Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Recenzja pisana przez kolarza amatora ;) Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że jak na książkę, która jest fabularyzowanym kalendarium kariery Sagana, czyta się to bardzo płynnie i przyjemnie bez odczucia seansu Kroniki Filmowej. Ghostwriter przelał na papier swadę i lekki styl wypowiedzi, za który cały kolarski świat kocha słowackiego czempiona. Niestety na tym plusy się kończą. Przede wszystkim relacja Sagana z kolejnych wyścigów jest na tyle powściągliwa, że mordercze finisze często zamyka w jednym zdaniu, np. "tego dnia byłem najszybszy". W tym właśnie miejscu mam duży żal do portretu kolarstwa szosowego, jaki przedstawia ta książka. Zamiast być opowieścią o jednym z najbardziej brutalnych i wycieńczających sportów, wielkim ego jeszcze większych mistrzów i wspaniałych rywalizacjach, które z tego się rodziły, czytelnik odnosi mylne wrażenie, że jest to sielankowy coffe ride kolorowo ubranych sportowców z przerwą na małe ściganie się co jakiś czas. A przecież był Sagan w pierwszym rzędzie widzów zaciętej walki Frooma z Wigginsem albo Quintaną. Nawet swojego największego rywala Marca Cavendisha odmalowuje bardzo asekuracyjnie i hagiograficznie. Wielka szkoda, że treść książki jest wykastrowana i do bólu poprawna. Bardziej mamy do czynienia z reklamą kolarstwa przez jednego z największych ambasadorów tego sportu, niż pokazaniem prawdziwej "kolarskiej kuchni" przez jednego z kilku najlepszych kucharzy w historii lokalu.