Napiłeś się ze śmiercią Katarzyna Tatiana 8,9

ocenił(a) na 55 lata temu Książka na pozór cieniutka, a zawiera wiele treści. Bardzo dobra i pouczająca, jednak tylko z pewnego punktu widzenia. Utwór może się podobać, ale nie każdemu. Nic tutaj nie jest ani czarne, ani białe, wszystkie barwy się przenikają i rozmywają.
Większość mojej opinii będzie negatywna, jednak jak wskazuje ocena – książka jest niczym Yin i Yang – pełna równowaga, przeciwne, acz uzupełniające się siły. Można by napisać, że książka jest odzwierciedleniem głównych bohaterów – Katarzyny i Krzysztofa, których połączyła wyjątkowa i czysta miłość. Z całą pewnością doskonale się uzupełniali, ale nie było im dane spędzić ze sobą reszty życia. Krzysztofa zabrała ze sobą bezduszna choroba. Cała treść traktuje właśnie o tym, jak poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby. I, broń Boże, nie jest to poradnik!
Przede wszystkim książka choć była krótka, to zamęczyła mnie niemal na śmierć. Bez przerwy czułam się jakbym czytała lekturę szkolną. O ile kilka razy miałam bardzo przyjemne skojarzenia z Mistrzem i Małgorzatą lub Alicją w Krainie Czarów, o tyle całość była napisana baaardzo dziwnym językiem. Chwilami zastanawiałam się, czy autorka pisze w taki sposób wszystko, czy było to robione specjalnie. Niestety, z całym szacunkiem, jednak z mojego punktu widzenia książka była napisana „na siłę”. Według mnie autorka bardzo chciała, ale nie do końca jej wyszło.
Powiastka bądź, co bądź filozoficzna, więc nie brakuje tu przemyśleń egzystencjalnych i tym podobnych, ale dla mnie to czysta abstrakcja, żeby od życia mrówki przejść do porównania swojego utraconego ukochanego do wcielenia samego Boga. Oczekiwałam czegoś innego od tej książki po przeczytaniu jej opisu. Chciałam czegoś głębokiego z małą nutą nierealnego świata, a w zamian za to dostałam zbiór oklepanych powiedzonek typu „wszystko się ułoży”. Do tego w treści jest niewyobrażalnie duża ilość ciężkich słów. Bardzo krótkie fragmenty próbują nam przekazać zbyt wiele treści w bardzo trudny sposób, przez co czytelnik jedynie się męczy. W ogóle tyle w niej gdybania i domyślania się, jaki związek ma panda wielka ze śmiercią Krzysztofa, że głowa mała.
Muszę podkreślić fakt, że od początku wiedziałam, że czytam książkę w niewłaściwym momencie swojego życia. W jaki sposób miałabym zrozumieć tragedię autorki, skoro u mnie wszystko w porządku, a nawet lepiej. Gdybym jednak była w sytuacji choć odrobinę podobnej do sytuacji Pani Katarzyny, potrzebowałabym takiej książki. Takiej, która ukaże mi sposób na kontynuowanie życia, która pomoże mi się podnieść i sprawi, że będę wiedziała, że nie jestem sama. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć tyle, że czytając czułam niemal fizycznie tę ogromną miłość, jaką obdarzali się nawzajem główni bohaterowie. Mam nadzieję, że napisanie tej książki było dla autorki niejaką kuracją i pomogło jej to wyrzucić z siebie ten największy ból. Wierzę, że wyzbyła się już całego lęku przed dalszym życiem, że może zacząć wszystko od nowa i znajdować szczęście w porannej kawie lub lampce czerwonego wina.
I chociaż książka mnie nudziła, chociaż czasem mnie wkurzała i doznałam ogromnego zmylenia przy rozdziale „Szkic o pojęciu rodziny”, zasługuje na kilka pochwał. Nie mogę dać wyższej oceny, bo to kłóciłoby się z całą recenzją i z moją teraźniejszą opinią. Mogę jednak obiecać, że jeśli znajdę się na zakręcie swojego życia, wezmę ją znów do rąk i napiszę recenzję od nowa.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Pani Katarzynie Tatianie.
___________________________________________
Na bardziej szczegółową recenzję i dyskusję na temat książki zapraszam tutaj: http://atramentowaprzystan.blogspot.com/2018/02/27-napies-sie-ze-smiercia.html