Przyszedł na świat w 1951 roku w wiosce Lofos, u podnóża góry Olimp. Choć przeznaczony był mu los pasterza, od dziecka wiedział, że zrobi wszystko, by tego uniknąć. Po maturze trafił do wojska. Próbował zostać żandarmem, ale oblał egzamin. W wieku 23 lat wyruszył z rodzinnej wioski w świat. Mimo że jego świadectwo maturalne pozostawiało wiele do życzenia, marzył o tym, by zostać lekarzem, najlepiej w Rzymie. Trafił do Nowego Jorku, miasta tysiąca pokus, a potem do Rzymu, o którym marzył od dzieciństwa. Tam rozpoczął studia medyczne na uniwersytecie La Sapienza, a szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że równolegle udało mu się uczęszczać na zajęcia pierwszych trzech lat Cornell University College w Nowym Jorku. Ostatni, czwarty rok amerykańskiego programu studiów medycznych ukończył w Harvard Medical School. Tam również przez dwa następne lata terminował w laboratorium pod kierunkiem Davida Nathana i Richarda Proppera. Udało mu się to, co innym się wcześniej nie udawało, odkrył sposób izolowania neocytów – młodych, najwyżej trzydziestopięciodniowych krwinek czerwonych. Odkrycie to doprowadziło do rewolucyjnych zmian w leczeniu talasemii i dało nadzieję na całkowite wyeliminowanie tej choroby.
W 1985 roku Nikos Sikloglou ukończył specjalizację z hematologii klinicznej, ale wkrótce zmuszony był obrać nową ścieżkę zawodową.
Pracując jako stomatolog, pisał swoją pierwszą książkę – o podstawach diagnostyki hematologicznej. Wstęp do niej, w którym nazwał ją "dziełem miłości", napisał Ralph Nachman, ordynator Hematologii i Onkologii oraz dziekan wydziału medycznego w Cornell i New York Hospital. Ta wyjątkowa książka-instrukcja stała się punktem wyjścia do opracowania programu Teseo (Tezeusz),cyfrowej aplikacji, która – zdaniem autora – może zmienić sposób uczenia podstaw diagnostyki na studiach medycznych.
O tym wszystkim Nikos Sikloglou opowiada w "Marzeniach na miarę".
Zainteresowałam się tą książką, po przeczytaniu wywiadu z autorem na LC. Cóż za osobowość!
Pierwsze rozdziały wciągnęły mnie i nie mogłam przestać czytać, a tym samym głośno wzdychać. Życie Doktora Nikt to pasmo niekończących się fartów, jakby wygrał LOS z napisem ‘ODPORNOŚĆ NA BIUROKRATYCZNY BULLSHIT oraz 'PIENIĄDZE BEZ OGRANICZEŃ’ na loterii zwanej życiem. To niewiarygodna historia i choć sam autor zapewnia, że wszystko da się udowodnić i wydawnictwo pewnie to zrobiło, ja nie wierzę. To znaczy wierzę i nie wierzę jednocześnie. Czytając o studiowaniu Nicka, przypomniały mi się czasy, kiedy ja również borykałam się z mniejszymi lub większymi trudnościami natury formalnej na uniwersytecie. Pokonać biurokrację w ramach jednej alma mater to wyczyn, ale studiować na dwóch kontynentach jednocześnie, to już rzeczywiście dar i wola bogów.
Od mniej więcej połowy książka, moim zdaniem, zwalnia tempo. Czytelnik chciałby więcej i więcej cudów, a tymczasem autor opisuje, często zbyt szczegółowo, swój projekt Tezeusz, który mnie specjalnie nie zainteresował. Mimo to polecam tą autobiografię, opisująca karierę Nikosa, który od syna pasterza na Olimpie, stał się znanym na świecie lekarzem…i to zupełnie bez (własnych) pieniędzy, a jedynie przez upór, dobre chęci i nietuzinkowe podejście do świata i ludzi.
Jeśli szukasz przepisu na szczęście to nie znajdziesz go zapisanego na kartach tej książki. Pomiędzy stronami, słowami-owszem. Rzec, że wszystko jest dziełem przypadku, bogów czy niezmąconej wiary we wlasne marzenia też jest mitem. Potrzeba wiele, zbyt wiele by udało się wszystkim. Szczęście, upór, indywidualizm i niezącona wolność są jednym z kroków.ale ich trzeba zrobić wiele.
Dzisiaj w perfekcyjnym, poukladanym swiecie improwizacja także jest luksusem, bo kazde potknięcie jest oceniane z katastrofalnym skutkiem dla marzenia.
Jednak czymże byloby życie bez ryzyka. Choc pewnie wielu z nas w strefie marzeń pozostawi sny do spełnienia to ważne, że mamy namacalny dowód, że niemożliwe jest możliwe.