Najnowsze artykuły
- ArtykułyCo czwarty Polak pobiera e-booki i audiobooki z nielegalnych źródeł. Ta kampania ma to zmienićLubimyCzytać14
- Artykuły10 najlepszych książek września. Powrót króla kryminałuAnna Sierant4
- ArtykułyPewne sekrety zabierzemy do grobu. Stefan Ahnhem o twórczości, życiu i planach na kolejne lataEwa Cieślik1
- ArtykułyJesienne nowości i zapowiedzi Wydawnictwa MovaLubimyCzytać3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Stanisław Orłowski
8
6,4/10
Przewodnik beskidzki klasy I na wszystkie obszary Beskidów, emerytowany nauczyciel historii. Instruktor przewodnictwa PTTK, przewodnik terenowy kl. I na obszar byłego woj. rzeszowskiego w granicach z 1974r., przodownik turystyki górskiej na obszar Beskidów Wschodnich, przodownik turystyki pieszej na obszar Małopolski Południowej, przewodnik Bieszczadzkiego Parku Narodowego i Magurskiego Parku Narodowego, znakarz górskich szlaków turystycznych, przewodnik po Muzeum Historycznym w Sanoku. W 1978 roku zdobył „złoty laur przewodnicki“ w Krajowym Konkursie Krasomówczym Przewodników PTTK w Golubiu Dobrzyniu.
Autor książek "Tołhaje czyli zbóje w Bieszczadach", "Od Bieszczadów do Tokaju. Szlakiem wina białego", przewodników: "Lesko i okolice", "Urlop w Bieszczadach", "Spacerem po Bieszczadach. Część 1. Nad bieszczadzkimi jeziorami", "Spacerem po Bieszczadach. Część 2. Na bieszczadzkie połoniny", serii "Na bieszczadzkich obwodnicach", współautor przewodnika "Myczkowce i okolice. Przewodnik po trasach pieszych ekomuzeum 'W Krainie Bobrów' i otoczeniu Jeziora Myczkowieckiego".
Autor książek "Tołhaje czyli zbóje w Bieszczadach", "Od Bieszczadów do Tokaju. Szlakiem wina białego", przewodników: "Lesko i okolice", "Urlop w Bieszczadach", "Spacerem po Bieszczadach. Część 1. Nad bieszczadzkimi jeziorami", "Spacerem po Bieszczadach. Część 2. Na bieszczadzkie połoniny", serii "Na bieszczadzkich obwodnicach", współautor przewodnika "Myczkowce i okolice. Przewodnik po trasach pieszych ekomuzeum 'W Krainie Bobrów' i otoczeniu Jeziora Myczkowieckiego".
6,4/10średnia ocena książek autora
17 przeczytało książki autora
38 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Bieszczady. Wycieczki w dolinie górnego Sanu
Edward Marszałek, Stanisław Orłowski
7,0 z 1 ocen
12 czytelników 1 opinia
2019
Geologia historyczna
Włodzimierz Mizerski, Stanisław Orłowski
5,5 z 2 ocen
21 czytelników 1 opinia
2017
Myczkowce i okolice. Przewodnik po trasach pieszych ekomuzeum "W Krainie Bobrów" i otoczeniu Jeziora Myczkowieckiego
Maria Orłowska, Stanisław Orłowski
6,0 z 3 ocen
3 czytelników 1 opinia
2011
Geologia historyczna. Część pierwsza
Michał Szulczewski, Stanisław Orłowski
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
1990
Najnowsze opinie o książkach autora
Tołhaje czyli Zbóje w Bieszczadach Stanisław Orłowski
4,7
Tylko dla historyków i miłośników regionu (ziemi sanockiej). Autor pisze niby o zbójnikach, a tak właściwie to o wszystkim po trochu. O geografii tych ziem, o drogach, o szkołach, o religii, o protestantach. O zbójnikach też jest, ale jakoś tak mało ciekawie.
Niewątpliwie z historycznego punktu widzenia ta książka może być wartościowa. W końcu jest oparta na faktach. Autor włożył w nią a pewno dużo pracy. Czyta się jednak ciężko i jest po prostu nudno.
Książka "Tołhaje" zwraca uwagę na to, że w naszej kulturze zbójnik kojarzy się raczej pozytywnie. Mamy takie romantyczne wyobrażenie tych postaci. Tymczasem beskidnicy, czyli zbóje po obu stronach Bieszczad i Beskidu Niskiego byli po prostu bandytami. Wcale nie rabowali tylko bogatych. Nie obchodziła ich walka klas ani sprawiedliwość społeczna. Liczył się tylko łatwy zysk. Tak jakoś zawsze w zbójnikach widzimy Janosika. Prawda jest jednak inna.
Tołhaje czyli Zbóje w Bieszczadach Stanisław Orłowski
4,7
Absolutnie rozczarowująca publikacja. Temat szalenie ciekawy, nieeksploatowany w zasadzie, a do ręki dostajemy 150-stronicową broszurę, z której 80 stron to mozolna rozbiegówka z geografią Ziemi Sanockiej (i widoczkami paru szczytów),szlakami komunikacyjnymi łączącymi Polskę z Węgrami, liczebnością i wiekiem miast i wsi, rozkładem narodowościowym i religijnym, ruchami reformacyjnymi, szkolnictwem, a wszystko sucho, drętwo, bez zaznaczenia związku z tematem, w okraszeniu zdjęć Sanoka, Bardiowa, szeregu kościołów i kilku chat ze skansenu. Nic o zbójnictwie, nic - bezpośrednio - o przyczynach jego pojawienia się, o uwarunkowaniach społecznych. Ot, encyklopedyczny przelot przez dzieje Ziemi Sanockiej.
Po czym następuje w końcu część o zbójnikach - tak samo rozczarowująca. Autor ewidentnie spędził sporo czasu nad opracowaniami o Ziemi Sanockiej i rozbójnictwie, przejrzał stare księgi sądowe i rozejrzał się po opisywanej okolicy, tyle że nie przekłada się to na wiedzę zawartą w książce. Owszem, często podaje nazwiska zbójów, wylicza dokonane kradzieże i poczynione krzywdy, ale robi to hurtem, co kilka akapitów, w formie dość odstręczającej. Nie serwuje życiorysów konkretnych osób, nie interesuje się ich historią czy przyczynami rozpoczęcia zbójeckiego procederu. Oferuje tylko suche wyliczanki, z których absolutnie nic nie wynika. Tak samo źle wyglądają opisy działania zbójów, ich ubioru, wyżywienia i życia prywatnego - drętwe, ogólnikowe, stwarzające wrażenie, że Autor nic konkretnego na ich temat nie wiedział i po prostu próbował zgadnąć - na podstawie innych lektur, a może nawet i filmów - jak ich leśne życie mogło wyglądać. Równie dobrze można było sobie darować te kasze, placki, jaja, cebule, miody, samodziałowe spodnie, kierpce i szałasy. Wszystkie te oczywistości można podczepić do dowolnej żyjącej w górach braci - rolników, drwali, pasterzy czy zwykłych wędrowców. Trochę lepiej wygląda rozdział o sądach, ale też drażni odfajkowywaniem kolejnych instancji, kolejnych wielmożów, którzy sobie radzili ze zbójnictwem albo i nie, i kolejnych nazwisk górskich rabusiów.
Żeby było ciekawiej, książka wcale nie jest o... tołhajach. Jak sam Autor na wstępie wyjaśnia, "Nazwa "tołhaje" oznacza zbójników zamieszkujących wioski na południowych zboczach Karpat (w owym czasie na Węgrzech) i dokonujących rabunków po polskiej (północnej) stronie granicznego Beskidu". Tyle że praktycznie ani słowa nie ma w środku o Węgrach. Jest mowa o polskich miastach, polskich urzędach, polskich sądach i polskich poddanych, a co za tym idzie - i głównie polskich (czy ukraińskich) rozbójnikach. Więc owszem, mamy to rozbójnictwo beskidzkie, ale tołhajów w zasadzie ani śladu. Mało tego! W książce trafia się zdanie: "Było ich [hetmanów rozbójnickich] tak wielu na przestrzeni przeszło 400 lat, że można by napisać osobną rozprawę o nich, ale na to nie zasłużyli". To po co w ogóle Autor brał się za temat, skoro przypominanie o istnieniu beskidzkiego rozbójnictwa uważa za rzecz niewłaściwą? Czy to jakaś nowa forma drażnienia się z czytelnikiem?
Inne mankamenty to podanie wyjaśnienia terminu "smolak" - dość istotnego, występującego w książce wielokrotnie - dopiero gdzieś w okolicach setnej strony. Co i tak należy pochwalić, bo z kolei terminu "harnik" Autor w ogóle nie raczył był objaśnić. Nie stało też miejsca na oświecenie czytelnika, jakimż to magicznym sposobem poradzili sobie w kilka lat z bieszczadzką bandyterką Austriacy, podczas gdy Rzeczpospolita przez blisko pół tysiąclecia była w tej kwestii absolutnie bezsilna. Zresztą narracja czemuś w ogóle nie sięga XVIII wieku, o XIX nie wspominając. Nie ma więc ani sensownej genezy procederu, ani zbornego opisu funkcjonowania chociaż jednej bandy, ani ukazania końca rozbójnictw, wymuszonego austriackimi obławami. Jest po prostu groch z kapustą, i to średnio smaczną.
Dwa lata później wydano wznowienie książki, ale jakoś nie wierzę, żeby cokolwiek tam poprawiono. Trzeba więc wciąż czekać na jakieś większe, sensownie napisane opracowanie o dawnych rozbójnikach beskidzkich. Bo "Tołhaje" Stanisława Orłowskiego rozczarowują na całej linii...