Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać9
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Matt Yackey
1
7,0/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
52 przeczytało książki autora
13 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Avengers: Impas. Atak na Pleasant Hill Mark Waid
7,0
Lubię sięgać po komiksy Marvel lub DC, które są crossoverami, bowiem wtedy poznaję najwięcej postaci z tych uniwersów. Jest to też okazja, aby ujrzeć protagonistów lub antagonistów z niszowej półki, pojawiających się w komiksach epizodycznie, a w filmach po prostu nie występujących. Lub ewentualnie mających raz jakąś krótką scenkę, o której szybko się zapomina (patrz występ Dazzler w "X-Men: Dark Phoenix"). Dlatego ochoczo rzuciłem się na "Avengers Impas", który faktycznie początkowo bardzo mnie wciągnął, finał też miał przedni, ale w środku mocno wymęczył. Czemu? Cóż, za dużo powtórek.
Tytułowe Pleasant Hill to miasteczko gdzie wszyscy żyją szczęśliwie, są pomocni, nie ma przestępczości i w ogóle ziścił się amerykański sen. Brzmi jak iluzja? Owszem, bo nią w praktyce jest. Tak naprawdę to zręczna manipulacja oraz zakłamanie rzeczywistości, gdyż całe miejsce oficjalnie nie istnieje i tak naprawdę jest super tajnym więzieniem SHIELD przeznaczonym dla najgorszych i najniebezpieczniejszych złoczyńców tego świata. Brzmi trochę jak Guantanamo, tyle że więźniowie żyją w wiecznej iluzji. Co jednak się stanie gdy ta opadnie? Cóż, wtedy mamy chaos, a w nim nie trudno o rewolucję super złoczyńców. Szczególnie gdy są srogo wkurzeni.
Sam pomysł bardzo mnie zaciekawił, ale jeszcze bardziej osoba odpowiedzialna za stworzenie całej iluzji. Nie będę wam jej zdradzał, bo jest świetnie napisana, przemyślana i poprowadzona. Niestety, a raczej stety, takie postacie często nie zdają sobie sprawy jak ogromną mocą dysponują, dlatego ciężko im wytłumaczyć, że robią coś, co jest złe. Nawet jeśli szefowa SHIELD wmawia, że to dla dobra społeczeństwa. Ta linia konfliktu również została bardzo umiejętnie napisana oraz przedstawiona czytelnikowi. Podobnie jak starcie o samo Pleasant Hill. Niestety nie można tego samego powiedzieć o środkowej części opowieści, gdzie akcja strasznie się wlecze.
Wadą całego tomu, jest fakt, że historia pierwotnie byłą opowiadana w wielu różnych seriach. Zatem mamy tutaj zeszyty z Avengers Standoff, Illuminati, New Avenger czy Agents of S.H.I.E.L.D. Skutkuje to powtarzaniem się na przykład danej sceny, tylko z punktu widzenia innej ekipy, a tych jest od cholery. Po pewnym czasie zaczęło mnie to męczyć. Do tego, nie zrozumcie mnie źle, ale część postaci była jak dla mnie bardzo... głupia. Słyszałem o dziwacznych bohaterach czy złoczyńcach z uniwersum Marvel, ale koczkodan w stroju agenta SHIELD, wchodzący w skład oddziału Wyjący Komandosi (sama nazwa jest tak durna, że aż wybuchłem gromkim śmiechem) zwyczajnie do mnie nie przemawia. A i tak natrafiłem tam na jeszcze bardziej, moim zdaniem, porąbane postacie. Czasami mam wrażenie, że po prostu twórcom komiksów się nudzi i tworzą dla zabawy takich bohaterów.
Niemniej lekturę muszę zaliczyć do udanej. Była to z pewnością jedna z dłuższych pozycji komiksów Marvel jakie przeczytałem, choć nie najdłuższa. Z pewnością będę szukał w przyszłości podobnych crossoverów, licząc ze mniej mnie wymęczą, jeśli idzie o pewne wątki. Z tego tomu zapamiętam jednak kilka postaci oraz wątków, dlatego ciesze się, że go przeczytałem. Trochę żałowałem, że Deadpool miał tutaj tak mały wkład, podobnie Iron Man, ale i tak było ciekawie.
Avengers: Impas. Atak na Pleasant Hill Mark Waid
7,0
Zbiorcze wydania crossoverów różnych serii to okazja dla czytelników śledzących tylko jeden tytuł do zapoznania się z nowymi bohaterami czy zespołami. W przypadku wydania omawianego komiksu w Polsce w takiej sytuacji może być wielu odbiorców, bo z zebranych w tomie serii jedynie „Avengers” miało u nas wcześniejsze odsłony. Czy mniej oczytany czytelnik może tu się pogubić?
Rządowa organizacja SHIELD tworzy nowy rodzaj więzienia. Jest nim Pleasant Hill, które pozornie wygląda jak przeciętne małe amerykańskie miasteczko. Jednakże jego mieszkańcy to tak naprawdę superzłoczyńcy, którym wykasowano w pamięć, a ich wygląd został zmieniony. Kiedy pewnego dnia agenci SHIELD tracą nad wszystkim kontrolę, do akcji wkraczają aż trzy drużyny Avengers.
Pomysł na tytułowe więzienie jest bardzo interesujący i może doprowadzić do pewnych dyskusji etycznych. Z jednej strony wydaje się to nieludzkie prowadzić tego typu pranie mózgu, ale z drugiej strony jest to stosowane głównie wobec naprawdę niebezpiecznych przestępców, którzy i tak nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Poza tym fickyjne miasteczko, w który mieszkają jest idyllą. Niestety komiks ucieka od tych rozważań pokazując, że wszyscy złoczyńcy są wściekli z powodu tego, co ich spotkało. Pojawia się jeden drobny wyjątek, ale paradoksalnie potwierdza on regułę. Ciekawe było, że w pewnym momencie nie tylko superzłoczyńcy zostają w ten sposób uwięzieni, ale wątek ten zostaje bardzo szybko rozwiązany.
Bardzo obiecujący był też motyw „narzędzia” wykorzystywanego przez SHIELD. Przywodzi na myśl klasyczne motywy science-fiction i stawia organizację w dosyć kontrowersyjnym świetle. Podobało mi się też, kto ostatecznie może najlepiej porozumieć się z „narzędziem”.
Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to też nie jest ona zbyt pomysłowa. Zbyt szybko dochodzi do walki drużyn Avengers ze sobą, a także przeciwko agentom SHIELD – tak jakby zapomnieli o tym, że muszą powstrzymać masową ucieczkę superłotrów. Również plan złoczyńców, którzy starają się wykorzystać całą sytuację dla własnej korzyści jest bardzo schematyczny i typowy. Dobrze jednak, że pokazano, iż niektórzy z uwięzionych mają tutaj swoje ukryte cele różne od tych ogółu. Nie podobało mi się też, że ta historia cofa pewną postać w rozwoju przywracając dawny status quo.
Pod względem zawartości, to część tomu wydaje się zupełnie niepotrzebna. Najbardziej niezbędne do zrozumienia całości są zeszyty serii „Avengers”, Uncanny Avengers” i „Captain America – Sam Wilson”. Podobała mi się jednak fabuła serii „New Avengers”, która jednak odbiega od głównego wątku – jest tu parę interesujących i zabawnych pomysłów, przez które żałowałem, że reszta serii nie jest wydana po polsku. Z kolei zeszyty serii „Agents of SHIELD” nie porywają, chociaż całkiem dobrze przeplata się z serią „New Avengers” - te same sceny są pokazane z różnych punktów widzenia. Przypuszczam, że zupełnie nieczytelne mogą być pojedyncze zeszyty serii „Illuminati” czy „Howling Commandos”, które oba w sumie przedstawiają podobne historie o złoczyńcach w Pleasant Hill. Na dodatek są lekko niespójne zresztą opowieści. Muszę jednak przyznać, że wątek jednego z bohaterów z „Illuminati” może poruszyć, czego nie można powiedzieć o niezbyt mądrej naparzance z „Howling Commandos”.
Za rysunki odpowiadają tu zazwyczaj artyści tworzący dla poszczególnych serii zawartych w wydaniu. Wyjątkiem może tu być udział Marka Bagleya w specjalnym zeszycie otwierającym tom, a także Jesusa Saiza w drugim zeszycie rozpoczynającym historię. Mam duży sentyment do twórczości Marka Bagleya, więc dla mnie widok jego kreski jest zawsze przyjemny. Natomiast Jesus Saiz rysuje dosyć nienaturalne wyrazy twarzy, więc postacie w jego wykonaniu wyglądają niezamierzenie niepokojąco. German Peralta, który ilustruje tu dwa zeszyty „Agents of Shield” jest dosyć niedokładny, a próby wzorowania wyglądu postaci na aktorach sprawiają, że bohaterowie są bardzo nienaturalni. Zaskakująco blado wypada tu Adam Kubert rysujący zeszyty serii „Avengers”. Jego kreska wydaje się bardzo niestaranna i czasami dochodzi do niezamierzonych deformacji. Z kolei Marcus To w „New Avengers” rysuje bardzo ładne i spektakularne sceny akcji, ale postacie w jego wykonaniu mają zbyt podobne do siebie twarze. Ciekawostką jest, że ze dwa numery serii „Captain America – Sam Wilson” odpowiada dwóch rysowników. Pierwszym jest Daniel Acuna, znany z poprzedniej inkarnacji serii „Uncanny Avengers”. Świetnie radzi sobie zarówno z brutalnymi scenami akcjami, jak i spokojniejszymi scenami obyczajowymi. Do tego trzeba dodać ciemną kolorystykę, która podkreśla lekko ponurą atmosferę osób uwięzionych przez uwolnionych złoczyńców. W dodatku z okazji jubileuszowego numeru umieścił tu bardzo ładną scenę ukazującą retrospekcję dotychczasowych przygód Steve'a Rogersa. Warto wspomnieć, że rysownik ten tworzy również zeszyt kończący cały tom. Drugim artystą jest Paul Renaud. Jego kreska nie jest już tak dokładna, chociaż podobała mi się jego dbałość w pokazywaniu anatomicznie poprawnych postaci. Podobała mi się również dokładna kreska Ryana Stegmana w „Uncanny Avengers”. Mam trochę mieszane uczucia w stosunku do rysunków Mike'a Hendersona w zeszycie „Illuminati”. Z jednej strony jest dosyć niedokładny, ale z drugiej użyte tu kolory nadają całości niesamowitego efektu – szczególnie kiedy pokazane jest pole walki, wygląda to jak prawdziwa bitwa pełna kurzu i brudu. Również nierówny jest Brent Schoonover w „Howling Commandos”, gdzie jest dokładnie, ale zupełnie brakuje dynamiki.
Moim zdaniem historia miała potencjał na bardzo ciekawą analizę nowych metod więziennictwa. Jednakże zbyt szybko zamienia się w typową superbohaterską nawalankę. Jest tu parę interesujących motywów, ale za dużo jest zeszytów nic nie wnoszących do opowieści. Głównie dla zatwardziałych miłośników tego uniwersum.