Najnowsze artykuły
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Aśka Rzeźnik
2
6,5/10
Pisze książki: poradniki
Urodzona: 31.10.1989
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.mortycja.com
6,5/10średnia ocena książek autora
52 przeczytało książki autora
99 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
SMART VEGAN. Wykorzystaj swój spryt w kuchni roślinnej
Aśka Rzeźnik
8,1 z 39 ocen
135 czytelników 28 opinii
2017
Najnowsze opinie o książkach autora
SMART VEGAN. Wykorzystaj swój spryt w kuchni roślinnej Aśka Rzeźnik
8,1
Zwykle nie kupuję poradników, wychodząc z założenia, że sama doskonale wiem, jak powinnam żyć i że porady w nich zawarte nie są mi do niczego potrzebne. Dla tej książki zrobiłam wyjątek, ponieważ znałam już bloga autorki, gdzie niejednokrotnie zdarzyło mi się znaleźć coś ciekawego. Zrobiłam sobie prezent na święta i muszę przyznać, że były to dobrze zainwestowane pieniądze.
W trakcie lektury czułam się przede wszystkim zrozumiana i nie nie miałam przeczucia, że jestem do czegokolwiek zmuszana. Dobrze jest wiedzieć, że autorka jest z tobą szczera, podchodzi do tematu na luzie a nawet z dużą dawką humoru (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku). Kiedy przechodziłam na wegetarianizm miałam 16 lat i były to czasy przed tą całą modą na bycie fit, wege czy eco jedzenie. Wege pasztety, kiełbaski, szynki, smalce… to bum wybuchło całkiem niedawno. “Rzuciłam” mięso, kiedy w tym kraju to zjawisko było praktycznie nieznane, a już na pewno nie propagowane. Spotkałam się z niezrozumieniem, wyszydzaniem, mało inteligentnymi żartami. Może gdyby ta książka powstała wcześniej byłoby mi łatwiej przejść przez ten, jakby nie na to nie spojrzeć, trudny okres w życiu, a moim rodzicom pomogłaby zrozumieć moje podejście i zaakceptować je dużo wcześniej. Moja mama nigdy nie twierdziła, że nie wiedziałaby jak żyć na diecie roślinnej, ona jest przekonana, że całkowite zrezygnowanie z mięsa jest nienaturalne. Taka postawa sięga tak naprawdę wielu podłoży: historycznego (pokolenie moich rodziców pamięta jeszcze kartki na mięso i jego notoryczny brak w sklepach, dla pokolenia mojej babci - okupacyjnego - możliwość zjedzenie kawałka jakiegokolwiek białka decydowało niejednokrotnie o przeżyciu wojny),kulturalnego (jesteśmy przecież wychowywani na mięsie odkąd człowiek opuścił drzewo, spotykamy się przy mięsie, rozmawiamy nad nim oraz o nim),czy stereotypowego (wielu z nas żyje w przekonaniu, że mięso daje nam życie i że bez niego i produktów odzwierzęcych można co najwyżej nabawić się niedoborów i groźnych chorób). W dodatku mięso od zawsze było oznaką luksusu i po dziś dzień jest jednym z czynników świadczących o naszej zdolności zaspokojenia podstawowych potrzeb materialnych. To, czy możemy sobie pozwolić na spożycie produktu mięsnego co dwa dni przyrównuje się do posiadania dwóch par butów czy łącza internetowego*.
W każdym razie zmierzam do tego, że trudno jest się wyzbyć pewnych przyzwyczajeń a jeszcze trudniej zdobyć czyjąś akceptację. Żeby wytworzył się nowy nawyk człowiek potrzebuje podobno 21 dni**, nie jest to dużo, ale każdy dzień wymaga walki ze starymi przyzwyczajeniami i zdarzają się momenty, kiedy przeczytanie czyichś doświadczeń naprawdę pomaga nam przejść przez chwile kryzysu. Akurat nie należę do osób, które ciągnęło do mięsa po przejściu na wegetarianizm, miałam w sobie na tyle determinacji, żeby przestać jeść mięso, że patrząc na nie widziałam okrucieństwo zamiast smakowitego kąska, jednak zdaję sobie sprawę, że ludźmi kierują różne cele i cieszę się, że ta książka może pomóc każdemu. Na żadnej stronie nie spotkałam się z tzw. przesłankami ideologicznymi, o które standardowo oskarża się wszystkich wegetarian i wegan. Zamiast tego jest to solidna dawka rzetelnych i wartościowych informacji (skonsultowanych z dietetykiem),bo o ile nie każdy musi kochać zwierzęta, każdemu w pewnym okresie życia zaczyna zależeć na własnym zdrowiu.
I też porady żywnościowe są tutaj najważniejsze. Przez wiele lat miałam problem ze zbilansowaniem swojej diety (chociaż wyniki miałam świetne). Naiwnie myślałam, że wystarczy pozbyć się z talerza mięsa. Jako nastolatka nie przykładałam wagi do ilości owoców czy warzyw, które zjadam w ciągu dnia. Dopiero niedawno nauczyłam się (w miarę) gotować i przejmować się tym, co jem. Mam nadzieję, że kolejne pokolenia roślinożerców nie pójdą moim śladem. Bo chociaż żyję na diecie roślinnej już tyle lat, nie zdecydowałam się jeszcze na kolejny krok, jakim jest weganizm (chociaż teraz już wiem, że mogę to zrobić bezboleśnie),ba, do lektury tej książki nie wiedziałam nawet o tylu zastosowaniach tofu! Albo że mogę wyhodować własne awokado!
Tofu ma tutaj osobny rozdział, podobnie jak nauka czytania składów. Cieszę się szczególnie z poruszenia tej drugiej kwestii, ponieważ często, kiedy jakiś składnik brzmiał dla mnie obco, a przede wszystkim podejrzanie, a nie chciało mi się szukać informacji w internecie, po prostu odkładałam produkt na półkę.
Poruszona została nawet kwestia relacji międzyludzkich. Czasami nawet najbliższym trudno jest zaakceptować nasze decyzje. Przez lata musiałam się mierzyć z docinkami przy świątecznym stole (a tyle mamy w tym kraju świąt!),które denerwowały i sprawiały ból, chociaż wiedziałam przecież, że jestem w gronie osób, które chcą dla mnie jak najlepiej. I naprawdę sądzę, że gdyby moi najbliżsi dostali w ręce tę książkę wcześniej, byliby dla mnie mniej okrutni. A gdyby informacje w niej zawarte były ogólnie dostępne z 10-15 lat temu, może zostałabym wegetarianką wcześniej… jako 12-latka usłyszałam bowiem przy niedzielnym śniadaniu (kiedy pod wpływem serialu “Aparatka” odmówiłam zjedzenia kiełbasy),że umrę, jeśli nie będę jeść mięsa. I kiełbasę oczywiście, pod wpływem szoku i strachu, zjadłam. Uważam więc, że każda taka publikacja jest wartościowa i zdecydowanie potrzebna. Przede wszystkim po to, żebyśmy nauczyli się akceptować czyjeś wybory nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy, żebyśmy też nauczyli się myśleć inaczej, bardziej o siebie dbać. A może, może kiedyś takie działanie pomoże również zwierzętom. Może ten świat stanie się lepszy.
A czekając na lepsze jutro zamierzam wypróbować wszystkie przepisy i na pewno każę przeczytać tę książkę członkom mojej rodziny. Może pod jej wpływem staną się chociaż ciut mniej fanatycznymi mięsożercami.
*http://forsal.pl/artykuly/1091482,eurostat-deprywacja-materialna-i-spoleczna-polska-lepsza-od-francji-i-wielkiej-brytanii.html
**wniosek Maxwella Maltza
SMART VEGAN. Wykorzystaj swój spryt w kuchni roślinnej Aśka Rzeźnik
8,1
*** Nie kupujcie tej książki weganom! ***
Jest dużo lepszych, bardziej wartościowych i treściwych pozycji.
Książka chyba zakłada, że weganie spadają z kosmosu. Budzą się rano i nagle z przerażeniem odkrywają, że nie trawią mięsa i nabiału. Co teraz? Nie mają znajomych, Internetu, a tak w ogóle to nie podjęli świadomej decyzji.
Jej zawartość "merytoryczną" (chociaż trudno o takiej mówić, gdy autorką jest blogerka/instagramerka, próbująca "na luzie" przedstawić tematy trywialne),ogarnie osoba przechodząca na weganizm w ciągu pierwszego tygodnia przez kontakt ze znajomymi i Internetem. Książka podrzuca fascynujące pomysły jak oswoić tofu i uświadamia, by makaron można zrobić z sosem pomidorowym, nie trzeba mięsa (wow).
Książka nie jest zła jako poradnik, dlatego daję jej 50/50, ale trudno mi ocenić do kogo jest kierowana. "Smart vegan" i opis sugeruje, że jednak dla wegan. Może do aspirujących wegetarian? Tutaj też bym się kłóciła.
Idealny target tej książki widzę wege nastolatkach lub studentach pierwszego roku, którzy ledwo radzą sobie ze zrobieniem jajecznicy, a jednocześnie nie potrafią korzystać z Internetu.
Sporo tu zachwytów osób, które przeczytały 1 książkę, ciekawe ;)