Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać319
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
- Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomasz Łaszkiewicz
3
7,3/10
Pisze książki: powieść historyczna, historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,3/10średnia ocena książek autora
4 przeczytało książki autora
9 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Bitwa pod Mątwami 1666. Historia i pamięć Mirosław Nagielski
6,0
[ACHTUNG SPOILER!] Jestem juz po lekturze, wiec pare slow tytulem "recenzji". Stwierdzam, ze zdecydowanie warto by jednak Matwy zyskaly sobie forme pelnej monografii, bo praca tematu Rokoszu Lubomirskiego absolutnie nie wyczerpuje a wręcz pozostawia spory niedosyt.
Z lektury jestem w sumie zadowolony, jest naprawdę ładnie wydana, z ładnymi planszami, choć niestety brakuje map, ale za to czyta się ha bardzo dobrze i dowiedzialem sie naprawde sporo. Problem w tym, ze nie do końca akurst tego czego chciałem się z niej dowiedzieć .
Np o poprzedzające Mątwy bitwie pod Czestochowa nie ma tutaj nic. O okolicznosciach skazania Lubomirskiego i scislych powodach tez nadal nic w sumie nie wiem.
Ba, pan Nagielski, uznany specjalista, w swoim "rozdziale" wpierw zapowiada, ze rozprawi sie z mitami na temat strat stron pod Matwami, po czym w sumie tylko wylicza co ma kto do powiedzenia, bez odpowiedniego podsumowania czy komentarza, wiec nadal nie wiem za cholere, czy poleglo tych ludzi tam 3 tysiace, czy 4 tysiace czy 2 czy zaledwie kilkuset, bo tak tez mogloby z jego tekstu wynikac. Ogolnie uwazam, ze roznice zdan odnosnie liczb i hipotezy to jedno, ale historyk opisujacy dane zagadnienie powinien jednak zaryzykowac i postawic na jakies okreslone cyfry czy chociaz okreslony przedzial, by nie pozostawic czytelnika z pytaniami bez odpowiedzi...
Natomiast najwiekszym skutkiem lektury na mnie jest zaskakujaca przemiana we mnie samym, bo, jesli jest prawda to co zostalo napisane w pierwszym rozdziale, ze stronnika partii krolewskiej zdecydowanie przeistoczylem sie w rokoszanina ;)
Ot, powaznie, zawsze mi sie wydawalo, ze pod Matwami z rak uposledzonej mentalnie i zacofanej politycznie szlachty, zgineli zwolennicy pieknych reformatorskich idei i meczennicy za sprawe uzdrowienia panstwa. Tymczasem tu wychodziło by na to, ze caly ten rokosz i Matwy i pozniejszy rozklad aparatu panstwowego RON byl spowodowany przede wszystkim tym, ze Ludwika Maria Gonzaga chciala osadzic na polskim tronie ktoras ze swoich siostrzenic. Ze sprawa Lubomirskiego, chaos i wojna, i pozniejsze seryjne polityczne sepuku, nie wynikly przez wzglad na elekcje vivente rege ( ktora to elekcja wcale za nic nie byla panstwu potrzebna ),ani przez chec uzdrowienia panstwa ( bo tu Ludwika Maria zaprzepascila mozliwosc reformy systemu parlamentarnego i zniszczyla mentalnosc elit ciaglym kupczeniem urzedami i tworzeniem klik interesantow ),tylko przez glupia zachcianke naszej krolowej... Oczywiscie o ile to wszystko prawda i o ile ja potrafie wziac czytac ze zrozumieniem ;)
Chyba najlepszy rozdział to ten odnosnie polozenia wsi Matwy po poludniowej stronie rzeki, bo tu przez wiele lat utrwalil się mit jakoby leżała ona zawsze na północy. Pewnym zaskoczeniem jest takze niezwykla rola w tym wszystkim Sobieskiego, bo wychodziło by na to, że przyszły Lew Lechistanu kariere zrobil w sumie 'przez lizjo' tj za sprawa ozenku i późniejszych szczesliwych zbiegow okolicznosci, takich jak właśnie wpierw banicja Lubomirskiego, a potem zgon jego i krolowej. No i sam fakt, ze z najbardziej znienawidzonej osoby w kraju, oskarzanej przez obie strony za kleske pod Matwami, w blyskawicznym tempie przeistoczyl sie w bohatera wszystkich, bozyszcze zolnierzy a potem nawet w krola, jest iscie abstrakcyjny... ale i inspirujacy, bo pokazuje, ze ktos kto wyladuje na samym dnie, moze sie nagle z niego odbic i wspiac na sam szczyt ;)