Danganronpa. Koszmar w Akademii Marzeń #1 Hajime Touya 5,4
ocenił(a) na 35 tyg. temu Po obejrzeniu serii animowanej, nastała pora na zapoznanie się z wersją mangową. W moje ręce trafiła pierwsza część serii „Danganronpa. Koszmar w Akademii Marzeń”, która okazała się nie być wcale tym, czego się spodziewałam. Czy ten komiks autorstwa Hajime Touyi jest w ogóle wart uwagi?
Akademia Marzeń to elitarne liceum, w którym kształcą się wyłącznie jednostki wybitne. Ukończenie nauki w tej placówce w zasadzie gwarantuje życiowy sukces. Rok szkolny rozpoczyna piętnaścioro uczniów… Prędko okazuje się jednak, że nie wolno im opuścić murów budynku, a jedyną możliwością ucieczki jest zamordowanie kogoś innego tak, by nie dać się złapać. Kto jednak zdecyduje się na tak drastyczny krok i czy ujdzie mu on na sucho…?
Zaskoczeniem może być, że jakimś cudem w pierwszy tom mangi udało się wepchnąć objętość pierwszych siedmiu odcinków serii. Imponujące, jednak fabuła zdecydowanie na tym cierpi. Wszystko jest przedstawione pobieżnie, nijak nie można zacząć sympatyzować z postaciami, bo po prostu się ich nie zna. Jakby tego było mało – wersja papierowa nie przybiera nawet formy śledztwa, a jedynie obrazuje te wydarzenia, których nie można było uświadczyć w trzynastoodcinkowej animacji. Przedstawiono więc okoliczności morderstw, poszczególne plany postaci, ich marzenia, niezwykły saunowy pojedynek Ōmady i Ishimaru. Wszystko to jednak sprowadza się do bycia wyłącznie dodatkiem do znanej już komuś historii. Tomik składa się tak naprawdę z samych „extrasków” i niemalże żadnej właściwej treści. Miejscami bywa to może ciekawe, jednak pełnoprawną historią po prostu nie jest.
Rysunki są całkiem udane, postaci wyglądają odpowiednio, miło się je obserwuje. Pojawiają się ich przedstawienia w sposób bardziej poważny, jak również humorystyczny. Dobrze odwzorowano targające nimi emocje, a liternictwo miejscami dokłada kolejne warstwy strachu tlącego się w sercach bohaterów. Poszczególne miejsca akademii prezentują się całkiem ciekawie, są rozróżnialne, choć pojawiają się wyłącznie epizodycznie. Niemniej przez natłok fabularnych dziur nie sposób wyobrazić sobie piętrowy rozkład całej akademii. Pod obwolutą kryją się z kolei dwa paski komiksowe – jednak albo ich nie rozumiem, albo są po prostu dla mnie zbyt głupie, by powodować choćby powierzchowne rozbawienie.
„Danganronpa. Koszmar w Akademii Marzeń #1” to srogie nieporozumienie. Pozycja, po którą sięgnąć można co najwyżej jako dodatek po zakończeniu gry lub obejrzeniu animacji. Zapoznanie się z nią na początku zabawy z serią to strzał w kolano, który po prostu poskutkuje zaspojlerowaniem sobie wszystkiego, co w tej serii dobre. Osobiście odradzam: moja ocena to 3/10, jakiekolwiek pozytywne punkty wynikają wyłącznie z tego, że miło spojrzeć na niektóre wydarzenia z nowej perspektywy. Z prawdziwą rozrywką nie ma to jednak nic wspólnego.