(…) Kozak, który odbierał Andrieja z lotniska wprowadził gości do domu. W jednym z największych pokoi, do którego zaprosili polskiego gościa...
(…) Kozak, który odbierał Andrieja z lotniska wprowadził gości do domu. W jednym z największych pokoi, do którego zaprosili polskiego gościa, siedział najwidoczniej sam ataman – sądząc po wyglądzie i poważaniu, jakim darzyło go otoczenie. On także był w kozackim mundurze, na ramionach miał srebrne pagony przypominające te odpowiadające stopniowi pułkownika. Cała sytuacja bardziej niż rozmowę biznesową przypominała nieoczekiwany kostiumowy spektakl. (…) Ataman wydawał dyspozycje podchodzącym do niego krępym mężczyznom w kozackich mundurach, oni zaś niezwłocznie oddalali się, by je wykonać. W końcu przyszedł czas na rozmowę z Andriejem. Ataman wypowiedział kilka ogólnych fraz, które miały znaczyć, że „gaz jest” i „nam obiecano”. Gość z Polski poczuł się zawiedziony: „Czy przypadkiem nie na darmo odbyłem tak długą drogę z Warszawy do Moskwy i z Moskwy do Orenburga?”. W dalszej części krótkiej rozmowy wyjaśniło się jednak, że dostawcą gazu będzie komercyjna struktura należąca do władz administracji obwodu i do nich właśnie wszyscy mieli się udać. Andriej nabrał otuchy i odzyskał nadzieję. We czwórkę wsiedli do tej samej łady samary (…) i cała dostojna delegacja udała się do centrum.