jak wyszło. Polecić mi to trudno.
Jedyny bohater, który zapadł mi w pamięć, to Polibiusz. I głównie przez jeden moment, nie wiem czy zamierzenie humorystyczny.
Otóż nasi dzielni woje są trochę w dupie, więc Polibiusz idzie w samobójczą szarżę, aby odwrócić uwagę wroga. Po wszystkim jego przyjaciele każą legioniście znaleźć zwłoki, by je z czcią pochować.
Legionista tak patrzy i drapie się po głowie, i stwierdza, że może sami mu o tym powiedzą, jak już skończy biegać między jeńcami i robić notatki do swoich ,,Dziejów".
Polibiusz kozak!