Morris (ur. jako Maurice De Bevere) - belgijski twórca komiksów. Absolwent College'u Jezuitów w Aalst.
Zaczynał rysować w Compagnie Belge d'Actualités, gdzie poznał m.in. słynnego Peyo (Pierre Culliford),czyli twórcę Smerfów.
Ale najbardziej owocnym spotkaniem była praca z René Gościnnym. Wtedy to właśnie powstały komiksy z Lucky Luke'em. Prawo do animacji filmowej wykupiła amerykańska firma Hanna Barbera. Dzięki tej współpracy Lucky Luke stał się słynny na cały świat.
Wybrane komiksy autora: "Le Moustique" (1944),"La Mine d'or de Dick Digger" (ze Spirou, 1947),"La Chronique du 9e Art" (z Pierrem Vankeerem, 1964-67),"Lucky Luke" (z René Gościnnym, od 1967).http://
SIEDEM PRZYGÓD LUKE’A
I mamy kolejny tom „Lucky Luke’a” – no i fajnie, bo lubię serię, wiadomo. A jeszcze fajniej, że mamy kolejny tom napisany przez Goscinnego. Tym razem na dodatek mamy album złożony z krótkich opowieści o naszym bohaterze, choć zazwyczaj są to jedna, długie historie. Niby nic takiego, niby to już było („Ballada o Daltonach” chociażby),a jednak lubię europejskie komiksy z krótkimi historyjkami, które na tych standardowych niespełna 50 planszach pokazują nam możliwości serii i co można w niej znaleźć. I dokładnie to robi niniejsza część.
Siedem historii. Siedem różnych przygód. Jeden bohater.
Co tym razem czeka na naszego dzielnego kowboja? A np. dostanie zadanie dostarczenia dziecka do… dentysty! Albo wzięcia udziału w swoistych wyborach miss piękności! A tu jeszcze trzeba będzie stanąć między dwoma farmerami, którzy toczą swoisty bój i pomóc pewnemu mężczyźnie zostać szeryfem, bo tylko to może pomóc mu wziąć ślub z ukochaną. Mało? To jeszcze będzie chronił handlarza przed bandytami i Indianami, pomoże pionierom w przeprawie, a także poda pomocną dłoń przy koncercie… muzyki Mozarta!
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2024/03/lucky-luke-42-siedem-opowiesci-o-lucky.html
PopKulturowy Kociołek:
https://popkulturowykociolek.pl/recenzja-komiksu-lucky-luke-eliksir-doktora-doxeya/
Album Lucky Luke: Eliksir doktora Doxeya składa się z dwóch historii, których wspólnym mianownikiem jest tytułowy doktorek. Człowiek, którego trudno nazwać prawdziwym lekarzem, który z powołania i dobroci serca chce pomagać innym. Jest to bowiem najzwyklejszy szarlatan, dla którego liczą się tylko dolary i nic więcej. Przemierza on bezkres Dzikiego Zachodu, szukając potrzebujących i trochę naiwnych ludzi, którym sprzedaje swoje panaceum „na wszystko”. Ten niecny proceder kiedyś musi się jednak skończyć, szczególnie kiedy jego tropem podąża Samotny Jeździec Sprawiedliwości. Zawarte w albumie historie pochodzą z początkowego okresu serii. Jest to bardzo mocno zauważalne zarówno w konstrukcji samej historii, jak i oprawie graficznej.
Scenariusz jest dosyć liniowy i przewidywalny, ma on jednak kilka ciekawszych dynamiczniejszych momentów. Morris kolejne strony swojego dzieła wypełnia również całą masą gagów. Humor jest dość przyjemny, daleko mu jednak do bardziej wyrafinowanych żartów z późniejszych tomów (które często miały głębsze znaczenie). Największym problemem komiksu jest jednak stosunkowo zbyt mało wyrazisty główny bohater (Lucky Luke). Pierwsze skrzypce odgrywa tutaj Doxey (będący bardzo stereotypowym złym charakterem),często zbyt mocno jak na mój gust spychając dzielnego kowboja na dalszy plan. Sytuacja troszkę poprawia się w drugiej historii, ale nadal nie jest to ten sam rewolwerowiec, którego znamy z późniejszych albumów.....