Na krawędzi rozkoszy Eve Berlin 6,2
ocenił(a) na 23 lata temu Książka pod tytułem "Na krawędzi rozkoszy " autorki Eve Berlin to jedna z tych lektur, która kompletnie nie spełnia moich czytelniczych oczekiwań . Jeszcze, chyba nigdy nie spotkałam się z tak ckliwą i pozbawiona większego sensu historią o miłości w książce.
Czego ściśle ta książka dotyczyła? Powiem wam, szczerze że nie mam bladego pojęcia, o co dokładnie w tej książce chodziło...
Na samym początku zarys historii wydawał mi się w naprawdę spójny.
Poznajemy pisarkę książek erotycznych, która właśnie pracuję nad kolejnym dziełem. W tej sytuacji jej książka miała być związana z BDSM, więc żeby historia wypadła o wiele wiarygodniej. Nasza bohaterka postanowiła przeprowadzić rozmowę z kimś, kto w tym naprawdę długo siedzi i zna się na rzeczy. Spotkanie nie jakiego "Domina" , który miał wprowadzić ją w strefę BDSM. Powinno zaowocować przez jakiś czas, pikantnym romansem bez zobowiązań.
I wszystko, było by tu moim zdaniem porządku. Gdyby nie to, że nasi bohaterowie po jednorazowo wypitej kawie i przeprowadzonej rozmowie na temat doznania BDSM na własnej skórze. Zaczynają rozmyślać o sobie, jako o kimś poważnym na całe życie. Po pewnym czasie czytania, wszelkiego rodzaju rozmyślań bohaterów stało to dla mnie nudne i irytujące. W kółko wałkowali ten sam temat. Doprowadzając mnie, za każdym razem do większego szału. Wszystko, wszystkim ale z kogoś latającego z kwiatka na kwiatek, nie powinno od razu przeborażać po jeden mało istotnej rozmowe. W bohatera zdolnego oddać w całości obcej osobie i to zachowanie dotyczy zarówno oby dwóch bohaterów.
Oprócz, tego sceny erotyczne w książce, w pewnym momencie. W takim stopniu mnie z niesmaczyły, że odechciało mi" jak za pomocą dotknięcia magicznej różyczki" kontynuować książkę dalej.
Podczas czytania książki, cały czas odnosiłam wrażenie, jakby autorce naprawdę się gdzieś spieszyło. Cała relacja bohaterów, którą mogliśmy dostrzegać z oby dwóch perspektyw. Okazała się być naprawdę płytka, nie ma w tej książce napięcia ani efektu " Wow".
Moim skromnym zdaniem warto, było by poświęcić więcej uwagi książce. Nie zalewając na samo " dzień dobry" umysłu czytelnika, tak przewidywalnymi myślami i sytuacjami 💔. To jest w 100% gorsza wersja Greya.
Zapraszam na bloga https://ksiazkazpazurem.blogspot.com/